|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Głęboki tembr jego głosu wprawił w drżenie jej ciało. - I założę się, że zrobią się czerwone jak wisienki, gdy zanurzę je głęboko w ustach, zacznę pieścić językiem, może nawet lekko kąsać. Na myśl o jego białych zębach zaciskających się na sztywnych brodawkach z głębi jej gardła wydobył się jęk. - O! - Spojrzał na nią z wysokości jej biustu. - Znów reagujesz na wspomnienie o gryzieniu. Coś mi mówi, skarbie, że się dogadamy w łóżku. Zaczął się zsuwać niżej. Vanessa nie spuszczała z niego wzroku. Tuż obok mogłoby dojść do wybuchu bomby atomowej, a ona nawet by nie mrugnęła. Jackson spojrzał wymownie na jej uda, a potem znów popatrzył w oczy. - Rozłóż. - Słucham? - Rozłóż nogi. Zawahała się, bo nie była pewna, czy zniesie jego wzrok w miejscu, o które najwyrazniej mu chodziło. Jackson jednak nie ustępował. Czekał cierpliwie. Jakby wiedział, że to tylko kwestia czasu. W normalnych okolicznościach Vanessa bez trudu poradziłaby sobie z takim facetem. Nie ulegała byle komu tylko dlatego, że sobie tego życzył. Zgodziła się przekazać mu kontrolę wyłącznie na czas trwania ich romansu, a nawet wtedy wyłącznie podczas seksu. Jackson uniósł brew i przecinająca ją blizna ułożyła się pod innym kątem. - Boisz się, że mogłabyś złamać własne zasady, MacGregor? Cholera. Ten facet lubił ją prowokować. Co nie oznacza, że ona musi się na to zgadzać... prawda? Miała już odpowie- dzieć stanowczym nie", ale Jackson uśmiechnął się nagle. O nie. Nie pokaże mu, jak bardzo na nią działa. Też uniosła brew i powoli rozchyliła nogi, maksymalnie szeroko. Jackson nie triumfował, choć przecież miał świadomość, że był górą. Jakby jego arogancja służyła mu tylko za narzędzie do osiągania własnych celów, a gdy już dostał, co chciał, mógł zrzucić maskę i ujawnić namiętnego mężczyznę, który chciał uwieść ją słowami i doprowadzić do wrzenia. Zanurzył się w basenie do ramion; jego głowa znalazła się na poziomie brzegu, dokładnie naprzeciwko jej krocza. Vanessa zagryzła wargi, modląc się w duchu, żeby ta męczarnia nie trwała długo. - Chryste, Vanesso... - wydusił z trudem, jakby coś ścisnęło go za gardło. Wpatrywała się w jego twarz, chcąc odgadnąć jego myśli. Wbijał wzrok w miejsce zbiegu jej ud, płatki nosa rozchylały się lekko, a mięśnie na policzkach drgały co kilka sekund. Wyglądał tak, jakby z trudem nad sobą panował. - Jesteś taka wilgotna, że przemokły ci spodenki. - Miałam długi okres abstynencji - odezwała się słabym, drżącym głosem. Niemającym niemal nic wspólnego z jej zwykłą pewnością siebie. - Teraz nawet kangur by mnie uwiódł. Nie pochlebiaj sobie. - Akurat - skwitował sarkastycznie. Nachylił się tak, że drżenie, w jakie wprawiał ją jego niski głos, doprowadziło ją niemal do orgazmu. - Jedno słowo, skarbie, a rozwiążę twój problem. - N-nie. - Daj spokój. Nie złamiesz przecież swoich zasad, tylko je trochę nagniesz. - Odrobina silnej woli nie zaszkodzi. Wytrzymamy. Jesteśmy w końcu dorośli. - Równie dobrze mogłaby powiedzieć, że wierzy w Zwiętego Mikołaja - mówiła z równym przekonaniem. - Zgadza się, do cholery, jesteśmy dorośli. O to mi właśnie chodzi - stwierdził ze złością i wstał. Zaklął pod nosem i uderzył dłonią w betonowy brzeg, aż podskoczyła. - Powinniśmy robić, co nam się podoba i kiedy nam się podoba. Nie jesteśmy dziećmi, które muszą kłaść się spać po dobranocce. Jego jawna pogarda całkiem ją otrzezwiła i wyrwała z wywołanego pożądaniem stuporu. Cofnęła się i podniosła na nogi. - Słuchaj, możesz uważać, że to głupie, ale to bez znaczenia. Liczy się tylko to, że to ważne dla mnie. Jeśli więc twoim zdaniem za bardzo świruję, to żaden problem. Dla mnie to nie kłopot. Skorzystam z wibratora. W zupełności mi wystarczy. Jednym płynnym ruchem Jackson wsparł się o brzeg basenu i wyskoczył z wody. Stanął nad nią, ociekając wodą, podniecony i wściekły. - W dniu, w którym kobieta wybierze wibrator zamiast mnie, chyba się wykastruję. Podszedł do drewnianego fotela, na którym leżał ręcznik, owinął go sobie szybkim ruchem wokół bioder i ruszył w stronę sypialni. Zatrzymał się dopiero przed drzwiami. - Lepiej się naciesz ostatnimi godzinami swojej niezależności, Vi. Bo potem... jesteś moja. Jackson wziął najdłuższy i najzimniejszy prysznic w swoim życiu i nawet sobie ulżył pod lodowatym strumieniem, a mimo to ciągle mu stawał na samą myśl o tym, że wejdzie w kobietę, która leżała sama na monstrualnym łóżku ledwie kilka metrów dalej. To czekanie go wykańczało. Vanessa spała spokojnie, więc pewnie myślała, że zaczną rano. To zle myślała. Jackson zerknął na zegar na ścianie i uśmiechnął się pod nosem. Za pięć minut północ, oficjalnie wtorek, więc nie miał zamiaru zwlekać ani chwili dłużej z rozpoczęciem trzydniowego maratonu namiętności i erotyzmu. Wskazówki odmierzały kolejne minuty, a on obmyślał plan działania: co zrobi najpierw, a co potem. Decyzja niemal go przerastała. Chciał zrobić wszystko naraz. Pierwszy stosunek nie będzie długi i niespieszny. Oboje byli na to zbyt napaleni. Położył się obok Vanessy na łóżku. Jej ciało okrywało tylko prześcieradło, bo nawet przy włączonej klimatyzacji było raczej gorąco. Ostrożnie zsunął z niej nakrycie, aż ukazała mu się w całej okazałości. Przysunął się do niej, przytulając ją delikatnie. Poruszyła się we śnie i oparła głowę o wewnętrzną część jego ramienia, przyciskając się mocniej plecami do jego piersi. Przesunął wolną rękę wzdłuż jej uda aż do biodra. Szorty nie stanowiły dla niego żadnej bariery: podwinęły się, gdy objął dłonią gładki, krągły pośladek i ścisnął go lekko. Vanessa mruknęła cicho i wypięła mocniej pupę, przyciskając ją do jego członka, który bardzo się starał wyskoczyć z bokserek. Jackson wtulił nos w szyję Vanessy i wciągnął głęboko w płuca jej zapach, a jednocześnie pozwolił dłoni powędrować pod koszulkę i odszukać pełną pierś, która idealnie dopasowała się do kształtu jego dłoni. Vanessa zareagowała momentalnie: zaparła się o niego ramionami, próbując wtulić się mocniej w jego dłoń.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|
|
|