|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ciszy swego pokoiku Kolumbina pochyliła swą dumną głowę nad wazonem z kwiatami i ucałowała z czułością te białe różyczki, które były świadectwem czystej miłości zacnego człowieka. Część druga Rozdział pierwszy Czas najwyższy, żebym zaczęła żyć własnym życiem rzekła Dora Burton. Mówiła stanowczo, twarz miała zdecydowaną, niemal ponurą. Stała na progu stajni i przyglądała się bratu, który czyścił wierzchowca. Australijskie słońce padało ukośnie na jej złote włosy, tworząc wokół jej głowy istną aureolę. Rzęsy miała również przetkane złotem, ale brwi nad nimi były czarne. W tej chwili podniosły się lekko, jak gdyby starała się rozwiązać poważny i trudny problem. Jack Burton pracował pilnie ze ściągniętymi brwiami. Widać było, że słowa siostry nie ucieszyły go. Ona ciągnęła dalej po krótkiej przerwie: Jestem pewna, że potrafię urządzić sobie życie, Jacku. Nie jestem już tym cielątkiem, co dawniej; tobie to zawdzięczam. Nauczyłeś mnie wielu rzeczy. Jack spojrzał na nią przelotnie. yle ci tutaj? spytał. Nie odpowiedziała na to wprost. Byłeś dla mnie bardzo dobry, mój drogi. Ale uważam, że dosyć już poniosłeś ciężarów z tego powodu. W żadnym razie nie powinnam ci przysparzać dalszych kłopotów. Jack żachnął się. Nie powinnaś odwalać przeszło połowy roboty na farmie bez wynagrodzenia; to chyba masz na myśli. I masz słuszność, istotnie. Nie, nie to miałam na myśli, Jacku. Nie boję się pracy. Lubię mieć zajęcie, lubię być pożyteczna. Nie o to też chodzi. Ale ty i Adela tworzycie całość beze mnie. Zanim się ożeniłeś... hm, to było co innego... Byłam ci potrzebna. Ale teraz mogę odejść, zamieszkać oddzielnie i żyć własnym życiem, jak już powiedziałam. A zatem... Adela ci to powiedziała? Jack Burton wyprostował się nagle. Wyraz twarzy miał niemal grozny. Dora zaśmiała się na ten widok. Nie, Jacku, nie! Nie myśl tak! Oczywiście, że nie. A gdyby nawet! Ale nie, nie powiedziała ani słowa. Lecz ja wiem dobrze, co ona odczuwa i odczuwałabym to samo na jej miejscu. A teraz bądz rozsądny! Musisz zrozumieć mój punkt widzenia. Jestem dorosła, Jacku, mam dwadzieścia pięć lat. %7ływiłeś mnie już dość długo. Musisz, naprawdę musisz mi dać odejść. Spojrzał na nią badawczo. Nie mogę cię zatrzymać siłą rzekł ponuro. Ale nie stanie się to z moją zgodą ani z moją aprobatą. Jeżeli chcesz odejść stąd wbrew mej woli... wyraznie wbrew mej woli... Jacku! Kochany! Impulsywnie podeszła do niego i położyła dłonie na jego ramionach. Nie jesteś rozsądny. Wierz mi, że nie... Cofnij te słowa. Patrzył na nią ze smutkiem. Nie cofnę ich. Nie mogę. Jestem stanowczo przeciwny twemu wyjazdowi. Znam tę okolicę. Nie nadaje się dla samotnej kobiety. A ty jesteś właściwie dzieckiem, cokolwiek wyobrażasz sobie na swój temat. Ludzie są tutaj szorstcy i prymitywni, a ty przyjrzał się z upodobaniem jej smukłej sylwetce ty nie jesteś stworzona do prymitywu i grubiaństwa. Nie bądz głupi, Jacku! przerwała. Jestem równie silna i odporna jak każda miejscowa kobieta i nie mniej zdolna od nich, mam nadzieję. Doświadczeniem jestem starsza od ciebie chociaż ty chodzisz po świecie o dziesięć lat dłużej. Czy nie widzisz, że pragnę spróbować własnych skrzydeł? Chcesz mnie opuścić? spytał i objął ją nagle ramieniem. Przytuliła się do niego natychmiast, podnosząc ku niemu twarz. Nie, kochany, nie! Nigdy w życiu! Ale... musisz przyznać... musisz zrozumieć... jej oczy niespodziewanie napełniły się łzami. Ukryła głowę na jego ramieniu, aby ich nie dostrzegł. Musisz pojąć... że ja nie mogę tu pozostać z wami... na zawsze... nie powinnam... wobec Adeli... wobec tych, których nie ma, a którzy będą, niezawodnie będą... A może to jednak Adela traktuje cię nie tak, jak trzeba? Nie, nie mam żadnej pretensji do Adeli. Dora zapewniła o tym brata zbyt pośpiesznie. Stale jest dla mnie uprzejma. Ale nie jestem potrzebna ani tobie, ani Adeli i do pewnego stopnia cieszy mnie to. Miła mi jest świadomość, że jesteście szczęśliwi. Nie jestem ani trochę zazdrosna, Jacku, ani trochę. Jest tak, jak być powinno. Ale musisz mi pozwolić odjechać stąd, mój drogi. Czas najwyższy. Nie próbuj mnie zatrzymać. Ale ramiona Jacka przytrzymały ją. Nie mogę o tym myśleć spokojnie rzekł. Zrezygnuj z tego! Wyrzeknij się tego pomysłu dziewczyno, zrób to dla mnie, jeśli mnie lubisz! Potrząsnęła głową w milczeniu. On ciągnął dalej, już mniej pewnym głosem: Jeżeli chcesz wyjść za mąż, to inna sprawa. Nigdy rtie będę się opierał twemu małżeństwu z przyzwoitym człowiekiem. Jeżeli wzywa cię serce, dlaczego nie mówisz mi o tym szczerze? Roześmiała się nerwowo. Tobie się zdaje, że każda porządna kobieta musi wyjść za mąż, prawda, Jacku? Jeżeli czeka na nią porządny mężczyzna, to czemu nie? odparł. Popatrzyła na niego uważnie. Nie wyjdę za mąż za Fletchera Hilla oświadczyła stanowczo. Jack zrobił gest zniecierpliwienia. Nigdy nie mogłem pojąć twojej niechęci do tego człowieka rzekł. Znowu się roześmiała, odsuwając się o krok od niego. Jacku, kochany, kobieta nie może wyjść za mąż za jakiegoś mężczyznę tylko dlatego, że nie ma mu nic do zarzucenia rzekła. Zawsze mówiłam, że go nie chcę. Bywają gorsi od niego mruknął jej brat. Ależ tak, znacznie gorsi. Ale nie o to chodzi. Zdaje mi się, że jest on całkiem dobrym człowiekiem, mimo jego zgryzliwości. A przy tym jest twoim przyjacielem. To by zaważyło poważnie na szali, gdybym miała
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|