|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dziwacznych pozach. Po dłuższej chwili odezwała się wreszcie, biorąc jednocześnie Pawła pod rękę. - To straszna sprawa. Powiem panu o niej. Takie dziwne krążą plotki. - To bardzo ciekawe. - Chciałam wreszcie to komuś opowiedzieć. Najlepiej zacznę od początku. Lidka Rygielska, bo tak nazywała się moja koleżanka, studiowała ze mną jeszcze na uniwersytecie. Pózniej nasze drogi się rozeszły. Pracowałam w PHZ-ecie. Niektórzy mówili mi, że jestem zdolna, inni, że tylko pracowita. Skończyłam półroczny kurs dla przyszłych pracowników spółek. Pół roku temu zaproponowano mi pracę w Corexie . Podobno nasz dyrektor polecił mnie stronie francuskiej. Przyjechałam tutaj. Było to dla mnie dużym wyróżnieniem, tym bardziej że w ogóle niespodziewanym... Paweł z uwagą słuchał każdego jej słowa. - Jakie było moje zdumienie - kontynuowała Szymańska - kiedy po przyjezdzie przywitała mnie właśnie Lidka pracująca tutaj, jak się pózniej dowiedziałam, od samego założenia spółki. Paweł także okazał zdziwienie podnosząc jedną brew. - Bardzo mi wtedy pomogła w rozeznaniu tutejszego rynku. Cieszyłam się, że ona tutaj jest. Pózniej zaczął się nią interesować właśnie Lewkowicz, który zjawił się kiedyś w naszym biurze nie wiadomo skąd. Zaczęli ze sobą chodzić. Do dzisiaj mam wyrzuty sumienia, że nie byłam z tego zbytnio zadowolona i może dałam jej to odczuć. Taka głupia babska zawiść. Przecież on już naprawdę mnie nie interesował. Ale ciągle trzymałyśmy się razem. I tydzień temu została zamordowana. - Szymańska zrobiła pauzę, patrząc, jaki efekt wywołały jej słowa. Paweł ze zdumieniem uniósł drugą brew. - To było straszne. Rozmawiałam z nią kilka godzin przed śmiercią. Policja przesłuchiwała nas wszystkich. Nie mogłam spać trzy noce. Dlaczego to się siało? - W jaki sposób ją zamordowano? - Została wyrzucona oknem hotelu Royal . - Mieszkała tam? - Nie, miała pokój w moim pensjonacie. Była zameldowana w tym hotelu na jedną dobę. - Może to było samobójstwo? - Ależ skąd! Sugerowała to policja. Ale ja ją za dobrze znałam, żeby w to uwierzyć. Była pełna humoru. Zawsze z jakimiś nierealnymi planami. W sprawach zawodowych bardzo konkretna. Samobójstwo według mnie mógł popełnić każdy, tylko nie ona. - A jakie były te jej ostatnie nierealne plany - spytał Paweł obojętnym tonem, jakby chodziło mu tylko o podtrzymanie rozmowy, Czekając jednocześnie w napięciu na odpowiedz, która mogła dać mu nareszcie jakiś okruch prawdy. - Ostatnio? - Szymańska zastanowiła się. - Ostatnio chodziły jej po głowie jakieś większe pieniądze. To było dla mnie dziwne, bo przedtem nie sprawiała wrażenia materialistki. %7łyjemy lulaj w miarę skromnie, żeby jak najwięcej zaoszczędzić na przyjazd do Polski. Zauważył pan chyba, jak wszyscy speszyli się na pytacie o film Polańskiego. Kina tutaj są drogie. Nasi panowie pójdą najwyżej raz w miesiącu na jakieś porno i to wszystko. A Lidka mówiła, że ma na oku sporą prowizję czy gratyfikację, że wszyscy będziemy zadowoleni i różne takie. Kiedy ją pytałam o jakieś konkrety, mówiła, że jeszcze na to za wcześnie. Miała zamiar zaprosić tu matkę. Pózniej okazało się, że żaden z naszych przełożonych nic nie wie o tej prowizji, - Może ta prowizja to po prostu dobra partia, wyjście za mąż? - I ja tak początkowo myślałam. Była jednak związana z Jackiem. Zwierzyła mi się też, że kilkakrotnie spotkała się z naszym kolegą z Corexu , Kowalewskim. Prosiła jednak, żeby nikomu o tym nie mówić. On jest zresztą żonaty, a nawet gdyby nie był, to nie jest przecież taką dobrą partią. Zaprowadził ją, czy ona jego, do knajpki, gdzie zbierają się różni młodzi ludzie. Może tam poznała kogoś? Ale chyba nie, pokazała mi kiedyś przypadkowo na ulicy tych typków. Jeden z nich to nawet Polak z pochodzenia. Wyglądali na zamożnych, ale nie na amatorów związków małżeńskich. - Ta ich knajpka to jakiś drogi lokal? - Nie. Lidka dokładnie mi ją opisała. Tam wszyscy się znają. Nazywa się Chez Gaston , jest to gdzieś w okolicy Porte Clignancourt, niedaleko pchlego targu . Wie pan, gdzie to jest? Mniej więcej. A co na to wszystko Jacek Lewkowicz? - On nic o tym nie wiedział. Bardzo przejął się jej śmiercią. Przestał przychodzić do Corexu i zupełnie nie wiem, co się z nim stało. O, tu właśnie mieszkam. Zatrzymali się przy dużej kamienicy. Na dole kolorowy neon uporczywym miganiem reklamował materiały fotograficzne firmy Kodak. - Nie mogę pana zaprosić na herbatę, gdyż moja konsjerżka bardzo lubi plotkować o swoich lokatorach, a jest dość pózno. - Będę jutro u Tomka w Corexie i proszę mi wierzyć, bardzo chciałbym tam panią spotkać. - Myślę, że nie będzie to tak trudne. Często tam jestem - uśmiechnęła się na pożegnanie i wbiegła szybko na schody. Tego ranka cały Paryż wydawał się być w kolorze umbry. Brązowe były domy i ulice. Nawet pomnik Joanny d'Arc niedaleko kościoła Saint-Roche sprawiał wrażenie, jak gdyby spiż, z którego został odlany, w ciągu jednej nocy pokrył się rdzą. Idący w stronę Pont des Arts Paweł nie wiedział, czy zjawisko to wywołane jest brązową chmurą zasłaniającą słońce, czy też nieprzespaną nocą. Zasnął nad ranem i obudził się tylko dzięki budzikowi, który towarzyszył mu wszędzie. Jeszcze z pensjonatu zadzwonił do człowieka, którego wskazał mu major Biesaga. Po usłużnych glosach, jakie odezwały się, kiedy wykręcił numer, zorientował się, że monsieur Lefevre, z którym
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|