|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Chciałbym wam jednak złożyć pewną ofertę. Zaufani ludzie donieśli mi, iż waszym dworem targają liczne podziały i utarczki o rozmaite drobiazgi. Być może ze względu na niedoświadczenie w sprawowaniu władzy. Chciałbym wraz z Ottysławem zapewnić, iż zawsze możecie zwrócić się do nas o zbrojne wsparcie, jeśli wewnętrzne spory urosną do nieznośnych rozmiarów. Powinniście wiedzieć, iż nasze głosy liczą się poza granicami naszych prowincji, a podległe nam wojska gotowe są wspomóc zagrożonych braci w klejnotach szlacheckich wszędzie tam, gdzie występuje pilna i, hm, płynąca z głębi serca potrzeba. W imieniu barona Faviana składam ci tysięczne dzięki, panie Evadne skłoniła się kurtuazyjnie jezdzcowi. Sądzę jednak, iż minie wiele czasu, nim ktokolwiek w Dinander odczuje taką potrzebę, a tym bardziej poprosi o wsparcie. Naszą główną troską, podobnie jak waszą, jest szerzący się kult czcicieli węży. Dlatego właśnie poparliśmy wasze zamiary. Nasza prowincja zawsze unikała zadawania się z gadami kobieta rzuciła Sigmarkowi szyderczy uśmieszek. Gdy tylko rozprawimy się z zagrożeniem, powrócimy do Dinander, by uczynić tę prowincję silną i niezależną. Ha! Jak na osobę słabej płci, mówisz pani z wielką stanowczością! wtrącił Ottysław z ironiczną aprobatą. Twój suweren ma szczęście, iż go ochraniasz. Istotnie, jestem tylko kobietą odparła Evadne z takim samym sarkazmem. Ten sam błąd popełniło w przeszłości wielu moich przeciwników. Zapomnieli, że niewieścia dłoń może nie tylko prząść na kądzieli, ale także naciągać cięciwę łuku. Kilka kolejnych mil drogi minęło Evadne na zręcznym odpieraniu pogróżek i dwuznacznych komplementów barona Sigmarka oraz jego roślejszego kompana o mniej wyrafinowanej naturze. Gdy dwaj arystokraci znużyli się wreszcie dyskusją i cofnęli od czoła kolumny, Conan pozwolił sobie wyśmiać ich daremne wysiłki. W odpowiedzi Evadne zwróciła się przeciw niemu z gwałtownością, której oszczędziła władcom ościennych prowincji. Ciemny barbarzyńco, musiałeś otwierać gębę w ich obecności?! Cieszysz się z ujawnienia tym krętaczom, że nie jesteś tym, za kogo się podajesz? Nie rozumiesz, że to wyrafinowani przeciwnicy, knujący naszą zgubę na tuzin lat naprzód? kobieta chwyciła za skraj pancerza przy szyi fałszywego barona i zaczęła potrząsać nim z niepohamowanym gniewem. Powinnam była domyślić się, że nie nadajesz się do naszych celów! ku zaskoczeniu Cymmerianina, w oczach Evadne zalśniły łzy gniewu. Cóż, baronie Conanie, mam nadzieję, że zdołałeś nasycić swą barbarzyńską pychę. Właśnie zadałeś mojemu rodzinnemu miastu śmiertelny cios! Jechali dalej w milczeniu, nie tylko ze względu na rozgoryczenie Evadne. Krajobraz przed nimi zmienił się radykalnie. Dolina rozszerzała się, przechodząc w żyzną równinę, z której zbierały wodę dwie dziesiątki rzek zasilających bagna Varakiel. Niebo nabrało upiornej, brunatnoceglastej barwy. Była to opończa dymu. Jej gęstość i rozmiary świadczyły o wielkich spustoszeniach dokonanych przed wędrującą kolumną. Złowieszcza zasłona zakrywała całą wschodnią stronę nieboskłonu. Nad powłoką dymu skupiły się spiętrzone burzowe chmury. Conan pomyślał, że miedzianej barwy monstra przybyły tu na gody ze zrodzonymi pod gwiazdami mrocznymi zjawami. Tu i ówdzie spodnią stronę chmur znaczyły wiry ciemniejszego dymu, wzbijające się z odległych pożarów. Sądząc po ich obfitości, pożoga obejmowała całe wioski i lasy. Czciciele węży zaiste okazywali się siewcami wielkiego spustoszenia. Oznaki upadku widać było również w bezpośrednim sąsiedztwie traktu. Przed przeprawą przez rzekę Urlaub, wyprawa minęła sporo zamieszkanych osad i samotnie stojących chat. Chociaż mieszkańcy tych sadyb byli brudni i obszarpani, plony ubogie, a zwierzyna domowa karłowata i wychudzona, można było domyślić się, że przed przemarszem armii ukryto w zaroślach lepszy dobytek oraz kobiety. Jednakże w niżej położonych okolicach za mostem widać było tylko strawione przez ogień ruiny, osmalone zagajniki i sady oraz wydeptane i systematycznie ogołocone z plonów pola. Widok zniszczeń ciążył na sercach żołnierzy, podobnie jak świadomość, że od tej pory będą musieli polegać wyłącznie na wiezionych w taborach zapasach. Gdzie, na Croma, są trupy? zapytał w końcu Conan, przerywając milczenie panujące między nim a Evadne. W zamku Edram sądziłem, że wrzucono je do rzeki, lecz tu nie widzę ani jednej mogiły, ani jednego szkieletu, ani jednej gnijącej, zaszlachtowanej sztuki bydła! Kobieta wzruszyła ramionami. Krążą opowieści, iż podczas poprzednich napadów tego szaleństwa, wszyscy, od niemowląt po starców, byli nawracani na nową wiarę i zabierani z domów, by służyć wielkiemu prorokowi. Lud powiada, że rzadko można spotkać człowieka, zdolnego oprzeć się woli wielkiego Seta mówiła Evadne znużonym, pozbawionym emocji głosem, utkwiwszy wzrok w złowieszczym widnokręgu. Nie wiem, czy wyznawcy zła spustoszyli te ziemie, by pozbawić nas zaopatrzenia, czy po to, by uniemożliwić dezercję z własnych szeregów. Wiadomo jest, iż w przeszłości postępowali identycznie, lecz do tej pory nie chciałam dać wiary tym okropnym opowieściom. Możesz sobie wyobrazić, z czym przyjdzie się nam zmierzyć w niesamowitym półmroku jej stwierdzenie zabrzmiało posępnie i proroczo. To nie obszarpana banda heretyków, trawiona religijnym zaślepieniem! Cała ludność prowincji zjednoczyła się pod bronią. Nie zostało jej nic do stracenia. Zaczynam wątpić, czy mamy szansę na zwycięstwo. A czy możemy pozwolić sobie na przegraną? odpowiedział pytaniem Conan i szarpnął za lejce. Konie skoczyły do przodu, a Cymmerianin rozejrzał się na boki. W
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|