|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
taksówkarzy. Ariana wreszcie mogła odpocząć. Była zmęczona. Bolały ją plecy. Zamknęła na chwilę oczy. Uspokajające dzwięki koncertu fortepianowego dobiegały z głośników. Ostatnią rzeczą, jaką pamiętała, był skręt w ulicę Bacona. - Ariana - usłyszała z oddali ciepły męski głos. -Ariana, obudz się. - Ktoś dotknął jej ramienia. Taki miły sen. Chwyciła dłoń, która jej przed chwilą dotknęła i przytuliła się do niej. - Jesteśmy na miejscu. 33 RS Nagle zdała sobie sprawę z tego, gdzie się znajduje. Znów była świadoma bliskości Granta. Ledwie weszli do klatki, otworzyły się drzwi po prawej stronie. Wyjrzała zza nich starsza kobieta z siwymi włosami. - To ty, Ariano? - Dobry wieczór, pani Porter. Tak, to ja. Dozorczyni wyszła na klatkę. - Ten twój Benjy był tu dzisiaj. Arianie zrobiło się niedobrze. Nie miała w tej chwili siły na konfrontację z Benjym. - Wie pani może, czego chciał? - Skąd niby miałabym wiedzieć? Nigdy go nie lubiłam. Powiedziałam mu, że się wyprowadziłaś. Roześmiawszy się, Ariana przytuliła starszą kobietę. - Jest pani moim aniołem stróżem. - Potrzebujesz go. - Pani Porter poklepała ją po brzuchu. - I twoje maleństwa też. - Nagle zauważyła stojącego za Arianą Granta. - A to kto? - Spytała, pokazując na niego kościstym palcem. - To mój adwokat, Grant Lawson. Grant, chciałabym, żebyś poznał panią Pearl Porter, moją dozorczynię i dobrą znajomą. - Miło mi panią poznać, pani Porter. - No nareszcie! W końcu jest ktoś, kto cię obroni -wyraznie się ucieszyła, a jej siwe loki podskakiwały, akcentując każde wypowiedziane słowo. - Troszczysz się o wszystkich innych, a zapominasz o sobie. Musisz mieć kogoś, kto się tobą zajmie. - Och, pani Porter. ... 34 RS - Mówię prawdę i dobrze o tym wiesz. - Spojrzała na Granta. - Ostatniej wiosny grupa młodych chuliganów zaczęła przesiadywać w parku. Co zrobiła Arianą? Poszła na plac zabaw pilnować dzieci. Siedziała codziennie na ławce do samego wieczora i gdy tylko pojawiał się któryś z łobuzów, natychmiast dzwoniła po policję. Szybko doszli do wniosku, że nasz park nie jest jednak dla nich aż tak interesujący, by mieli ryzykować codziennie spotkania z policją. Może pan to sobie wyobrazić? Taka mała, krucha istotka stawiła czoła gangowi. Ariana poczuła, że się czerwieni. - Doprawdy, pani Porter, każdy mógł to zrobić. - Ale nikt inny tego nie zrobił. Pracuje też w domu opieki społecznej! - Pani Porter przerwała na chwilę i Ariana natychmiast wykorzystała sytuację, by uciec, nim dozorczyni zanudzi Granta na śmierć. Dom opieki społecznej nie był w tej sytuacji najlepszym tematem. - Wie pani, czy Roger jest w domu? Dozorczynię zaskoczyła nagła zmiana tematu. - Tak mi się wydaje. Chyba w ogóle dzisiaj nie wychodził. - W takim wypadku, jeżeli nie ma pani nic przeciwko, obiecałam Rogerowi kolację i partyjkę gry w warcaby. - Miło mi było panią poznać, pani Porter. - Mnie również. - Dozorczyni nachyliła się w stronę Ariany i wyszeptała teatralnym szeptem, który słychać było niemal na całej klatce: - To najlepszy, jakiego do tej pory przyprowadziłaś do domu. Powinnaś się go trzymać. Ariana zaśmiała się głośno. Miała nadzieję, że Grant się nie wystraszy. Chciała mu się odwdzięczyć za wszystko, co dla niej zrobił i 35 RS dowiedzieć się, czy udało się mu posunąć choć o krok do przodu w jej sprawie. Gdy dotarli na trzecie piętro, Ariana wskazała na znajdujące się po lewej stronie korytarza drewniane drzwi. Grant wziął od niej klucz i otworzył je. Był prawdziwym dżentelmenem. Czuła się odrobinę niepewnie. Nie była wzorową gospodynią. Miała tak wiele zajęć, że rzadko bywała w mieszkaniu i niezbyt się przejmowała jego wyglądem. Teraz żałowała, że nie zadała sobie rano więcej trudu, by posprzątać. Grant rozglądał się dookoła. Sterta czasopism na niskim stoliku. Kubek z poranną kawą na owalnym dywanie obok kanapy. - Bardzo tu u ciebie przytulnie. Ariana zaśmiała się głośno. Była taka, jaka była. Próba zmiany nie miałaby żadnego sensu. Po co udawać... - Mama załamałaby się, gdyby to zobaczyła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|