|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie podoba mi się twój krawat. To całkiem ładny krawat zaprotestowałem. Może kiedyś. Czuć go starością, jak kiedyś byłeś łaskaw powiedzieć o mnie. Zmień go, zaklinam cię, i wyczyść prawy rękaw marynarki. Wybieramy się z wizytą do króla Jerzego? spytałem ironicznie. Nie. Lecz w porannych gazetach przeczytałem, że książę Merton powrócił do Merton House. Jak rozumiem, jest czołowym przedstawicielem brytyjskiej arystokracji. Chcę oddać mu należne honory. Poirot nie ma w sobie nic z socjalisty. Dlaczego wybieramy się do księcia Merton? Chcę go zobaczyć. Tyle tylko mogłem z niego wydobyć. Kiedy mój wygląd był wreszcie na tyle przyzwoity, by zadowolić krytyczne oko Poirota, wyszliśmy. W Merton House kamerdyner zapytał, czy byliśmy umówieni. Detektyw zaprzeczył. Służący oddalił się z wizytówką w ręku i szybko powrócił, by przekazać, że księciu jest przykro, lecz w tej chwili jest wyjątkowo zajęty. Poirot natychmiast usiadł na krześle. Tres bien odrzekł. Zaczekam. Poczekam kilka godzin, jeśli trzeba. To jednak nie okazało się konieczne. Prawdopodobnie Poirot został przyjęty przez dżentelmena, którego pragnął zobaczyć, ponieważ był to najszybszy sposób na pozbycie się niepożądanego gościa. Książę miał jakieś dwadzieścia siedem lat. Chudy i słabowity, nie odznaczał się ujmującym wyglądem. Miał nijakie, rzadkie włosy, łysiejące zakola, wąskie, zaciśnięte usta i półprzytomne, rozmarzone spojrzenie. W pokoju wisiało kilka krzyży oraz parę dzieł sztuki religijnej. Szeroka półka na książki nie zawierała chyba niczego, prócz prac teologicznych. Książę wyglądał bardziej na zagłodzonego sklepikarza niż na para Anglii. Wiedziałem, że uczył się w domu, ponieważ był wyjątkowo chorowitym dzieckiem. Ten właśnie człowiek z miejsca stał się zdobyczą Jane Wilkinson! Było to całkowicie niedorzeczne. Zachowywał się arogancko i przyjął nas obu w sposób daleki od uprzejmości. Być może zna pan moje nazwisko zaczął Poirot. Nigdy się z nim nie zetknąłem. Zajmuję się studiowaniem zbrodni. Książę milczał. Siedział za biurkiem, a przed nim leżał niedokończony list. Stukał niecierpliwie piórem o blat stołu. Z jakiego powodu chciał się pan ze mną widzieć? spytał chłodno. Poirot siedział naprzeciw niego, plecami do okna, na które patrzył książę. Obecnie zajmuję się badaniem okoliczności związanych ze śmiercią lorda Edgware a. Na słabej, lecz upartej twarzy księcia nie drgnął nawet mięsień. Doprawdy? Nie znałem go. Zna pan jednak, jak sądzę, jego żonę, panią Jane Wilkinson? To prawda. Zdaje pan sobie sprawę, że miała silny motyw, by pragnąć śmierci męża? Doprawdy nie jestem świadom niczego takiego. Chciałbym zapytać pana wprost, ekscelencjo. Czy zamierza pan wkrótce poślubić panią Jane Wilkinson? Kiedy zdecyduję się na zaręczyny, fakt ten zostanie ogłoszony w prasie. Pańskie pytanie uważam za impertynencję. Podniósł się. %7łegnam. Poirot również wstał. Wydawał się zakłopotany. Zwiesił głowę i jąkając się, powiedział: Nie miałem zamiaru& ja& Je vous demande pardon& %7łegnam powtórzył książę, odrobinę głośniej. Tym razem Poirot się poddał. Uczynił charakterystyczny gest oznaczający bezradność, po czym wyszliśmy. Była to haniebna odprawa. Było mi żal Poirota. Tym razem jego napuszony styl nie przyniósł efektu. Dla księcia Merton wielki detektyw wyraznie znaczył mniej niż karaluch. Nie wyszło to zbyt dobrze rzuciłem ze współczuciem. Cóż za nieprzejednany typ z tego człowieka. Po co naprawdę chciałeś się z nim zobaczyć? %7łeby się dowiedzieć, czy on i Jane Wilkinson rzeczywiście zamierzają się pobrać. Ona tak twierdziła. Ach, ona! Przecież zdajesz sobie sprawę, że należy do kobiet, które powiedzą wszystko, co odpowiada ich celom. Mogła postanowić sobie, że za niego wyjdzie, a on, biedak, mógł jeszcze o tym nie wiedzieć. Odesłał cię z niczym. Rzeczywiście odpowiedział mi tak, jak odpowiedziałby dziennikarzowi. Poirot zachichotał. Ale ja wiem! Dokładnie wiem, w czym rzecz. Skąd? Po jego zachowaniu? Wcale nie. Widziałeś list, który pisał? Tak. Eh bien, za mojej młodości w belgijskiej policji nauczyłem się, jak pożyteczna jest umiejętność czytania do góry nogami. Mam powiedzieć ci, co pisał w liście? Moja najdroższa Jane, mój ubóstwiany, piękny aniele, jak mam wyrazić, ile dla mnie znaczysz? Ty, która tak wiele wycierpiałaś! Twój wspaniały charakter& . Poirot! wykrzyknąłem zgorszony, chcąc go powstrzymać. Tyle zdążył napisać. Twój wspaniały charakter, który tylko ja znam . Ogromnie się zdenerwowałem. Poirot tak naiwnie cieszył się ze swojego wyczynu. Poirot! powtórzyłem. Nie możesz robić takich rzeczy. %7łeby podglądać prywatny list! Pleciesz głupstwa, Hastings. To absurdalne mówić: nie mogę , skoro już to zrobiłem! To nie& przelewki. Morderstwo to nie gra, lecz sprawa poważna. Tak czy inaczej, nie powinieneś był użyć słowa przelewki . Tak się już nie mówi, sam to odkryłem. To przestarzały zwrot. Młodzi ludzie śmieją się, kiedy go słyszą. Mais oui, młode, piękne dziewczęta wyśmieją cię, jeśli powiesz przelewki zamiast kpiny . Milczałem. Nie potrafiłem znieść, że Poirot zachowuje się tak beztrosko. To było zupełnie zbyteczne powiedziałem. Gdybyś mu choćby wyjaśnił, że poszedłeś do lorda Edgware a na życzenie Jane Wilkinson, potraktowałby cię zupełnie inaczej. Ach, ale ja nie mogłem tego zrobić. Jane Wilkinson była moją klientką. Nie mogę mówić innym o sprawach moich klientów. Podejmuję się poufnych misji i opowiadać o nich byłoby rzeczą niehonorową. Niehonorową! Właśnie. Ale ona zamierza wyjść za niego? To nie oznacza, że nie ma przed nim tajemnic. Twoje poglądy na małżeństwo są bardzo staromodne. Nie, nie mogłem zrobić tego, co proponujesz. Jako detektyw mam honor, o który muszę dbać. Honor to rzecz wielkiej wagi. Cóż, na świecie jest zapewne wiele rodzajów honoru. XIX WIELKA DAMA Wizyta, jaką złożono nam następnego ranka, dla mnie była jedną z najbardziej zdumiewających rzeczy w całej sprawie. Siedziałem w swoim pokoju, kiedy Poirot zajrzał do środka z błyskiem w oku. Mamy gościa, mon ami. Kto to? Wdowa po księciu Merton. Nadzwyczajne! Czego chce? Dowiesz się, jeśli zejdziesz ze mną na dół. Uczyniłem to pośpiesznie i razem weszliśmy do pokoju. Księżna okazała się drobną kobietą o wydatnym nosie i władczym spojrzeniu. Mimo niskiego wzrostu nikt nie ośmieliłby się nazwać jej korpulentną. Miała na sobie niemodną czarną suknię, a jednak w każdym calu była grande dame. Odniosłem też wrażenie, że cechuje ją bezwzględny charakter. Posiadała to, czego brakowało jej synowi: niezłomną wolę. Niemal namacalnie czułem emanującą od niej siłę. Nic dziwnego, że taka kobieta zawsze podporządkowywała sobie tych, z którymi się stykała! Podniosła do oczu lorgnon i najpierw przyjrzała się mnie, a potem mojemu towarzyszowi. Zwróciła się do niego. Jej głos był wyrazny i stanowczy, jak głos osoby, która przywykła do wydawania rozkazów i do tego, że je spełniano. Pan się nazywa Herkules Poirot? Detektyw ukłonił się. Do pani usług, księżno. Spojrzała na mnie. To mój przyjaciel, kapitan Hastings. Asystuje mi w prowadzonych dochodzeniach.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|