|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w górÄ™, myÅ›laÅ‚a: tylko jeszcze ten kawaÅ‚eczek! Po czym zza wzniesienia wyÅ‚aniaÅ‚a siÄ™ nowa stromizna. Mimo że staraÅ‚a siÄ™ jak mogÅ‚a dotrzymywać kroku innym, to i tak wlokÅ‚a siÄ™ na koÅ„cu - byÅ‚a rozczarowana i wÅ›ciekÅ‚a na siebie. Ale Jo zaczekaÅ‚ na niÄ…. - No i jak ci siÄ™ idzie? - zapytaÅ‚ przyjaznie. - GdybyÅ› wzięła mnie za rÄ™kÄ™, byÅ‚oby ci lżej. Zdyszana potrzÄ…snęła gÅ‚owÄ…. - Zatrzymaj siÄ™ na chwilÄ™ i posÅ‚uchaj, Jo! StanÄ™li oboje. OtaczaÅ‚a ich kamienna pustynia, daleko przed nimi wspinali siÄ™ ich trzej towarzysze, wyglÄ…dali jak kozice poÅ›ród skaÅ‚. - SÅ‚yszysz coÅ›? - zapytaÅ‚a Liv. - Nie, nic, najmniejszego dzwiÄ™ku. - No wÅ‚aÅ›nie. SÅ‚yszaÅ‚eÅ› kiedyÅ› takÄ… ciszÄ™? Znajdujemy siÄ™ ponad rzekami, ponad wszystkim, co szumi, góry jakby pochÅ‚onęły wiatr, tutaj panuje kompletna cisza. Cisza gór. - Nirwana - powiedziaÅ‚ Jo. - Dlaczego tak to nazywasz? - Ponieważ nirwana znaczy tyle co bezwietrzny , stan, gdy żaden wiatr nie wieje . Może jesteÅ›my martwi, a może znajdujemy siÄ™ w wiecznej pustce. - JeÅ›li tak, to nirwana jest czymÅ› bardzo piÄ™knym - stwierdziÅ‚a Liv. - Hallo! - woÅ‚aÅ‚ Morten z daleka. - Czy macie zamiar stać tam caÅ‚y dzieÅ„? - No tak, to akurat ktoÅ›, kto pozostaje niewrażliwy na piÄ™kno natury - westchnÄ…Å‚ Jo i ruszyÅ‚ dalej. - To prawda, ale i tak myÅ›lÄ™, że dzisiaj dociera do niego znacznie wiÄ™cej niż wczoraj - rzekÅ‚a Liv. - I nie jest już taki dokuczliwy w sprawie byle gÅ‚upstwa. - Może powoli zrobimy z niego czÅ‚owieka. Spójrz, tamci doszli do szczytu. Ale co siÄ™ tam dzieje? WyglÄ…da, jakby siÄ™ coÅ› staÅ‚o. Przyspieszyli kroku i wkrótce zbliżyli siÄ™ do chÅ‚opców, którzy machali do nich rÄ™kami. Na wierzchoÅ‚ku góry znajdowaÅ‚ siÄ™ kamieÅ„ oznaczajÄ…cy najwyższy punkt, a przy nim staÅ‚ jakiÅ› czÅ‚owiek. Liv poczuÅ‚a dziwne ssanie w żoÅ‚Ä…dku. CoÅ› jej mówiÅ‚o, że to spotkanie nie zwiastuje niczego dobrego. Postać na górze miaÅ‚a w sobie coÅ› niepokojÄ…cego, coÅ›, co wydawaÅ‚o jej siÄ™ grozne. To, oczywiÅ›cie, mógÅ‚ być turysta. Chyba jednak ów czÅ‚owiek czekaÅ‚ wÅ‚aÅ›nie na nich. ROZDZIAA VII WyglÄ…daÅ‚o na to, że mężczyzna nie ma żadnego bagażu. Ubrany byÅ‚ w szarozielonÄ… sportowÄ… kurtkÄ™ z kapturem, ciemne spodnie i wysokie gumowe buty. Kiedy podeszli bliżej, Liv stwierdziÅ‚a, że jest to niewysoki, ciemnowÅ‚osy, mniej wiÄ™cej czterdziestoletni czÅ‚owiek. Na ich widok zaczÄ…Å‚ coÅ› krzyczeć, ale sÅ‚owa ulatywaÅ‚y z wiatrem. - Czy panienka nazywa siÄ™ Liv Larsen? - Tak - odpowiedziaÅ‚ Jo. Mężczyzna podszedÅ‚ jeszcze kilka kroków, Liv kurczowo Å›ciskaÅ‚a rÄ™kÄ™ Jo. - Jestem z górskiego hotelu Bjørnemyr - oznajmiÅ‚. - Mam wiadomość dla Liv Larsen. - Dla mnie? - zapytaÅ‚a Liv z niedowierzaniem. - Telefonowano do nas - wyjaÅ›niÅ‚ mężczyzna. - To siostra panienki, powiedziaÅ‚a, że powinna pani natychmiast wracać do domu, bo mama jest ciężko chora. OdprowadzÄ™ paniÄ… do hotelu, a stamtÄ…d odwiezie paniÄ… samochód, panno Larsen. Liv byÅ‚a jak sparaliżowana. - Mama... chora? Ale... - Niepokój o matkÄ™ spadÅ‚ na niÄ… jak ciężkie brzemiÄ™. DochodziÅ‚o do tego rozczarowanie, że bÄ™dzie musiaÅ‚a wracać, że trzeba bÄ™dzie opuÅ›cić Jo. - Gdzie znajduje siÄ™ ten hotel Bjørnemyr? - zapytaÅ‚ Jo. - DokÅ‚adnie na północ stÄ…d, u podnóża tamtej góry. - A jak jest poÅ‚ożony w stosunku do Månedalen? - Na zachód od doliny. - W takim razie nasze drogi tutaj muszÄ… siÄ™ rozejść, Liv - stwierdziÅ‚ Jo. - Bardzo mi przykro, że spadÅ‚o na ciebie takie zmartwienie. Mam nadziejÄ™, że z mamÄ… wszystko bÄ™dzie dobrze. - Ale, Jo... - szepnęła. - PomyÅ›l, to może być zasadzka. - Dlaczego? Masz przecież towarzystwo aż do samego hotelu, a stamtÄ…d odjedziesz samochodem prosto do domu. Nie powinnaÅ› wiÄ™c siÄ™ bać! Wszystko uÅ‚oży siÄ™ dobrze, zoba- czysz. I chociaż jest mi przykro, że musisz zawrócić i przerwać wycieczkÄ™ tak blisko celu, przecież niedÅ‚ugo znowu zobaczysz Finna, kiedy on również wróci do Ulvodden. - Finna? - syknęła Liv. Nie miaÅ‚a odwagi mówić gÅ‚oÅ›no. - Jak możesz być taki gÅ‚upi, by sÄ…dzić, że bÄ™dzie mi brakowaÅ‚o akurat jego? - Czy to nie w nim jesteÅ› zakochana? - Nigdy nie byÅ‚am! - parsknęła ze zÅ‚oÅ›ciÄ…. - W każdym razie nie na poważnie. A teraz siÄ™ po prostu bojÄ™! Z tobÄ… czuÅ‚am siÄ™ bezpieczna, ty jednak pójdziesz innÄ… drogÄ…. BojÄ™ siÄ™ tego czÅ‚owieka, Jo! - Opanuj siÄ™! Do widzenia, Liv, i wszystkiego najlepszego. Milo byÅ‚o ciÄ™ poznać. Nie miaÅ‚a wyjÅ›cia. PożegnaÅ‚a siÄ™ z resztÄ… grupy i poszÅ‚a za nieznajomym w dół zbocza. Raz jeszcze odwróciÅ‚a siÄ™ i zobaczyÅ‚a, że jej niedawni towarzysze zeszli już dość nisko po swojej strome. Wkrótce zniknÄ™li jej z pola widzenia i zostaÅ‚a sama w górach z
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|