|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wszystkiem kochał się jeszcze w Elsi ? Chciała mi coś odpowiedzieć, i wstrzymała się począłem nalegać o odpowiedz. Boję się powiedzieć ci, co myślę, bo powiesz może, że mam głowę nabitą francuskimi romansami, a jednak... jednak, zdaje mi się, że czuję lub czułabym to, co myślę w tej chwili. Powiedz-że mi już raz, co myślisz, wszak wiesz, ile mi zależy na twojem zdaniu w tej mierze. Ja myślę... że jeżeli kocha się kogoś bardzo a bardzo mocno" jeżeli go się kocha tak, jak ja to pojmuję, to chociażby ten ktoś zrobił coś strasznie złego... Nie przestałabyś go kochać! Herminę opanowało wzruszenie tak silne, że nadaremnie odwróciła się odemnie i odeszła, aby je ukryć. Zrozumiałem ją to, co powiedziała, nie było francuską historją o kochankach złoczyńców, było to historją jej własnego serca. Kiedy jej Elsia doniosła, że zostałem zbrodniarzem, nie uwierzyła jej może, ale nim nabyła pewności co do powodów mojego uwięzienia z ust p. Borodeckiego, rozważała zapewne, coby się stało, gdyby doniesienie Elsi było prawdziwem, i serce jej powiedziało, że kochałaby mnie zawsze... Wyznanie to ż jej strony było mimowolne, i leżało nie w słowach jej, ale w tem wzruszeniu, którego doznała. Nie mogłem już wątpić o trafności spostrzeżeń p. Dominika co do natury uczuć Herminy, i nowe to odkrycie przywaliło mię swojem brzemieniem. Ja, który przez tyle lat łudziłem się nadzieją, że mię będzie kochać wybredna i na wielką damę wychowana Elsia, ja, który na gruncie duszy miałem przekonanie, że jestem godnym tej miłości, tak upragnionej i że Elsia w swoim świecie, mając tylu młodych ludzi do wyboru, godniejszemu odemnie nie może dać serca ja, który uważałem za rzecz zupełnie naturalną, że Hermina miała dla mnie przywiązanie siostry, czułem się tak mało godnym miłości jako jej kochanek, jako jej mąż, że w tej chwili dopiero poznałem, o wiele wyżej Hermina stała zawsze w mojem wyobrażeniu od Elsi. Nieraz, i dawniej, przyznawałem to, jakkolwiek z niechęcią, widziałem dokładnie, jak dalece, pod każdym względem Elsia ustępuje Herminie, ale wówczas, kochałem się w Elsi, a myśl o tera, że kochać mię może Hermina, nie powstała nigdy w mojej głowie. Porównanie, które robiłem między niemi, było czemś podobnem do tego, jak kiedy kto porównuje rzecz nierozłączną od siebie z rzeczą obcą np. swoją fizjonomję z twarzą człowieka bardzo pięknego. Tamta twarz piękniejsza, to prawda, ale ta moja, a więc milsza: oto, co na dziesięciu śmiertelnych, dziewięciu powie niezawodnie w takim przypadku. Ale zdarza się, że człowiekowi i własna twarz zbrzydnie i stanie się nieznośną, że odkryje w niej tyle szkarady, iż zwierciadło będzie dla niego narzędziem tortury powiedzcie mu w takiej chwili, że jakim cudem może pomieniać się na twarze, dajcie mu tamtą drugą, o której przyznawał, że piękniejsza, a uczucia jego będą tylko jedną tysiączną częścią tego, czego ja doznałem w chwili, gdy Hermina odwracając się odemnie, wyszła do drugiego pokoju, dając mi do zrozumienia, że kocha mię więcej, niż ja kiedykolwiek kochałem Elsię. Nadażyję może mojego porównania, chromającego, jak każde inne, ale powiem, że tak jak człowiek, któremu brzydką i nieznośną twarz zmieniono na piękną, nie byłby pewnym od razu, czy zdoła przyzwyczaić się do nowej swojej fizjoaomji, i polubić ją tak, jak niegdyś lubił tę, z którą się urodził tak też i ja nie mogłem na razie zdać sobie sprawy z tego nowego mojego stosunku do Herminy. Czy kocham ją, jak ona mnie? Oto pytanie, które sobie zadałem. Czy jest w uczuciach moich dla niej coś podobnego do stanu duszy, w jakim byłem podczas gdy szalałem za Elsią. ? Nie stanowczo nie. Obecność Elsi miewała dla mnie zawsze coś, co mię dręczyło prawie tyle, ile mię upajało. Spojrzenie jej, zwłaszcza to spojrzenie, które umiała zrobić szczególnie znaczącem i głębokiem, to spojrzenie, którem od czasu do czasu przykuwała mię coraz mocniej do siebie i robiła swoim niewolnikiem ono chwytało mię za serce i ujmowało, ale był w niem zawsze odblask czegoś nieujętego, niezrozumiałego, niedoścignionego. Czy ją widziałem we śnie, czy na jawie, miała dla mnie zawsze coś z błędnego ognika w sobie, coś, do czego jak dziecko wyciągałem dłonie, i co w tej samej chwili nikło aby zabłysnąć znowu o sto kroków dalej. Nic podobnego nie doświadczałem nigdy z Herminą. Ciągnęło mię coś do niej, odkąd ją znałem, ale ciągnęło, nie porywało. Obraz jej tak powoli, tak słodko, tak łagodnie osiadał nieraz na moich powiekach, gdy daleko od niej, pamięcią zwracałem się ku niemu powoli też, słodko i łagodnie, opanowała ona moją duszę i władała nad nią jeszcze od naszych lat dziecinnych. Był w tem dla mnie urok pełen swobody, wolny od wszelkiej dręczącej przymieszki. Herminę mógłbym był zastać w żywej, serdecznej nawet rozmowie z p. Borodeckim, mógłbym był widzieć ją w walcu zawieszoną na jego ramieniu, jak niegdyś Blsię, a nie doznałbym najmniejszego niepokoju, nie dlatego, by mi było obojętnem, czy p. Borodecki nie wyruguje mię z jej serca, ale dlatego, że czułem mimowoli, iż nikt
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|