|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
angielsku. - Ten czÅ‚owiek to nÄ™dzny pies, księżniczko. Co mam z nim zrobić? - Dopilnuj, żeby spotkaÅ‚ go zasÅ‚użony los, Abu. - Rozkaz, księżniczko. Abu wyszedÅ‚, a Kate uÅ›miechnęła siÄ™ lekko do Ruperta. - Kiedy Abu miaÅ‚ osiemnaÅ›cie lat, jego wuj, bogaty kupiec, wysÅ‚aÅ‚ go na Uniwersytet LondyÅ„ski. Abu skoÅ„czyÅ‚ tam ekonomiÄ™, lecz po powrocie doszedÅ‚ do wniosku, że woli być wojownikiem. I okazaÅ‚ siÄ™ w tym bardzo dobry. - W takim razie niech Bóg ma w opiece Selima. Kate dopiÅ‚a szampana i wstaÅ‚a. - Czas na prysznic i zmianÄ™ ubrania. Pokażę ci twój apartament. Selim podążaÅ‚ szybko wÄ…skÄ… uliczkÄ… na stare miasto. PrawdÄ™ mówiÄ…c, nie wiedziaÅ‚, dokÄ…d pójść. UdajÄ…c siÄ™ do księżniczki, miaÅ‚ nadziejÄ™, że zyska jej wzglÄ™dy. Zamiast tego otrzymaÅ‚ wyrok Å›mierci; byÅ‚o to pewne jak amen w pacierzu. Po jakimÅ› czasie zatrzymaÅ‚ siÄ™ w bramie, żeby siÄ™ zastanowić nad swojÄ… sytuacjÄ…. Ani w Hazarze, ani w Pustej Strefie czy na terenie górzystego pogranicza nie byÅ‚o miejsca, gdzie mógÅ‚by siÄ™ ukryć. WiedziaÅ‚, że wieść o jego zdradzie szybko siÄ™ rozniesie i wszyscy obrócÄ… siÄ™ przeciwko niemu. W koÅ„cu przyszÅ‚o mu do gÅ‚owy jedyne możliwe rozwiÄ…zanie: port. OdpÅ‚ywaÅ‚y stamtÄ…d statki do caÅ‚ej Arabii PoÅ‚udniowej. Być może zdoÅ‚a siÄ™ dostać do Adenu albo nawet do poÅ‚ożonej na wschodnim wybrzeżu Afryki Mombasy. MieszkaÅ‚o tam wielu Arabów, a poza tym Rashidowie nie mieliby już nad nim wÅ‚adzy. SkrÄ™ciÅ‚ w stronÄ™ portu i po kilku chwilach znalazÅ‚ siÄ™ na nabrzeżu. ByÅ‚o ciemno, ale paliÅ‚y siÄ™ Å›wiatÅ‚a na przycumowanych statkach. Gdyby udaÅ‚o mu siÄ™ wÅ›lizgnąć na pokÅ‚ad któregoÅ› ze starych parowców, wszystko zakoÅ„czyÅ‚oby siÄ™ pomyÅ›lnie. Selim wszedÅ‚ na drewniane molo, przy którym staÅ‚o kilka jednostek. CiszÄ™ Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software http://www.foxitsoftware.com For evaluation only. przerywaÅ‚y tylko dobiegajÄ…ce z oddali wybuchy Å›miechu. Nagle zaskrzypiaÅ‚a za nim deska. OdwróciÅ‚ siÄ™, ujrzaÅ‚ Abu i o maÅ‚o nie popuÅ›ciÅ‚ w spodnie. ChciaÅ‚ uciec, ale jego Przeciwnik byÅ‚ szybszy: zÅ‚apaÅ‚ go za wÅ‚osy, szarpnÄ…Å‚ gÅ‚owÄ™ do tyÅ‚u i poderżnÄ…Å‚ nożem gardÅ‚o. Selim osunÄ…Å‚ siÄ™ na ziemiÄ™, czujÄ…c, jak wycieka z niego życie. Abu wytarÅ‚ nóż o jego dżalabijÄ™ i zepchnÄ…Å‚ go z mola do wody. CiaÅ‚o runęło pięćdziesiÄ…t stóp w dół, rozlegÅ‚ siÄ™ gÅ‚oÅ›ny plusk, a potem znowu zapadÅ‚a cisza. Abu szybko siÄ™ oddaliÅ‚. Kiedy zniknÄ…Å‚, z mroku wyÅ‚oniÅ‚ siÄ™ mężczyzna ze skrzyżowanymi na piersi Å‚adownicami i przewieszonym przez ramiÄ™ kaÅ‚asznikowem. WychyliÅ‚ siÄ™ z mola i w sÅ‚abym Å›wietle padajÄ…cym z rufy parowca rozpoznaÅ‚ unoszÄ…ce siÄ™ na wodzie, twarzÄ… w dół, ciaÅ‚o Selima. Po chwili on także odwróciÅ‚ siÄ™ i odszedÅ‚. WchodzÄ…c do baru hotelu Excelsior, puÅ‚kownik Villiers prezentowaÅ‚ siÄ™ wspaniale w swoim tropikalnym mundurze. W Å›rodku znajdowaÅ‚o siÄ™ zaledwie piÄ™ciu albo szeÅ›ciu mężczyzn. Każdy siedziaÅ‚ osobno. Wszyscy przybyli z Europy i sprawiali wrażenie ludzi interesu. Kilku z nich posÅ‚aÅ‚o Villiersowi zaciekawione spojrzenia. Nie byÅ‚o Kate Rashid ani Ruperta Daunceya. PuÅ‚kownik podszedÅ‚ do kontuaru, za którym Abdul czyÅ›ciÅ‚ kieliszki. - MyÅ›laÅ‚em, że zastanÄ™ tu dziÅ› księżniczkÄ™. Wiem, że jest w mieÅ›cie - oznajmiÅ‚. - Pózniej, sahib. Księżniczka przyjdzie pózniej. - Tak ci powiedziaÅ‚a? Abdul lekko siÄ™ spÅ‚oszyÅ‚. - Podać panu piwo, puÅ‚kowniku? - Nie teraz. Villiers wyszedÅ‚ z baru, zapaliÅ‚ papierosa i stanÄ…Å‚ u szczytu schodów prowadzÄ…cych do ogrodu. Jeden z jego zwiadowców przycupnÄ…Å‚ przy schodach z kaÅ‚asznikowem na kolanach. - WidzÄ™ ciÄ™, Achmed - powiedziaÅ‚ Villiers po arabsku. - Ja pana też, puÅ‚kowniku. - WiÄ™c po co przyszedÅ‚eÅ›? - Selim nie żyje. Jego ciaÅ‚o unosi siÄ™ na wodzie w porcie. - Opowiedz, co siÄ™ staÅ‚o - poleciÅ‚ Villiers, czÄ™stujÄ…c go papierosem i podajÄ…c ogieÅ„. - MieliÅ›my napić siÄ™ whisky i pójść na kobiety. Sahib wie, że wolno nam to robić. - I co? - Selim byÅ‚ niespokojny, zupeÅ‚nie do siebie niepodobny. PowiedziaÅ‚, że musi zobaczyć siÄ™ z przyjacielem. PomyÅ›laÅ‚em, że to dziwne, i Å›ledziÅ‚em go. - DokÄ…d poszedÅ‚? - Do Rashid Villa. ByÅ‚o prawie ciemno. StanÄ…Å‚em miÄ™dzy palmami po drugiej stronie ulicy i obserwowaÅ‚em taras. ByÅ‚a tam księżniczka z jakimÅ› mężczyznÄ…, chyba Anglikiem. - Nie, to Amerykanin. Wiem, kim jest. Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software http://www.foxitsoftware.com For evaluation only. - Po jakimÅ› czasie Abu wprowadziÅ‚ na taras Selima. Roz mawiaÅ‚ z księżniczkÄ…. Zaraz potem wyszedÅ‚ i stanÄ…Å‚ zmartwiony przy wejÅ›ciu, jakby nie wiedziaÅ‚, dokÄ…d iść. - Co to znaczy zmartwiony ? - ZmierdziaÅ‚ strachem, sahib. RuszyÅ‚ w dół ulicy i już miaÅ‚em za nim pójść, kiedy z paÅ‚acu wyszedÅ‚ Abu i zaczÄ…Å‚ go Å›ledzić. - A ty ruszyÅ‚eÅ› za nimi. - Tak, sahib, i szedÅ‚em aż do portu. Selim skrÄ™ciÅ‚ na molo. Chyba przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ statkom, a wtedy Abu skoczyÅ‚ na niego z tyÅ‚u, poderżnÄ…Å‚ mu gardÅ‚o i zepchnÄ…Å‚ do wody. - Dlaczego Abu miaÅ‚by robić coÅ› takiego? - zapytaÅ‚ Villiers. - Na rozkaz księżniczki, sahib. - Ale z jakiego powodu? - Jeden Allah wie. Villiers poczÄ™stowaÅ‚ go kolejnym papierosem. - Jestem wdziÄ™czny, Achmed, że mi o tym powiedziaÅ‚eÅ›, ale dlaczego to zrobiÅ‚eÅ›? Przecież ty też należysz do rodu Rashidów. Księżniczka jest twojÄ… przywódczyniÄ…. DomyÅ›laÅ‚ siÄ™, jakÄ… usÅ‚yszy odpowiedz. - Aleja kosztowaÅ‚em twojej soli, sahib, zÅ‚ożyÅ‚em przysiÄ™gÄ™ i jestem twoim czÅ‚owiekiem. Księżniczka siÄ™ z tym zgodzi. To sprawa honoru. - Może Selim go nie miaÅ‚. Achmed wzruszyÅ‚ ramionami. - ByÅ‚ sÅ‚abym czÅ‚owiekiem. - Ale dobrym sierżantem. - Ja bÄ™dÄ™ lepszym, sahib. Villiers siÄ™ uÅ›miechnÄ…Å‚. - Musisz mi to udowodnić. - WyjÄ…Å‚ caÅ‚Ä… paczkÄ™ papierosów i daÅ‚ Achmedowi. - Teraz zmykaj, nicponiu, ale nie mów nic pozostaÅ‚ym. - To i tak wyjdzie na jaw, sahib. Takich rzeczy nie da siÄ™ utrzymać w tajemnicy. - Niech wyjdzie na jaw w odpowiednim czasie. Achmed zniknÄ…Å‚ w mroku, a Villiers wróciÅ‚ do Å›rodka i podszedÅ‚ do baru. Sprawa honoru. Honor byÅ‚ bardzo ważny dla Beduinów i być może Kate Rashid podzielaÅ‚a ten punkt widzenia. - Papierosy, Abdul - powiedziaÅ‚. - Marlboro. Abdul podaÅ‚ mu paczkÄ™. - Nalać panu teraz piwa, puÅ‚kowniku? - zapytaÅ‚. - To ty, Tony? MiÅ‚o ciÄ™ widzieć - usÅ‚yszaÅ‚ Villiers, zanim zdążyÅ‚ odpowiedzieć. OdwróciÅ‚ siÄ™ i zobaczyÅ‚ wchodzÄ…cÄ… do baru Kate Rashid. MiaÅ‚a na sobie prostÄ… biaÅ‚Ä… sukienkÄ™, wspaniaÅ‚e brylantowe kolczyki i naszyjnik. TowarzyszÄ…cy jej Dauncey wÅ‚ożyÅ‚ lniany garnitur i jasnoniebieskÄ… koszulÄ™. - Dobry wieczór, księżniczko - powiedziaÅ‚ puÅ‚kownik, a Kate Rashid wspięła siÄ™ Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software http://www.foxitsoftware.com For evaluation only. na palce i pocaÅ‚owaÅ‚a go w policzek. - MówiÅ‚am ci już wczeÅ›niej, że dla przyjaciół jestem Kate. To mój kuzyn, major Rupert Dauncey z piechoty morskiej. A to, Rupercie, sÅ‚ynny puÅ‚kownik Tony Villiers. UÅ›cisnÄ™li sobie dÅ‚onie. - MiÅ‚o mi, majorze - oÅ›wiadczyÅ‚ Villiers. - Mnie również. Dużo o panu sÅ‚yszaÅ‚em. - Podaj szampana na taras, Abdul - powiedziaÅ‚a Kate. - siÄ™ do nas przysiąść, Tony. I zjedz z nami kolacjÄ™. - Jak mógÅ‚bym odmówić? Jej oczy lÅ›niÅ‚y z podniecenia. Kiedy razem z Rupertem wychodziÅ‚a wczeÅ›niej z paÅ‚acu, pojawiÅ‚ siÄ™ przy nich Abu. - Wszystko poszÅ‚o dobrze? - zapytaÅ‚a. - Sprawa zaÅ‚atwiona, księżniczko. - To dobrze. Wieczór jest miÅ‚y, w sam raz na przechadzkÄ™. BÄ™dziesz nam towarzyszyÅ‚. Abu ruszyÅ‚ w Å›lad za nimi, trzymajÄ…c dÅ‚oÅ„ na rÄ™kojeÅ›ci jambyi - zatkniÄ™tego za pas, zakrzywionego arabskiego noża. Choć oczywiÅ›cie nikt przy zdrowych zmysÅ‚ach nie zaatakowaÅ‚by księżniczki w Hazarze. - Ten pies jest już martwy, tak? - Rupert potrzÄ…snÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…. - Boże, ależ z ciebie twarda kobieta. Twardsza, niż mógÅ‚bym przypuszczać. - To twardy kraj, kochanie, i można w nim przeżyć tylko wtedy, gdy jest siÄ™
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|
|
|