|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jeszcze o kilka centymetrów wyższy i jakieś dziesięć lat starszy, choć jego wygląd zu- 23 pełnie na to nie wskazywał. Jako syn Azjatki i Amerykanina pływającego po Dalekim Wschodzie miał w sobie krew orientalną, a jego twarz nie zdradzała wieku. Wyglądał teraz zupełnie tak samo jak osiem lat temu, gdy spotkali się po raz pierwszy. Było to w dniu, kiedy Ohr uwolnił kilku członków załogi Nathana z aresztu w St. Lucia, a Richard akurat siedział z nimi w jednej celi. Zdołał przekonać Ohra, żeby go ze sobą zabrali. Gdy się dowiedział, jakie jest ich zajęcie, nie musiał się długo namyślać, czy ma się do nich przyłączyć. Karaiby to nie był cel wybrany przez Richarda. Po prostu tam właśnie płynął pierwszy statek z Anglii w dniu, gdy zdecydował się ją opuścić. Rejon tysięcy wyse- pek stanowił dobre miejsce na kryjówkę, czego zresztą Richard wcale jeszcze wtedy nie wiedział. Ale nie było to dobre miejsce do pracy dla młodego, snobistycznego An- glika. Rozkapryszony siedemnastolatek nie zdawał sobie sprawy, że aby tam prze- trwać, musi się dostosować, więc miotał się i obijał przez cały rok od wyspy do wy- spy, z jednej pracy do drugiej. Ciągle go wyrzucano, bo jak na zwykłego robotnika był zbyt arogancki. Wtedy też co jakiś czas trafiał do więzienia, gdyż nie był w stanie opłacać czynszu w najgorszych nawet ruderach. Jak na ironię Richard i Ohr wylądowali w Indiach Zachodnich z całkiem prze- ciwstawnych powodów. Ohr znalazł się tam w nadziei odnalezienia swojego ojca, któ- rego nigdy nie widział na oczy, a Richard uciekł tam od ojca, którego nie mógł ścier- pieć. Poznanie Ohra tamtego dnia w więzieniu w St. Lucia prawdopodobnie uratowa- ło Richardowi życie. W Nathanie Brooksie i jego załodze odnalazł nową rodzinę i T LR przyjaciół, bliższych, niż miał kiedykolwiek, a także pracę, którą naprawdę lubił. – Też? – podchwycił Ohr. – Więc Gabby znów suszyła ci głowę swoimi obawa- mi? – Czy ta kochana dziewczyna zajmie się kiedyś własnym życiem? – skomento- wał Richard. – Jest tylko jedna sprawa, którą ona cię prześladuje, i mówię to z niechęcią, ale... – Tak, tak, całkowicie się z nią zgadzasz – przerwał mu Richard z nutą roz- drażnienia. – Drażliwy jesteś. Ale powiedz mi, czy kochasz Georginę Malory, bo rzeczywi- ście ją znasz, czy tylko zafascynowała cię jej uroda? I nawet nie musisz mi odpowia- dać, po prostu zastanów się nad tym. Czy jego przyjaciele naprawdę uważają, że jego miłość jest wyimaginowana? Ri- chard nie miał nic przeciwko udzieleniu odpowiedzi. – Ohr, bardzo długo z nią rozmawiałem. Nigdy jeszcze nie spotkałem kobiety, z którą tak łatwo się rozmawia... no, oprócz Gabby. Ale wiem też, że Georgina ma 24 wspaniałe poczucie humoru. Widziałem na własne oczy, jak jest oddana swoim dzie- ciom. Nie brak jej odwagi: zauważ, za kogo wyszła za mąż. I lubi przygody: w zeszłym roku osobiście wzięła udział w uwalnianiu przyjaciela. Dla mnie jest pod każdym względem idealna! – Oprócz tego, że kocha innego. Jedna mała przeszkoda w tym życiu, jakiego dla siebie pragnął? Kobiety, z którymi zwykle się zadawał, to dziewki w tawernach, cudownie swawolne, ale żadnej z nich nie potrafiłby sobie wyobrazić jako matki swo- ich dzieci. Przez wszystkie te lata nie spotkał jednej kobiety, poza Gabrielle, która w jego mniemaniu mogła dać mu dużą, kochającą rodzinę, o jakiej marzył. Rodzinę zupełnie inną od tej, w której przyszedł na świat. Gdyby nie to, że Gabby była jedyną córką jego kapitana i zostali oboje tak dobrymi kumplami, zalecałby się do niej. Ni- kogo innego tak odpowiedniego dla siebie nie spotkał aż do chwili, gdy poznał Geor- ginę Malory. Była ona ucieleśnieniem wszystkiego, czego w życiu pragnął. Nie mógł zrezygnować z tej kobiety. Jak na ironię mężczyzna, z którym wzięła ślub, nie wzbudzał jego obaw. Wprost przeciwnie, napawał go nadzieją. Jak to możliwe, żeby kochała takiego brutala jak James Malory? Richard po prostu nie mógł w to uwierzyć. Postanowił więc czekać, aż Georgina odzyska rozsądek i zostawi tego mężczyznę. Chciał, aby wiedziała, że będzie na nią czekał z otwartymi ramionami. Ohr pokręcił głową. – No dobrze, nic już nie powiem... no, może jeszcze tylko to jedno – oznajmił. – T LR Nie lubię pogrzebów, więc przynajmniej nie spraw, żebym musiał przyjść na twój. Richard się żachnął. – W przeciwieństwie do tego, co uważacie ty i Gabby, ja naprawdę wolałbym przeżyć całe życie aż do naturalnego zgonu niż zginąć z rąk potwora. Nie mam za- miaru znów próbować odciągać ją od męża, Ohr. Przysięgam, że nie. – To jest uczciwe. Trzymaj się od niej z daleka, a wszystko będzie dobrze. Richard nie odpowiedział i odwrócił wzrok.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|