|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyzywająco. Prawdopodobnie boi się, że zjedzie tu Deborah i jak się dowie, zrobi mu nieziemską awanturę, więc chce zapewnić sobie jej, Samanty, milczenie i wyciąga rękę do zgody. A żeby panu coś tam się nie uroiło rzekła wydymając drwiąco usta śpieszę zapewnić, że to wszystko nie miało dla mnie najmniejszego znaczenia. Lukę osłupiał. Przez chwilę stał bez ruchu i wydawało się, że chce Samantę zabić wzrokiem. Potem odstąpił na bok i otwarł drzwi. Ma pani rację rzekł zimno. To nie miało znaczenia. Dobranoc, Miss Wright. Przez następne dni schodzili sobie z drogi. Tak chyba jest lepiej, myślała gorzko Samanta. A przecież go jej brakowało. Wieczorami, przed snem, marzyła o jego pocałunkach, pieszczocie jego rąk, pokładach tkliwości, które w nim tkwiły, wiedziała o tym, a tak rzadko dawały znać o sobie. Dałaby wszystko, aby wreszcie skończyły się te niedorzeczne utarczki między nimi. RS 60 Minął maj, a wraz z nadejściem czerwca zaczęły się upały. %7łycie utrudniała też prawdziwa plaga much, maleńkich jak moskity. Ich ukłucia były nad wyraz bolesne, a spowodowane tym obrzęki długo nie znikały. Z dnia na dzień, jak zwykle o tej porze roku, rosło też niebezpieczeństwo pożarów. Był to główny temat rozmów w biurze, dlatego też nikt się nie zdziwił, gdy w drugim tygodniu czerwca ogłoszono alarm. Meldunek nadszedł koło szóstej trzydzieści rano. Samanta właśnie zbierała się do wyjścia, gdy zadzwonił telefon. Miała bez chwili zwłoki stawić się ze swymi studentami na miejscu zbiórki. Pożar wybuchł w kompleksie leśnym leżącym mniej więcej czterdzieści pięć mil na wschód od Fort Frances. Najszybciej jak mogli przybyli do miejsca, gdzie szosa została zamknięta. Ruch kołowy został skierowany na drogi objazdowe, gdyż autostrada biegła dokładnie wzdłuż lasu, który teraz spowijały gęste chmury czarnego gryzącego dymu. Mężczyzni zostali przydzieleni do oddziału, który miał bezpośrednio walczyć z ogniem, Samanta z dziewczętami zaś miała za zadanie rozbić namioty z zaopatrzeniem, przyborami do gaszenia ognia i zapasami żywności oraz zorganizować punkt udzielania pierwszej pomocy. Ogień rozprzestrzeniał się w kierunku południowo-zachodnim, i to szybciej, niż przewidywano. Drzewa padały jedno po drugim wzniecając snopy iskier. Tylko szybko wykopany rów mógł powstrzymać ogień, i do tego przystąpiono w pierwszej kolejności. Zanim nadjechały motopompy i w największym pośpiechu rozwinięto węże gumowe, wiatr się zmienił i ściana ognia runęła w kierunku zachodnim. Gaszący musieli się wycofać pod naporem żaru i płomieni, przy czym okazało się, że jest ich stanowczo za mało. Konieczne były posiłki, i to natychmiast. Joe Sawchuck znalazł się wśród tych, którzy mieli właśnie zastąpić oddział bezpośrednio walczący z ogniem. Wyskoczył z ciężarówki i wpadł prosto w ramiona Samanty. W krótkich słowach przedstawiła mu całą powagę sytuacji, lecz Joe tylko machnął ręką. Każdego lata zdarzają się pożary lasów. Niech się pani nie martwi, damy sobie z tym tutaj radę. Spytał o Luke'a, a Samanta odpowiedziała mu, że już od rana jest w akcji, i to na najbardziej zagrożonym odcinku. Jej głos drżał i Joe natychmiast to zauważył. RS 61 Już byli przekonani, że zdołają opanować ogień, a tu wiatr się odwrócił i cała praca przy kopaniu rowów poszła na marne. Mówiono mi, że Luke jest w grupie gaszącej pożar koło jeziora. Joe położył jej rękę na ramieniu. Nie ma strachu, jesteśmy starzy wyjadacze. Znajdę Luke'a i przyślę go tutaj, aby coś przekąsił i odpoczął-No, proszę się rozchmurzyć. Uśmiechnął się i porozumiewawczo puścił do niej oko. Samanta spoglądała za nim w zamyśleniu. Zastanowiło ją jego zachowanie. To prawda, widział ją kiedyś w objęciach Luke'a, miał więc prawo sądzić, że między nimi wszystko dobrze się układa. Westchnęła. Gdybyż tak było! Ale nie, musieli ze sobą drzeć koty, on ją traktował drwiąco, niechętnie, wręcz upokarzał. Na samą myśl zatrzęsła się z wewnętrznej pasji. Dlaczego jednak, mimo iż tyle ich dzieliło, bała się o Luke'a bardziej niż o wszystkich innych razem wziętych? Nie rozumiała samej siebie. W pół godziny pózniej między namiotami zaopatrzeniowymi zatrzymała się ciężarówka i wyskoczyli z niej niesamowicie ubrudzeni sadzą, zmęczeni mężczyzni, wśród nich Luke. Z bijącym sercem, promieniejąc z radości pobiegła mu naprzeciw. Uśmiechnął się na jej widok.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|