|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
– Podejrzewam, że za parę godzin wszyscy będą o nas wiedzieli, jednak nie miałem sumienia prosić panny Menzies o dyskrecję, skoro poszła nam na rękę. – Wiem, kochanie. Z pewnością dobrze nam życzy. Pomyśleć tylko, że jeśli dostaniemy bilety, to jutro wylecimy do Paryża, a pojutrze spotkamy się z Rosamund. Chyba będzie ogromnie zaskoczona. – To zapewne najlepszy sposób, żeby wiedzieć, na czym stoimy. Tym niemniej, kochanie, bez względu na wynik tej wizyty, po powrocie skontaktujemy się z naszymi szanownymi rodzicami i zajmiemy się sobą! – Tyle się dzieje, że jestem naprawdę oszołomiona. Czy panna Menzies zgodziła się, żebyśmy na czas wyjazdu zostawili Andre w Lodge? – Tak. Przed twoim przyjściem powiedziała, że Andre może tu zostać tak długo, jak chcemy. Zamierza powiadomić o tym zarząd szpitala, żeby nie było niepotrzebnych problemów. – Wspaniale. – Laura spojrzała na zegarek. – O Boże, muszę już iść i pomóc Pearl przy zmianie opatrunków. Skinął głową i pocałował ją w policzek. – Dziś wygląda pani olśniewająco, siostro Meadows – rzucił prowokująco – proszę więc dopilnować, żeby nikt się pani nie oświadczył, zanim znów panią spotkam! Idę zarezerwować bilety na samolot i jeśli się da, jutro lecimy. Delikatnie dotknęła jego twarzy. – Cudownie! Zaczynam nawet optymistycznie myśleć o spotkaniu z Rosamund. – Dzięki. Kocham cię, najdroższa. Zadzwonię, jak tylko wszystko załatwię. Następnego dnia wylądowali na Heathrow, w pobliskim hotelu przespali w oddzielnych pokojach kilka godzin i o świcie wsiedli do pierwszego samolotu do Paryża. Z lotniska Charlesa de Gaulle'a pojechali taksówką do małego hoteliku w pobliżu opery. – Przepraszam, Lauro, niczego lepszego nie mogłem znaleźć. Za mało czasu – usprawiedliwiał się Peter, patrząc na niewielki, skromny budynek. – To nieważne – oświadczyła z uśmiechem. – Kto wie, może dopisze nam szczęście i jutro będziemy już w Lodge? – Optymistycznie rzecz biorąc, pojutrze. Zaraz zadzwonię do Rosamund, żeby umówić się na spotkanie. W pokoju Laura rozpakowała walizkę i wzięła prysznic. Gdy wychodziła z łazienki, rozległo się pukanie i Peter, zamknąwszy za sobą drzwi, oznajmił: – Załatwione. Spotkamy się wieczorem w Ritzu. Razem z mężem wynajmują tam apartament. – Wyraźnie był w lepszym nastroju. – Czy była zdziwiona twoim telefonem? – Nie sądzę. Raczej oczekiwała go. Nagle, jak gdyby dopiero zauważył, że Laura jest w negliżu, ruszył ku niej. Całowali się tak, jakby za chwilę mieli się rozstać na zawsze. – Boże, nie wytrzymam tego dłużej. Wyjdźmy stąd jak najszybciej. Taksówka zatrzymała się przed imponującym wejściem do hotelu. Nagle Laurę ogarnęły obawy. Peter, wyczuwając jej zdenerwowanie, wziął ją pod rękę i wkrótce zaprowadzono ich do sali Espadon Grill, gdzie czekała na nich Rosamund z mężem. Na widok Laury na twarzy wytwornej, jak zwykle, kobiety pojawił się przelotny grymas. – To Laura Meadows – przedstawił ją Peter. – Jest pielęgniarką w Lodge, gdzie widziałaś' Andre. Rosamund spojrzała na męża, szukając w nim wsparcia. Mężczyzna po prostu uśmiechnął się do niej i po zakończeniu prezentacji uprzejmie uścisnął dłoń Laury. – Miło mi panią poznać. Cieszę się, że spędzimy ten wieczór w pani towarzystwie. – Jego opanowanie wpłynęło kojąco na żonę. Peter nie zamierzał tracić czasu. Zaledwie usiedli przy stoliku, oznajmił: – Laura jest moją narzeczoną. Wybuch granatu nie wywołałby w Rosamund większego wstrząsu. Jej twarz poszarzała. Z trudem spytała: – Chcesz... poślubić Laurę? – Jak najszybciej. Pierre z niepokojem przyglądał się żonie i mówił coś do niej szybko po francusku. Laura zauważyła, że Rosamund drżą ręce; nieoczekiwana wiadomość musiała być dla niej szokiem. Nagle wstała, lekko zachwiała się i wspierając się na ramieniu męża, powiedziała: – Proszę mi wybaczyć i nie przeszkadzać sobie. Pierre za chwilę do was wróci, a po posiłku spotkamy się w naszym pokoju. Kiedy dwie godziny później weszli do utrzymanego w jasnoniebieskiej tonacji pokoju, Rosamund w pozycji półleżącej odpoczywała na kanapie. Najwyraźniej odzyskała już panowanie nad sobą i jej twarz była lekko zaróżowiona. Atmosfera jednak była bardzo napięta i Laura zaczęła poważnie obawiać się o wynik tego spotkania. – Podczas naszej ostatniej rozmowy wiedziałeś, że chcesz poślubić Laurę? – zwróciła się do Petera ze znużonym uśmiechem. – Nie. Miałem wtedy zbyt wiele zmartwień. Moi rodzice wyrazili chęć opieki nad Andre, zanim znajdę pracę i dom. Potem... czas by pokazał. Oczy Rosamund zaszły łzami. – Marika była moją ukochaną siostrą i umarła – wyjaśniła Laurze. – Moi rodzice też, podczas tej strasznej tragedii. Jestem ostatnia z rodziny. Jako kobieta zrozumiesz, że skoro nie mogę mieć własnych dzieci, chciałam mieć małego Andre... – Rozumiem – powiedziała miękko Laura. – Ale... – Rosamund zamilkła na chwilę i ścisnęła dłoń męża, który usiadł przy niej. – Myślę, że ty i Peter jesteście bardzo szczęśliwi. Widzę to w twoich oczach. Tak? Peter skinął głową, nie rozumiejąc, ku czemu zmierza Rosamund. Nie lubił jej. A z drugiej strony, choć była siostrą kobiety, którą kochał, prawie jej nie znał.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|