[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ktoś lekkomyślnie zniszczył mu las. A może nie tylko to... %7łe za tą dzisiejszą gburowatością
kryje się coś poważnego, to pewne. Chyba jednak nie niski poziom umysłu...
--- Głupi on nie jest  rozstrzygnął Michał krótko.  Rozmawiałem z nim długo. A poza
tym, gdy zobaczyłem go po raz pierwszy, miał w ręku książkę. I to nie byle jaką, bo
Hemingwaya!
Rozejrzał się triumfalnie, jakby obwieszczał o wielkim odkryciu.
--- Tak, moi drodzy --- dodał po chwili. --- Czytał prawdziwą powieść! A wśród leśników
nie jest to, niestety, zbyt częstym zjawiskiem.
--- Ale, że z niego gbur, nie może być wątpliwości --- wtrącił z niesmakiem Czerski. ---
Potrafi dopiec do żywego. Nie zdołałbym zachować się tak potulnie, jak dziś, gdybym nie był
harcerzem. Trudno z nim będzie wytrzymać. A nasza Niecka, jak na złość, leży całkowicie na
jego terenie. Ależ nieużytek, chyba przyjdzie się przed nim kryć! Porzucić jej przecież nie
można...
Zakłopotał się szczerze. Karol objął go zamyślonym spojrzeniem.
 Boję się, że możesz wpaść łatwo na błędny trop  rzekł.  Moim zdaniem nie jest to
człowiek, którego można osądzić z wyglądu. Zachował się gburowato, to fakt. Może to jednak
stan wyjątkowy, mający swoje przyczyny?... O jednej wspomniałem. Spróbujmy poszukać ich
więcej.
Popatrzył znów na zegarek.
 Czas na nas  zwrócił się do Michała.  Trzeba zaraz napisać podanie i zawiezć do
nadleśnictwa. A może się rozmyśliłeś?...
Michał poruszył się energicznie.
--- Kto, ja?  wykrzyknął czupurnie.  Miałbym się zlęknąć egzaminu? Musi się odbyć,
bo to nie tylko moja sprawa, ale całej drużyny! Sam jednak zawiez podanie  dodał, tracąc
szybko na dotychczasowej fantazji.  Nie mam ochoty przyglądać się tej smętnej twarzy
ponownie.
--- Dobrze  zgodził się Karol obojętnie.  A wy przyłączcie się tymczasem do Lenca
 rzekł do pozostałych harcerzy.  On ma bardzo pracowite zadanie. Pomoc jest mu potrzebna.
Koło Rudawki jest gęsty las...
Gdy przybyli do obozu, Michał zaraz zabrał się do pisania. Nie szło mu widocznie zbyt
składnie, gdyż minęło pół godziny, a on jeszcze nie wychodził z namiotu. Karol, robiący do tej
pory jakieś notatki w namiocie sąsiednim, zajrzał do niego i zdziwił się widząc, że wciąż macha
piórem, mimo że ma już gotowe dwa pełne arkusze.
 Piszesz poemat?  zażartował zaglądając przez ramię.  Podrzyj to wszystko. 
Potrzebne jest przecież tylko podanie.
Michał obraził się w pierwszej chwili, lecz po namyśle napisał pod jego dyktando.
Wspomniał krótko o odnalezieniu Phytophtory, o swych umiejętnościach i pracach
przeprowadzonych w Złotej Puszczy oraz o wątpliwościach nadleśniczego. Ponieważ poza tym
ogniskiem mogą znalezć się w tej okolicy i inne, prosił o poddanie go komisyjnemu egzaminowi,
aby mógł swobodnie prowadzić poszukiwania i oddać tutejszym lasom jak największe usługi w
czasie swego krótkiego pobytu.
--- O, widzisz!  ucieszył się Karol, gdy padło ostatnie słowo.  Brzmi teraz i
urzędowo, i grzecznie. Ktokolwiek przeczyta, od razu zrozumie sens.
--- Może by dopisać u góry:  Bardzo pilne"? W urzędach ma to podobno duże znaczenie.
Tym razem Karol nie oponował. Gdy wszystko było gotowe, złożył podanie i wsunął je
do mapnika.
 Zajmij się spakowaniem obozu  rzekł.  Gdybym nie wrócił do trzeciej, nie czekaj
na mnie i przenieś go do Rudawki. Lencowi daj tylu ludzi, ilu potrzeba. Resztę przyłącz do
grupy saperskiej.
Michał popatrzył na niego w zakłopotaniu.
 Wysyłam cię na rzez, a sam kryję się w kącie  mruknął.  O tej godzinie nic nie
załatwisz. Gotów cię jeszcze wyrzucić... Może byłoby lepiej, gdybym ja tam pojechał?
Karol zbagatelizował te jego skrupuły i wsiadł na rower. Wydawał się spokojny. Kiedy
znalazł się jednak na drodze, i jego zaczęły męczyć niedobre przeczucia. Rozumiał może nawet
lepiej niż Michał, że nie tylko pora nie była odpowiednia, ale i cała sprawa wyglądała dość
chwiejnie.  Tak czy owak  zadecydował  zajrzeć tam warto. Trop jest bardzo świeży, łatwiej
o najrozmaitsze szczegóły. Nie można się od niego odsunąć. Choćby nic z tego nie wyszło..."
Gdy znalazł się w nadleśnictwie, nie czuło się w nim najmniejszego wahania. Twarz była
pogodna jak zwykle, ruchy rozważne, jedynie kosmyk włosów, opadający mu tak chętnie na
czoło, ułożył się jakby nieco inaczej: trochę śmielej, odważniej, może nawet czupurnie.
Miły sekretarz, zobaczywszy go w drzwiach, uśmiechnął się uprzejmie, lecz zaraz
zmarkotniał.
--- Stary dziś w kiepskim humorze  poinformował półgłosem.  Czy druh ma pilną
sprawę? Może raczej poczekać do jutra?
--- Przywiozłem tylko podanie  odparł obojętnie Karol.  Sprawa jest bardzo pilna i
chciałbym dziś jeszcze otrzymać odpowiedz. Ale z nadleśniczym nie muszę się widzieć.
Sekretarz rozpogodził się, lecz gdy przejrzał pismo, na jego czole zarysowały się
zmarszczki.
 Ach, więc o to poszło!...  zafrasował się szczerze.  No, teraz rozumiem wszystko.
Musieliście mieć z nim ciężką przeprawę  dodał współczująco.  Gdy wrócił, wydał mi się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blacksoulman.xlx.pl
  •  

    Powered by WordPress dla [Nie kocha siÄ™ ojca ani matki ani żony ani dzieca, lecz kocha siÄ™ przyjemne uczucia, które w nas wzbudzajÄ…]. • Design by Free WordPress Themes.