|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
NIEBEZPIECZNA MIAOZ 185 więc twoja babka wyjechała z Barb, a po powrocie powie- działa wszystkim, że jej wnuczka to jej córka. Barb nie jest twoją siostrą, kretynko, tylko twoją matką! Odłożył słuchawkę, a Delia siedziała na sofie jak sparali żowana. Nie mogła się ruszyć z miejsca, dusiła się z braku powietrza. Barb jej matką? To musi być kłamstwo. Na pewno tak! Jednak Barney rzeczywiście był do niej podobny. Barney i Barb byli dla niej lepsi niż jej zmarła matka. Barney zawsze okazywał jej dużo serca. Kochał ją i Barb także ją kochała. I było to coś więcej niż tylko siostrzana miłość. Dlaczego Barb jej tego nie powiedziała? Przez następną godzinę zamar twiała się i złościła na przemian, czekając na ich powrót. W końcu wrócili, roześmiani i rozbawieni, bo przetańczyli większą część wieczoru. Byli ogromnie zadowoleni, póki nie zobaczyli stężałej twarzy Delii. - Dzwonił Fred Warner - powitała ich lodowatym tonem. Barb spojrzała na nią niepewnie, a potem odłożyła na stolik wieczorową torebkę. - I co? - rzuciła od niechcenia. - Powiedział mi, że Barney jest moim ojcem, a ty jesteś moją matką. - Delia błagała ją wzrokiem, by zaprzeczyła. Barney jakby zapadł się w sobie. Usiadł ciężko na sofie. ~ Mówiłem ci, że to tylko kwestia czasu - rzucił przytłu- mionym głosem. - Trzeba jej było powiedzieć wcześniej! - Więc to prawda! - wykrztusiła Delia. Barb wybuchnęła płaczem i pobiegła do łazienki, zatrza skując za sobą drzwi. Barney został z Delią, która wyglądała tak, jakby świat zwalił jej się na głowę. - Dlaczego? - wykrztusiła. Barney bezradnie rozłożył ręce. - Bytem żonaty, kochanie - powiedział. - A moja żona zrobiłaby wszystko, byle nie stracić moich pieniędzy. Nigdy 186 NIEBEZPIECZNA MIAOZ mnie nie kochała, tylko patrzyła, co jeszcze może ze mnie wyciągnąć. Barb poznałem w San Antonio, pojechałem tam w interesach. - Uśmiechnął się na to wspomnienie. - Przyje chała z koleżanką i przyszły wieczorem do tego samego baru co ja. Była ubrana bardzo seksownie i starannie umalowana, więc pomyślałem, że ma dwadzieścia parę lat. - Westchnął. - Tak to się zaczęło, a kiedy się zorientowałem, że to niewin ne dziecko, było już za pózno. Barb wróciła do domu i ani słówkiem nie wspomniała o mnie swojej matce. Nawet kiedy się okazało, że jest w ciąży. Dopiero po dwóch latach dowie działem się o tym, co się stało. Byłem już wtedy rozwiedzio ny, a twoja babcia powiedziała wszystkim, że jesteś jej dziec kiem, żeby ratować opinię Barb. Urodziłaś się siedem miesię cy po śmierci dziadka, więc mówiło się, że jesteś pogro- bowcem. - Przez te wszystkie lata wierzyłam w to - wyszlochała Delia. - Tyle razy chciałem ci powiedzieć. - Barney był szcze rze zgnębiony. - Barb się nie zgadzała. Trzymano cię pod kloszem z obawy, byś nie popełniła takiego błędu jak ona. - A jednak nie poskutkowało - powiedziała głucho Delia. - Tak. - Barney skrzywił się. - Gdybyśmy cię wcześniej wysłali do domu, może byś się nigdy nie dowiedziała. Prze klęty Fred! - Prędzej czy pózniej i tak by się wydało - zauważyła Delia. Było jej go szczerze żal. Podobnie jak Barb... - Co powiesz Barb? - zapytał cicho. - Nie chcę jej teraz widzieć - odparła ostro. - Wrócę do domu. W ostatnim tygodniu moje życie legło w gruzach. Wy jadę jutro, z samego rana. - Dobrze. Skoro tak chcesz. - Tak, chcę tego - powiedziała głucho, a potem się zawa- NIEBEZPIECZNA MIAOZ 187 hała. - A co z Marcusem? - zapytała. - Znów będą go próbo wali zabić? - Nie wiem, kochanie, ale podejrzewam, że tak. Ale on ma przyjaciół - zapewnił ją. - Oddanych przyjaciół, którzy zrobią wszystko, żeby go ochronić. Mogę ci to obiecać. - Dzięki - odparła ze ściśniętym gardłem. - Złamaliśmy ci życie. Nie jesteś mi nic winna. Był jej ojcem, a ona przez tyle lat o tym nie wiedziała. Szkoda, że musiała się dowiedzieć w takich okolicznościach. %7łycie potrafi być okrutne, myślała z goryczą, kiedy znalazła się w swoim pokoju. ROZDZIAA 12 Nazajutrz Delia wstała o świcie. Właśnie pakowała swoje rzeczy, kiedy usłyszała pukanie, a zaraz potem do pokoju weszła Barb. Delia popatrzyła na nią jak na obcą osobę. Miała czerwone, zapuchnięte oczy i wyglądała na załamaną. - Wiem, że nie chcesz ze mną rozmawiać - powiedzia ła - ale błagam, poświęć mi minutę! Delia milczała. Nie otrząsnęła się jeszcze z szoku po ostat nich rewelacjach. - Miałam szesnaście lat, a mama była bardzo surowa. Uważałam, że jest zacofana - mówiła cicho Barb. - Dlatego w któryś weekend pojechałam z koleżanką do San Antonio. Kupiłyśmy sobie tanie sukienki, umalowałyśmy się i po szłyśmy do baru. Barney był sam. Zaczęliśmy rozmawiać. Był taki miły. Kiedy wychodził, poszłam z nim. Nie wiedzia-| łam, że jest żonaty - dorzuciła zgnębiona, ocierając oczy chusteczką. - Musiałam wracać do domu, a bałam się mu przyznać, ile mam lat, więc wyszłam bez słowa. Delia usiadła i splótłszy ręce, czekała na dalszy ciąg. Barb także usiadła. Trochę jej ulżyło, że Delia zgodziła się ją wysłuchać. - Kiedy się przekonałam, że jestem w ciąży, byłam załama na. Nie tylko dlatego, że nie wiedziałam, co robić, ale że musia łam powiedzieć mamie. Wiedziałam, że będzie się bardzo wsty- NIEBEZPIECZNA MIAOZ 1 8 9 dziła przed ludzmi, ale nie mogłam tego bez końca ukrywać. Co gorsza, stało się to wkrótce po śmierci taty i mama była bardzo przygnębiona. Jednak myśl o dziecku pomogła jej się podzwignąć z depresji - dodała z bladym uśmiechem. - Maskowałam mój stan obszernymi ubraniami, a potem wyje chałyśmy z mamą do jej kuzynki. Po powrocie do Jacobsville mama powiedziała wszystkim, że to jej dziecko. - Ale dlaczego? - zapytała Delia. - Nawet dziś w małych miasteczkach niełatwo żyć z nie ślubnym dzieckiem - odparła Barb zrezygnowanym tonem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|