|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mylisz. - Nawet o tym nie myślę. Pan Fitzhugh zapewnił, że nie masz najmniejszych szans. - Uśmiechnęła się słodko. - Przyznaję, że testament jest absurdalny, zwłaszcza teraz, kiedy byłam zmuszona mieszkać pod jednym dachem z Michaelem przez tyle miesięcy. - Przerwała na chwilę. - Muszę powiedzieć, że były takie dni, kiedy chciałam się poddać - ciągnęła. - Robił, co mógł, żeby obrzydzić mi życie. Raz udawał, że jego matka zachorowała i musi jechać do Kalifornii. I wtedy zamknął mnie w piwnicy. Dziecinada - prychnęła, rzucając Michaelowi spojrzenie pełne pogardy. Kątem oka zauważyła, że Carlson nerwowo wypił łyk brandy. - Cóż, termin mego wyjścia na wolność tuż - tuż. - Roześmiała się. - Tak się cieszę, że mogliśmy się spotkać na tej skromnej uroczystości. Michael otworzy wreszcie butelkę szampana, którą przechowuje od Bożego Narodzenia. %7łona Carlsona upuściła kieliszek na perski dywan. - Nic nie szkodzi. - Pandora uśmiechnęła się wyrozumiale. - Zaraz to zetrzemy. Nalać ci drinka? - Nie trzeba. - Carlson chwycił żonę za łokieć i odprowadził ją na bok. - Przepraszam za kłopot - rzucił w stronę Pandory. Kiedy odchodzili, poczuła lekki dreszcz podniecenia. Tak, to musiał być Carlson. - Sześć miesięcy temu rzuciłem palenie - oznajmił Michael Hankowi i jego żonie. Skinęli głowami z wyrazną aprobatą. - Nie będziesz tego żałował - powiedział Hank. - Jesteś odpowiedzialny za swoje zdrowie i kondycję. - Ostatnio dużo się nad tym zastanawiałem - powiedział Michael. - %7łycie z Pandorą pod jednym dachem nie ułatwiało mi wytrwania w tej decyzji. Robiła, co mogła, żeby dać mi się we znaki. Kazała komuś wysłać do mnie sfingowany telegram, żebym poleciał do Kalifornii przekonany, że moja matka zachorowała. - Zerknął przez ramię na Pandorę. - Jeśli wytrzymałeś sześć miesięcy bez papierosa... - wtrąciła Meg, sprowadzając rozmowę ponownie na temat jego zdrowia. - To cud, że wytrzymałem z tą kobietą, że jestem zdrów i cały. Ale to się już kończy. - Popatrzył na Hanka i zachichotał. - Mamy do kolacji szampana zamiast soku z marchwi. Co ty na to? Trzymałem tę butelkę od świąt na specjalną okazję. Palce Hanka zaciśnięte na szklance wody mineralnej zbielały, Meg pobladła. - My... - zająknął się Hank, patrząc bezradnie na Meg - ...my nie pijemy alkoholu. - Szampan to nie alkohol. - Michael poklepał go po ramieniu. - Przepraszam na chwilę. - Podszedł do stołu, żeby dolać sobie brandy i zaczekał na Pandorę. - To Hank - po- wiedział. - Nie. - Dolała sobie wermutu. - To Carlson. - Zgodnie ze scenariuszem rzuciła mu wściekłe spojrzenie. - Nudziarz z ciebie, Michael, potworny. Przebywanie z tobą nie jest war- te żadnych pieniędzy. - Snobka, udająca intelektualistkę - odciął się. - Liczę już dni do końca. Pandora obróciła się na pięcie i podeszła do Ginger. - Nie wiem, jak zdołałam wytrzymać z tym typem - westchnęła. - A ja myślałam, że on jest miły. - Ginger przejrzała się w srebrnym lusterku. - Nie przebywałaś z nim pod jednym dachem. Nie upłynął nawet tydzień, jak włamał się do pawilonu, w którym pracowałam, i wszystko mi zniszczył. A potem twierdził, że zrobił to ktoś z zewnątrz. Ginger zesztywniała. Szybko przypudrowała nos. - Nie posądziłabym go o złe intencje. Mówiłam... - Urwała, popatrzyła na Pandorę i uśmiechnęła się nieśmiało. - Zliczne kolczyki - dodała. Michael zmuszał się, by słuchać wywodów Monroe na temat rynku papierów wartościowych. - Kiedy wszystko zostanie załatwione - udało mu się wpaść Monroe w słowo - będę musiał poprosić cię o radę. Myślałem o tym, czy by się bardziej nie zaangażować w jedną z firm chemicznych wuja Jolleya. Tam tkwi masa forsy w nawozach i pestycydach. - Zauważył, że Patience rozpaczliwie macha rękami, ale uspokoiła się pod wściekłym spojrzeniem, jakie rzucił jej Monroe. - Pogadamy - mruknął Monroe. Michael uśmiechnął się. - Dobra. Pandora bezskutecznie usiłowała wyciągnąć coś z Ginger. Pięciominutowa rozmowa zasiała w niej podejrzenia. Była zdezorientowana i zaczynała ją już boleć głowa. Postanowiła
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|
|
|