|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Namiotu. Jest dobrze strzeżony, bowiem mieszkańcy Quarzhasaat wracali jeszcze potem i musieliśmy bronić naszej Zwiętej Dziewczyny przed ich zakusami. To akurat było proste. Ale wspomniałeś coś, książę Elryku, o naszym wrogu, którego pochowaliśmy? Co o nim wiesz? Elryk odczekał tylko kilka sekund, nim się odezwał. Opowiedział Raikowi Na Seemowi wszystko, co się zdarzyło: jak został podstępnie oszukany przez lor- da Gho, co przykazano mu odnalezć i do jakiego lord Gho uciekł się szantażu. Nie chciał kłamać starcowi, co najwyrazniej zostało docenione, bo chociaż twarz Pierwszego Najstarszego pociemniała od gniewu, to gdy opowieść dobiegła koń- ca, Raik Na Seem uścisnął ramię Elryka w geście wyraznej sympatii i współczu- cia. Ironia tkwi w tym, przyjacielu, że wszystko to istnieje tylko w naszej poezji i nigdy nie słyszeliśmy o Perłowej Fortecy. Winieneś wiedzieć, że nie chcę skrzywdzić Zwiętej Dziewczyny po- wiedział Elryk. I że jeśli mogę pomóc jakkolwiek tobie lub twoim ludziom, uczynię to z ochotą. Moja misja kończy się tutaj i teraz. Ale trucizna zabije cię, zanim znajdziesz antidotum. Potem on zabije twoje- go przyjaciela. Nie, nie, spójrzmy na sprawę inaczej, książę Elryku, i poszukajmy pozytywnych rozwiązań twego problemu. Zresztą jest to nasz wspólny problem, jak sądzę, bowiem wszyscy padliśmy ofiarą tego rychło martwego już władcy. Musimy zastanowić się, jak zniweczyć jego intrygi. Możliwe też, że moja cór- ka naprawdę wie coś o legendarnej Perle, bowiem jest naczyniem zawierającym całą naszą mądrość i już teraz wie więcej, niż moja biedna głowa kiedykolwiek pomieści. . . Jej wiedza i inteligencja są równie godne podziwu jak jej piękność i wdzięk powiedział Alnac Kreb, wciąż wzburzony postępkami Quarzhasaatyńczyków wobec Varadii. Gdybyś ją znał, Elryku. . . urwał, roztrzęsiony. Wszystkim nam przyda się chyba teraz odpoczynek powiedział starzec. Będziecie naszymi gośćmi, a rano zabiorę was do Spiżowego Namiotu, by rzu- cić okiem na moją śpiącą córkę i miejmy nadzieję, że połączywszy naszą wiedzę znajdziemy sposób, by zwrócić jej umysł ku jawie. Tej nocy, śpiąc w luksusie, który odnalezć można jedynie w namiocie boga- tego nomady, Elryk znów śnił o Cymoril uwięzionej przez Yyrkoona w narko- tycznym transie. Wydawało mu się, że leży tuż obok niej, że są jednym i tym samym, jak zwykle bywało, gdy sypiali razem. Nagle ujrzał nad sobą wysoką po- stać Raika Na Seema i wiedział, że nie tamten pamiętany z odległego dzieciństwa neurotyczny tyran był kiedyś jego ojcem, ale ten właśnie starzec i zrozumiał, skąd wzięły się obsesje tyczące moralności i sprawiedliwości. To Bauradimowie byli jego prawdziwymi przodkami. . . Ogarnął go spokój wraz z nowym, niepoko- 55 jącym uczuciem. Gdy się obudził rano, poczuł pragnienie, to eliksir upominał się o swoje prawa. Elryk sięgnął po manierkę i upił mały łyk, po czym wstał, umył się i przyłączył do Alnaca i Raika Na Seema siedzących już przy śniadaniu. Potem starzec zawołał o rącze i wytrzymałe wierzchowce, z których znany był klan Bauradimów i zaraz przyprowadzono im trzy z oazy, która kipiała od wszel- kiej aktywności. Swoje przedstawienia zaczęli już komedianci, kuglarze i zakli- nacze węży, wokół gawędziarzy i bardów zebrały się grupy dzieci, podczas gdy ich rodzice zajmowali się interesami. Dosiedli rumaków i odjechali w kierunku rysujących się mgliście na porannym horyzoncie Strzępiastych Filarów, gór od wieków rzezbionych przez wiatry Pustyni Westchnień, aż naprawdę przypominać zaczęły wielkie kolumny obtłuczonego czerwonego kamienia wspierające samo sklepienie nieba. Elrykowi wydawało się z początku, że widzi ruiny jakiegoś sta- rożytnego miasta, ale Alnac Kreb wyprowadził go z błędu. W rzeczy samej, w tej okolicy spotkać można wiele ruin farm, małych wio- sek, a nawet całych miast, niegdyś pochłoniętych przez pustynię, a teraz czasem odsłanianych przez wiatry. Wielu budowało tu nawet po nadejściu pustyni, wie- rzyli, że wszystko szybko wróci do normy. Nie pierwsi to i nie ostatni budujący zamki na piasku. . . Raik Na Seem pewnie prowadził ich przez pustynię, chociaż nie korzystał z mapy ani z kompasu. Najwyrazniej znał drogę lub odnajdywał ją instynktem. Zatrzymali się tylko raz, przy niewielkiej kolonii kaktusów niemal całkowicie zasypanych przez piasek. Raik Na Seem uciął kilka roślin tuż przy korzeniach, obrał je zręcznie i rozdał soczyste kawałki przyjaciołom. Kiedyś płynęła tu rzeka powiedział. Jej ślad trwa głęboko pod ziemią. Kaktusy pamiętają. Słońce sięgało zenitu i Elrykowi zaczęło dokuczać gorąco. Chcąc dotrzymać kroku pozostałym dwom, musiał łyknąć nieco eliksiru. Dopiero pod wieczór, gdy Strzępiaste Filary były już wyraznie bliżej, Raik wskazał na coś lśniącego w ostat- nich promieniach słońca. To Spiżowy Namiot. Ludzie pustyni udają się tam, gdy muszą oddać się medytacjom. To wasza świątynia? spytał Elryk. Najbardziej ze wszystkiego przypomina świątynię. Tam zagłębiamy się w nasze wnętrze. To jedyne, co w jakimś stopniu łączy nas z religiami Zacho- du. Tam też mieszka nasza Zwięta Dziewczyna, wyobrażenie naszych ideałów, naczynie mądrości naszej rasy. Zawsze tam przebywa? spytał zdumiony Alnac.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|