|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nora? Podobał mi się twój dawny styl. - Nie aż tak bardzo, żeby mnie rozpoznać przy ponownym spotkaniu - roześmiała się Nora. - Mówisz o przyjęciu? - Morgan zmarszczył brwi. - Nie, jeszcze wcześniej. Spotkaliśmy się w agencji, przy windzie. - Przykro mi, ale zupełnie sobie tego nie przypominam. - Morgan potrząsnął głową. - Trudno mi cię za to winić - roześmiała się Nora. RS 48 - Tego dnia lało jak z cebra i przemokłam do nitki. - Teraz jednak nie wierzę, żebym mógł cię znowu zapomnieć - powiedział Morgan, nachylając się ku niej i mrużąc oczy. W tym momencie orkiestra zaczęła grać. - Jedyne, co mam do zarzucenia tej restauracji, to powolna obsługa. Mamy jeszcze mnóstwo czasu. Może zatańczymy? - Z przyjemnością. Wstali od stołu i podeszli do parkietu, gdzie tańczyły już trzy czy cztery pary. Kiedy tam się znalezli, Morgan odwrócił się do Nory, a ona po króciutkiej chwili wahania znalazła się w jego ramionach. Był wspaniałym tancerzem, poruszał się lekko, ale zarazem zdecydowanie. Na początku trzymał Norę delikatnie, ale wkrótce ramię otaczające jej talię przyciągnęło ją bliżej, powoli, ale stanowczo. Płynęła w jego ramionach, lekka jak piórko, a całe jej ciało przenikało spokojne ciepło. Morgan przytulił swój lekko szorstki policzek do jej twarzy tak, że Nora czuła wyrazisty, podniecający zapach jego wody po goleniu. Kiedy muzyka umilkła, zamarli bez ruchu. Stali tak, objęci mocno ramionami. W końcu Nora podniosła głowę i spojrzała Morganowi w oczy. To, co w nich wyczytała, zaparło jej dech w piersi. Szare oczy płonęły, wprost pożerały ją głodnym spojrzeniem. Próbowała przypomnieć sobie słowa przestrogi, których nie szczędził jej Jerry. Ten mężczyzna jest doświadczonym uwodzicielem, pragnie tylko jednego. Pomyślała, że to niemądre z jej strony - dać sobie zawrócić w głowie takiemu facetowi. Było już jednak za pózno. Owszem, to może rzeczywiście być igranie z ogniem, ale uczucia tak dalece wymknęły się jej spod kontroli, że w pewnej chwili przestała się tym przejmować. W głębi serca czuła, że w końcu tak czy inaczej będzie gotowa dać temu mężczyznie wszystko, czego od niej zażąda. RS 49 Gdy wrócili do stolika, pojawił się kelner zajmujący się winami. Morgan omawiał roczniki i marki, zaś Nora rozglądała się po eleganckiej sali. Miała wrażenie, że unosi się w powietrzu na małej, różowej chmurce. Jak Kopciuszek na balu. A przystojny książę z bajki siedzi naprzeciwko niej przy stoliku. Nowy strój i wygląd zadziałały lepiej, niż się tego mogła spodziewać. Wprawdzie Morgan twierdzi, że dawna Nora całkiem mu się podobała, jednak dopiero kiedy przeszła metamorfozę, stara się za wszelką cenę oczarować ją i zatrzymać u swego boku. Jest gotów jeść jej z ręki. No, może niezupełnie, ale cała sytuacja wygląda obiecująco. W tym momencie do ich stolika podszedł jakiś elegancko ubrany mężczyzna. Nora wiedziała, że skądś go zna, lecz nie mogła sobie przypomnieć skąd. Dopiero kiedy stanął przy ich stoliku, z szerokim uśmiechem i dziwnym błyskiem w oku, rozpoznała go: to był Ralph Corbett, znany reporter jednego z największych dzienników. - Dobry wieczór, panie Latimer - powiedział ociekającym słodyczą głosem. Spojrzał na Norę. - Czy wolno spytać, kim jest ta czarująca młoda dama? - Słuchaj, Corbett - stwierdził leniwym tonem Morgan - powinieneś chyba już wiedzieć, że nie ma co zadawać mi takich pytań. - Uśmiechał się, ale głos był twardy i surowy. - O firmie mogę z tobą rozmawiać, ile tylko dusza zapragnie, ale życie prywatne to moja i tylko moja sprawa. - Tak, ale jest pan osobą publiczną, panie Latimer - upierał się Corbett. - A osoby publiczne nie mają życia prywatnego. I tak się dowiem, kim ona jest. Więc równie dobrze może mi pan to sam powiedzieć. W ten sposób unikniemy wszelkich nieporozumień. Morgan westchnął i rzucił Norze krótkie, pytające spojrzenie. Nie wiedziała, co powiedzieć, więc tylko wzruszyła ramionami. - W porządku, Corbett - odparł krótko Morgan. RS 50 - To jest Nora Graham. Pracuje w agencji McKenzie-Phillips, która prowadzi kampanię reklamową kolekcji Latimera. - Więc twierdzi pan, że to spotkanie służbowe?- spytał reporter przymilnym tonem. Obrzucił Norę otwarcie szyderczym spojrzeniem. - Biorąc pod uwagę niezaprzeczalny wdzięk tej pani... - Nie mam nic więcej do powiedzenia - oświadczył sucho Morgan. Reporter skinął głową, odwrócił się na pięcie i odszedł od stolika. Nora czuła, że jej policzki płoną żywym ogniem. W dziwny sposób ten epizod odebrał urok cudownemu wieczorowi. Szydercze spojrzenie reportera nie pozostawiało żadnych złudzeń. Informacja o dzisiejszej kolacji znajdzie się jutro na plotkarskiej kolumnie gazety. Spojrzała na Morgana, który siedział wygodnie, z papierosem w jednej, a szklaneczką w drugiej ręce i rozglądał się z lekko rozbawionym wyrazem twarzy, tak jakby nic się nie stało. Zresztą z jego punktu widzenia pewnie rzeczywiście tak było. - Nie przejmuj się Corbettem, Noro - powiedział, gdy zauważył jej zaniepokojoną minę. Wyciągnął rękę i przykrył dłonią jej dłoń. - To jeden z sępów, żerujących na informacjach o znanych osobistościach. Podano wreszcie jedzenie. W trakcie kolacji rozmawiali głównie o życiu Nory. Morgan wypytywał ją o rodziców, szkołę, pracę, a nawet życie osobiste w tak umiejętny sposób, że Nora miała wrażenie, iż uważał ją za najbardziej interesującą osobę na całym świecie. Co jakiś czas uświadamiała sobie, że paple bez opamiętania, i próbowała skierować rozmowę na jego temat. Morgan wprawdzie nie odmawiał otwarcie odpowiedzi na jej pytania,
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|