|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
krajem niziołków. Władca nasz i królowa zapewne wiedzą, gdzie to jest, ale ja nie wiem. - Powinieneś się domyślić na nasz widok - powiedział Merry. - Porty elfów leżą na zachód od naszego kraju, zwanego Shire em, który jest ojczyzną hobbitów. - Szczęśliwy lud hobbitów, że mieszka w pobliżu morza! - rzekł Haldir. - Moi rodacy od wieków już go nie widzieli, lecz wspominają je w pieśniach. Opowiesz mi po drodze o tamtych przystaniach. - Nie mogę ci o nich nic opowiedzieć - odparł Merry - bom ich nigdy w życiu nie widział. Pierwszy raz przekroczyłem granicę ojczyzny. A gdybym wiedział, jaki jest świat, pewnie bym się nie zdobył na opuszczenie Shire u. - Nawet po to, by ujrzeć piękne Lothlorien? - spytał Haldir. - Zwiat rzeczywiście pełen jest zasadzek i wiele na nim ciemnych plam; ale nie brak też jasnych, a chociaż we wszystkich krajach miłość łączy się dzisiaj ze smutkiem, kto wie, czy się przez to nie pogłębia jeszcze. Niektóre nasze pieśni mówią, że cień kiedyś się cofnie i że znowu zapanuje pokój. Ale ja nie wierzę, by świat wokół nas kiedykolwiek wrócił do swojej dawnej postaci, by słońce znów zaświeciło dawnym blaskiem. Obawiam się, że dla elfów będzie to w najlepszym razie jedynie czas rozejmu, który im pozwoli bez przeszkód przewędrować wywędrować ku morzu i opuścić Zródziemie na zawsze. %7łal ukochanych lasów Lothlorien! Smutno byłoby żyć w kraju, gdzie nie rosną drzewa mallorn. A wątpię, czy są mallorny za Wielkim Morzem, bo nikt o tym dotychczas wieści nie przyniósł. Tak rozmawiając szli z wolna jeden za drugim ścieżką przez las: Haldir prowadził, jego towarzysz zamykał pochód. Czuli pod stopami grunt gładki i miękki, toteż wkrótce wyzbyli się strachu przed skaleczeniami lub upadkiem i maszerowali coraz swobodniej. Frodo stwierdził, że brak wrażeń wzrokowych tym bardziej wyostrzył mu słuch i wszystkie inne zmysły. Czuł zapach drzew i trawy, po której stąpał. Rozróżniał mnóstwo tonów w szeleście liści nad swoją głową, w szumie wody płynącej na prawo od ścieżki, w czystych, wysokich głosach ptaków pod niebem. Ilekroć wychodzili na otwartą polanę, wiedział o tym, czując pieszczotę słońca na twarzy i rękach. Odkąd postawił stopę na drugim brzegu Srebrnej %7łyły, ogarnęło go dziwne wrażenie, które potęgowało się, w miarę jak wchodził coraz dalej w głąb Naith; zdawało mu się, że przekroczył most czasu i znalazł się w zakątku Dawnych Dni, i wędruje przez świat już nie istniejący. W Rivendell przechowywano pamięć rzeczy starożytnych, ale w Lorien żyły one prawdziwie i na jawie. Widywano tutaj zło, słyszano o nim, znano smutki i troski, alfy bały się zewnętrznego świata, któremu nie ufały; wilki wyły na kresach lasów - ale cień nie padł nigdy na Lorien. ały dzień drużyna spędziła w marszu, aż owionął ich chłód wieczoru i usłyszeli szept pierwszego nocnego wiatru wśród liści. Zatrzymali się wówczas i bez lęku C przespali noc na ziemi; przewodnicy nie pozwolili im zdjąć opasek z oczu, nie mogli więc wspinać się na drzewa. Nazajutrz ruszyli nie spiesząc się w dalszą drogę. W południe odpoczęli, a Frodo uświadomił sobie, że wyszli z lasu na pełne słońce. Nagle otoczył ich gwar głosów. Nadciągnął bezgłośnie duży oddział elfów dążący ku północnej granicy, by jej strzec od możliwej napaści z Morii; elfy przyniosły nowiny, których część Haldir powtórzył drużynie. Grasujących po lesie orków wciągnięto w zasadzkę i wybito niemal do nogi; niedobitki uciekły na zachód, w stronę gór, lecz ruszył za nimi pościg. Wytropiono również dziwnego stwora, który biegł zgarbiony, niemal wlokąc ręce po ziemi jak zwierzę, ale nie był do zwierzęcia podobny. Nie zdołano go ująć, nie strzelano też do niego, nie wiedząc, czy to dobra, czy zła istota; umknął na południe brzegiem Srebrnej %7łyły. Otrzymałem też - mówił Haldir - rozkaz od władcy i królowej Galadrimów. mam
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|