|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Gdybym tylko znalazła odpowiedniego ojca dla mojej córki& Gdybym tylko znalazła odpowiedniego męża dla siebie& Gdyby tylko pojawił się w naszym życiu, wtedy byłybyśmy naprawdę szczęśliwe. Tymczasem zaniedbywałam pragnienia i potrzeby mojej córki. Tak bardzo zaangażowałam się w poszukiwanie dla niej ojca, że zapomniałam być matką. Uświadomiłam to sobie z całą mocą, kiedy zabrałam córkę na wielkie przyjęcie, a potem straciłam ją z oczu, flirtując z kolejnym facetem. Zespół ogłosił ze sceny, że odnalezli zagubione dziecko. W rzeczywistości to ja się zagubiłam jako rodzic. Kiedy miałam dwadzieścia sześć lat, a Gabrielle cztery, pracowałam w ośrodku terapii uzależnień alkoholowych. Spotkałam tam kobietę, która zajmowała się trudną młodzieżą. Powiedziała mi, że najważniejszą radą, jakiej chciałaby udzielić wszystkim samotnym matkom, jest żeby przestały się martwić o pracę, pieniądze i partnerów, a zamiast tego skupiły się na swoich dzieciach tu i teraz. Te dzieci mają tylko jedno dzieciństwo wyjaśniła. Powiedziała mi, że gdyby mogła zacząć wszystko od nowa, odpuściłaby sobie randki i skupiła się w stu procentach na byciu matką. Wtedy to, co usłyszałam, nie spodobało mi się. Jej słowa wzbudziły we mnie poczucie winy, że jestem samotną matką. Gdybym znalazła mojej córce ojca, wtedy wreszcie miałaby pełną rodzinę. Randki zajmowały mi stanowczo za dużo czasu, podobnie jak rozpaczanie po każdym Nieodpowiednim Facecie, który pojawiał się i znikał z naszego życia. Przedstawiłam mojej córce zdecydowanie zbyt wielu mężczyzn; zapraszałam ich na noc do domu, wciągając ją w telenowelę, jaką stało się moje życie. Nie pamiętam imienia tej kobiety, jej twarzy ani stanowiska tylko te słowa. Paliły mnie jak ogień i odcisnęły niezatarte piętno na moim życiu. Wywróciła mi świat do góry nogami, twierdząc, że rodzice powinni stawiać dzieci na pierwszym miejscu. Powiedziała: Masz całe życie, żeby chodzić na randki, znalezć pracę, poznać mężczyznę swoich marzeń. Twoje dzieci mają jedno dzieciństwo. Zrób wszystko, żeby go nie przegapić. Zżerało mnie poczucie winy, że jestem samotną matką. Nie miałam pieniędzy, żeby zabierać córkę do Disneylandu, ani, prawdę mówiąc, nigdzie indziej. Ale z czasem uświadomiłam sobie, że Gabrielle nie potrzeba do szczęścia ani wakacji, ani ojca, chociaż tak żałowałam, że go jej nie zapewniłam. Potrzebowała za to, żeby jedna dorosła osoba była dla niej rodzicem na cały etat, dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Przestałam snuć marzenia o przyszłym szczęściu i ignorować rzeczywistość wokół mnie. Nauczyłam się być przy Gabrielle i sprawiać, by każdy dzień był dla niej radosny i ważny. Kiedy cofam się myślą do własnego dzieciństwa, skupiając się nie na chwilach trudnych, lecz na tych najbardziej znaczących i niezapomnianych, najmilej wspominam różne błahostki. Zwięto Halloween, kiedy mój tata narzucił na siebie prześcieradło, przekradł się po ciemku między domami, a potem podszedł do naszego domu od strony ulicy i zapukał do drzwi. Miał sto osiemdziesiąt centymetrów i był najwyższym przebierańcem, jakiego kiedykolwiek widzieliśmy. Jak tylko wręczyliśmy mu cukierki, ściągnął kostium; opowiadając tę historię, zawsze pękał ze śmiechu. Te chwile, kiedy mama stała przy kuchennym zlewie, nucąc pod nosem albo słuchając płyt Perry ego Como, The Mills Brothers albo Mitcha Millera. Namawiała nas, żebyśmy śpiewali razem z nią albo łapała któreś z dzieci, żeby odtańczyć z nim polkę w salonie. Było też machanie babci. Moja babcia mieszkała na farmie. Nosiła pończochy przeciwżylakowe, przewiązywała sukienkę fartuszkiem i chowała siwy koczek pod chustą. Zarabiała sprzątając domy innych ludzi. Zawsze, gdy ją odwiedzaliśmy, miała dla nas pełną szufladę lizaków. Mówiła łamaną angielszczyzną z domieszką rosyjskiego, słowackiego i odrobiną niemieckiego. Nie potrafiła nawet wymówić mojego imienia, więc nazywała mnie Virginia. Kiedy przyjeżdżaliśmy, każde z nas dostawało miniaturową butelkę coca-coli i najtłustsze, najbardziej słone frytki na świecie. Uwielbialiśmy to. Pokazała nam, czym jest dostatek. Choć miała niewiele, potrafiła to zamienić w prawdziwą ucztę. A kiedy wyjeżdżaliśmy do domu, babcia stawała na skraju podjazdu obrośniętego mieczykami, które rok po roku pieczołowicie sadziła, wykopywała i przesadzała. Stamtąd machała, machała i machała, dopóki całkiem nie zniknęliśmy jej z oczu. Nigdy nie zapomnę jej machania. Moja córka jest już dorosła i kiedy razem wspominamy jej dzieciństwo, stają nam przed oczami właśnie takie ulotne chwile. Przed jej ślubem zrobiłam dla niej album, w którym opisałam nasze
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|