|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Angolos wszedÅ‚ do sypialni, akurat gdy Georgie przymierzaÅ‚a przed lustrem zabrany specjalnie na uroczystość naszyjnik z pereÅ‚. PrzyglÄ…daÅ‚ siÄ™ jej spod Å›ciany i ta milczÄ…ca obserwacja tak jÄ… peszyÅ‚a, że nie mogÅ‚a sobie poradzić z zapiÄ™ciem. Ostatnio czÄ™sto przybieraÅ‚ nieprzenikniony wyraz twarzy. Spontaniczny bywaÅ‚ tylko w łóżku. - Podobno obiecaÅ‚aÅ› Nickowi, że bÄ™dzie miaÅ‚ psa. Dużego psa - rzekÅ‚. - ChÅ‚opiec powinien mieć psa. Ty miaÅ‚eÅ›? - Nie. Matka twierdziÅ‚a, że trzymanie zwierzÄ…t w domu jest niehigieniczne. A ty jak uważasz? - Nie mam nic przeciwko temu. I zgadzam siÄ™ z tobÄ…. ChÅ‚opiec powinien mieć psa. - Przyznajesz mi racjÄ™? Ostrożnie, Georgette - zakpiÅ‚. - To ci może wejść w nawyk. Pozwól, pomogÄ™ ci - powiedziaÅ‚, wyjmujÄ…c jej koliÄ™ z rÄ…k. ZesztywniaÅ‚a, czujÄ…c, jak odgarnia jej wÅ‚osy z karku i muska palcami skórÄ™. Westchnęła. - JakiÅ› problem? POWRÓT DO GRECJI 129 Powinien wiedzieć, jakie wrażenie robi na niej jego dotyk. - Oddaj - burknęła, wyrywajÄ…c mu perÅ‚y. - Co ja takiego zrobiÅ‚em? - OdstÄ…piÅ‚ krok do tyÅ‚u z podniesionymi dÅ‚oÅ„mi. - Nic i wÅ‚aÅ›nie w tym rzecz. Nie musisz nic robić, masz być sobÄ… i tyle. - Jakim mam być wedÅ‚ug ciebie? Czy życie ze mnÄ… jest aż takim ciężarem? - Doprowadza mnie do szaÅ‚u nawet oddychanie tym samym powietrzem co ty. - Nic wiÄ™cej nie trzeba do tego dodawać. - Bardzo dużo można do tego dodać! - krzyknęła. - Mam dosyć tego wchodzenia do pokoju i niezauwa-żania mnie. Potrzebna ci jestem tylko w łóżku. - To jest absolutnie nieprawdziwe. - A ja uważam co innego - odparÅ‚a gorzko. - Czy przyszÅ‚o ci kiedyÅ› do gÅ‚owy, że samo patrzenie na ciebie sprawia, że... - UkryÅ‚a twarz w dÅ‚oniach. - Już nawet nie wiem, co mówiÄ™... Angolos nagle potrzÄ…snÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…, jakby chciaÅ‚ rozjaÅ›nić myÅ›li. - Ależ ja patrzÄ™ na ciebie. Zawsze. Nie mogÄ™ przestać. ChcÄ™ ciÄ™ stale dotykać. Georgie uniosÅ‚a gÅ‚owÄ™. - Tylko dlatego trzymasz mnie w domu, że ja i Nicky wystÄ™pujemy dla ciebie w jednym pakiecie. - Nonsens. Czasem - rzekÅ‚ przez zaciÅ›niÄ™te zÄ™by - mam ochotÄ™ tobÄ… potrzÄ…snąć. JesteÅ› mojÄ… żonÄ…. - Tylko z nazwy. A naprawdÄ™ twojÄ… utrzymankÄ… - rzuciÅ‚a zawziÄ™cie. - Chcesz mnie tylko w łóżku. - Jasne, że tak. Tylko to trzyma mnie przy zdrowych 130 KIM LAWRENCE zmysÅ‚ach. Ale także chcÄ™, żebyÅ› byÅ‚a mojÄ… żonÄ… pod każdym innym wzglÄ™dem. MyÅ›laÅ‚em, że i ty wolisz, żeby tak byÅ‚o. - Ale nie wolÄ™. Nie widzÄ™ powodu, dla którego mam siÄ™ mÄ™czyć tylko dlatego, że paradujesz gÅ‚upio w pokutnej szacie, przybierajÄ…c wielce szlachetne pozy. - Ty siÄ™ mÄ™czysz? - OczywiÅ›cie, ty durny facecie! ChcÄ™ z tobÄ… rozmawiać o czymÅ› wiÄ™cej niż tylko o Nickym. Zapukano do drzwi. - Nie otwieraj - szepnÄ…Å‚, ale po chwili zapukano po raz drugi i daÅ‚ siÄ™ sÅ‚yszeć gÅ‚os Paula. - ChwileczkÄ™ - powiedziaÅ‚ gÅ‚oÅ›no Angolos i podszedÅ‚ do drzwi. - Już czas do koÅ›cioÅ‚a. Gotowi? - Paul wsunÄ…Å‚ gÅ‚owÄ™ do Å›rodka i uniósÅ‚ kciuk na widok Georgie. - WyglÄ…dasz bosko! - zawoÅ‚aÅ‚ wesoÅ‚o. Georgie omal nie parsknęła Å›miechem na widok miny Angolosa. OdkryÅ‚a, że w towarzystwie Paula i Mirrie Angolos odpręża siÄ™ nie do poznania. Ku jej zdumieniu podwinÄ…Å‚ nawet rÄ™kawy koszuli i zajÄ…Å‚ siÄ™ zmywaniem. Paul pożegnaÅ‚ ostatnich goÅ›ci i wróciÅ‚ do ogrodu, gdzie Mirrie i Georgie gawÄ™dziÅ‚y przy pustym już stole. - Chyba wszystko poszÅ‚o bardzo dobrze, prawda? - powiedziaÅ‚. - A gdzie jest Angolos? - PoszedÅ‚ zajrzeć do Nicka - wyjaÅ›niÅ‚a Georgie. - %7Å‚ywe srebro z tego chÅ‚opaka. Ciekaw jestem, co wyroÅ›nie z niego - skierowaÅ‚ wzrok na stojÄ…cÄ… obok wiklinowÄ… kolebkÄ™ z niemowlÄ™ciem. - Pewnie jeszcze wiÄ™kszy urwis - powiedziaÅ‚a POWRÓT DO GRECJI 131 Mirrie. - Daj spokój - zwróciÅ‚a siÄ™ do męża, który zbieraÅ‚ porozstawiane bezÅ‚adnie kieliszki. - Zrobimy to pózniej. Zwykle nie jest taki gospodarny. Popisuje siÄ™ przed tobÄ… Georgie - dodaÅ‚a. - LubiÄ™ to - powiedziaÅ‚ Paul, nalewajÄ…c sobie resztki szampana. - Trzeba przyznać, że Å›wietne to wino z winnicy Angolosa, choć pewnie wiÄ™kszość goÅ›ci nie poznaÅ‚a siÄ™ na nim. - Nie bÄ…dz zÅ‚oÅ›liwy, Paul. Lepiej poczÄ™stuj Georgie. Wiem, że masz jeszcze skrzynkÄ™ w piwniczce. - DziÄ™kujÄ™, nie - rzekÅ‚a Georgie. - ZostanÄ™ przy swojej mineralnej. - Kiedy wyjeżdżacie do Grecji? - We wtorek. Mam sporÄ… tremÄ™. - Niepotrzebnie. BÄ™dzie dobrze. Widać, że tworzycie zgrany tandem. - Tak uważasz? Szczerze mówiÄ…c, nie jestem pupilkÄ… Olympii. Znacie jÄ…? - Och tak - zaÅ›miaÅ‚a siÄ™ Mirrie. - Grozna dama. Ale jesteÅ› teraz starsza, mÄ…drzejsza, a co najważniejsze masz Nicka. PrzewidujÄ™, że on ci otworzy drogÄ™ do serca teÅ›ciowej. Dajesz jej wnuka, a to ogromny kapitaÅ‚. DziÄ™ki temu szala wÅ‚adzy siÄ™ przechyli. - Nie wiem, jak bÄ™dzie - odrzekÅ‚a Georgie i podeszÅ‚a do kolebki. - Zliczne sÄ… takie maleÅ„stwa, prawda? - Warte caÅ‚ego naszego bólu i trudu - przytaknęła Mirrie. - Ja miaÅ‚am dość lekki poród, a ty? - DÅ‚ugi. PrzypomniaÅ‚a sobie te nieznoÅ›nie samotne godziny. WzywaÅ‚a gÅ‚oÅ›no Angolosa, ale nie przyszedÅ‚. - MówiÄ… jednak, że głównie pierwszy poród jest trudny. - Czy siÄ™ nie mylÄ™, że zaczynasz tÄ™sknić do nastÄ™pnego? 132 KIM LAWRENCE Angolos, który przed chwilÄ… wyszedÅ‚ z domu, przystanÄ…Å‚ w Å›rodku ogrodu. - Angolos jeszcze nie chce drugiego dziecka - powiedziaÅ‚a Georgie, dodajÄ…c pospiesznie: - To znaczy oboje tak uważamy. - TajemnicÄ… jest dla mnie, dlaczego wszyscy pragnÄ… mieć wiÄ™cej niż jedno dziecko - wtrÄ…ciÅ‚ Paul. - Nie mógÅ‚bym zrobić tego jeszcze raz. - Czego, mianowicie? - spytaÅ‚a Mirrie, mrugajÄ…c do Georgie. - Ale naprawdÄ™ nie wiem, jakbym urodziÅ‚a bez wsparcia Paula - dodaÅ‚a, biorÄ…c go za rÄ™kÄ™. - ZresztÄ… jestem pewna, że mnie rozumiesz. - Mirrie! - mruknÄ…Å‚ Paul, trÄ…cajÄ…c żonÄ™ Å‚okciem. - Oj! - jÄ™knęła z irytacjÄ…, ale w tej chwili dostrzegÅ‚a Angolosa, który ze wzrokiem utkwionym w
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|
|
|