|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
po drugiej stronie doliny. - Owszem, ale nie ma tu wieczornego sÅ‚oÅ„ca jak u was. Gdy tylko koÅ„czy siÄ™ lato, szybko zapada zmrok. - Może i tak, ale w porannym sÅ‚oÅ„cu wszystko lepiej roÅ›nie. Macie piÄ™kne pole i Å‚Ä…ki. - Tak, tak, nie możemy narzekać. A wasza ziemia jest mniej urodzajna? - U nas nawet trawa nie roÅ›nie najlepiej. Co roku z wielkim trudem udaje siÄ™ przygotować dość paszy na zimÄ™. Ingebjørg pokrÄ™ciÅ‚a gÅ‚owÄ… zrezygnowana. - Ale ciekawa jestem, jak nazwiecie dzieci? Åshild powiedziaÅ‚a, jakie imiona wybrali, a potem zaczęła tÅ‚umaczyć, jak bardzo maleÅ„stwa różniÄ… siÄ™ od siebie. ChÅ‚opczyk Å›pi spokojnie, podczas gdy dziewczynka wiÄ™cej pÅ‚acze i częściej chce jeść. Knut jednak wcale siÄ™ tym nie przejmuje i dalej Å›pi albo je. Ingebjørg chciaÅ‚a siÄ™ jeszcze dowiedzieć, jak siÄ™ sprawiÅ‚a akuszerka. Åshild nie mogÅ‚a siÄ™ jej nachwalić. Anne znaÅ‚a siÄ™ na swoim fachu, byÅ‚a miÅ‚a, a surowa tylko tyle, ile trzeba. Kobiety gwarzyÅ‚y o tym i o owym, aż wreszcie Ingebjørg wspomniaÅ‚a o lawinie. - To straszne - powiedziaÅ‚a Ingebjørg i obie kobiety spojrzaÅ‚y w kierunku Grøtenuten. - No, ale Ole wszystkich uprzedziÅ‚. Dziwne, że Torødd i jego. siostra siÄ™ nie wynieÅ›li. Przecież wszystkie pozostaÅ‚e gospodarstwa staÅ‚y puste z powodu zagrożenia lawinÄ…. - To straszne - powtórzyÅ‚a Åshild, nie bardzo wiedzÄ…c, co powiedzieć. - Ole staraÅ‚ siÄ™ ich przekonać, żeby siÄ™ wyprowadzili chociaż na parÄ™ dni, ale mu nie uwierzyli. - Wszyscy powinni wiedzieć, że jeÅ›li Ole coÅ› przepowiada, to lepiej mu zaufać. Nigdy nie rzuca słów na wiatr. - Torodd i jego siostra mieli widać swoje powody, by zostać w domu. WydawaÅ‚o im siÄ™ pewnie, że lawina przejdzie bokiem. Ale też caÅ‚e życie ciężko pracowali, by zebrać ze swojej ziemi choć tyle, żeby głód ich nie przeÅ›ladowaÅ‚. SiedziaÅ‚y przez chwilÄ™ w milczeniu, rozmyÅ›lajÄ…c o tym maleÅ„kim gospodarstwie, pogrzebanym pod kamieniami. Ludzie, którzy odwiedzili to miejsce po katastrofie, mówili, że po zabudowaniach nic nie pozostaÅ‚o. Nic oprócz piarżyska. - Z nami jest podobnie. - Ingebjørg chrzÄ…knęła i spojrzaÅ‚a w innym kierunku. - Ostatnio musieliÅ›my robić mÄ…kÄ™ i kaszÄ™ z kory - westchnęła ciężko. - Ale mamy nadziejÄ™, że tego lata bÄ™dzie lepiej. Ingebjørg staraÅ‚a siÄ™ mówić lekkim tonem, lecz Åshild zrozumiaÅ‚a, że mieszkaÅ„cy Haugo muszÄ… teraz na przednówku mocno zaciskać pasa. - Trudno siÄ™ robi mÄ…kÄ™ z kory? - zapytaÅ‚a z ciekawoÅ›ci, myÅ›lÄ…c przy tym, że każdemu siÄ™ może przydać taka wiedza. - Trzeba na to trochÄ™ czasu, to prawda. Najpierw wiosnÄ… trzeba zdjąć korÄ™ z mÅ‚odych sosen. Zdzieramy z niej zewnÄ™trznÄ… powÅ‚okÄ™ i wieszamy do suszenia. Suszymy jÄ… dość dÅ‚ugo, pod koniec czÄ™sto w Å‚azni albo w pralni. - Ingebjørg wygÅ‚adziÅ‚a spódnicÄ™ i poprawiÅ‚a czepek. Jedzenia mogÅ‚o w jej domu brakować, lecz ubranie miaÅ‚a zawsze Å›wieże i pachnÄ…ce. - W koÅ„cu mielemy wysuszonÄ… korÄ™ i mÄ…ka jest gotowa. - Chleb z tej mÄ…ki jest chyba trochÄ™ gorzki, prawda? -Åshild przypomniaÅ‚a sobie, że kosztowaÅ‚a takiego chleba w dzieciÅ„stwie. Do tej pory pamiÄ™taÅ‚a jego ostry smak. - Oj, tak. Dzieci zawsze siÄ™ krzywiÄ…. Tylko wtedy, gdy dostanÄ… trochÄ™ Å›mietany, przestajÄ… marudzić - zaÅ›miaÅ‚a siÄ™ Ingebjørg. - Ale to i tak lepsze niż ugniatanie szczawiu. Chleb ze szczawiu ma okropny smak i kolor. - Jak to dobrze, że niedÅ‚ugo nasze zwierzÄ™ta bÄ™dÄ… skubać trawÄ™ na hali. - Åshild podniosÅ‚a siÄ™ z Å‚awki. - Wówczas dajÄ… zawsze tÅ‚uste mleko i dobrÄ… Å›mietanÄ™. BÄ™dzie wiÄ™c też trochÄ™ masÅ‚a. - Åshild wiedziaÅ‚a, że Ingebjørg zawsze jesieniÄ… sprzedaje masÅ‚o i ser; jej maÅ›lane figurki byÅ‚y dobrze znane w okolicy. Nikt nie miaÅ‚ takich piÄ™knych foremek, jak ona. Åshild spojrzaÅ‚a uważnie na mÅ‚odÄ… gospodyniÄ™ z Haugo. Ingebjørg byÅ‚a dość pulchna, zdrowo wyglÄ…daÅ‚a. Nic nie wskazywaÅ‚o na to, że gÅ‚oduje, chyba wiÄ™c na razie majÄ… co jeść, chociaż mÄ…ka już siÄ™ im skoÅ„czyÅ‚a. - Musisz wejść ze mnÄ… do Å›rodka i zerknąć na dzieci. - Åshild podeszÅ‚a do schodów, a Ingebjørg chÄ™tnie ruszyÅ‚a za niÄ…. - Tak, tak, po to przecież przyszÅ‚am. Nie po to, żeby ciÄ™ mÄ™czyć moimi kÅ‚opotami. - Wcale mnie nie mÄ™czysz - zapewniÅ‚a jÄ… Åshild, otwierajÄ…c drzwi. - Rozmawiamy tylko o tym, co nas najbardziej obchodzi. Może nastÄ™pnym razem ja zwierzÄ™ ci siÄ™ z jakichÅ› kÅ‚opotów. Maluchy zaczęły siÄ™ już budzić. Kari pochylaÅ‚a siÄ™ nad koÅ‚yskÄ…, gdy mÅ‚ode kobiety weszÅ‚y do izby. Wyraz jej twarzy byÅ‚ taki Å‚agodny i ciepÅ‚y, że Åshild poczuÅ‚a lekkie ukÅ‚ucie w sercu. Nigdy nie widziaÅ‚a matki w takim nastroju. PrzypomniaÅ‚a sobie czasy, gdy sama byÅ‚a chora. Wówczas Kari byÅ‚a dla niej bardzo surowa i napominaÅ‚a ciÄ…gle córkÄ™, by wzięła siÄ™ w garść. Wtedy gdy Åshild najbardziej potrzebowaÅ‚a ciepÅ‚a i zrozumienia, matka siÄ™ od niej odsunęła. Åshild szybko jej jednak wybaczyÅ‚a, bo przecież matka miaÅ‚a wówczas nie tylko chorÄ… córkÄ™, ale też stra- ciÅ‚a męża. To byÅ‚y ciężkie czasy dla Kari. Gdy Åshild przystawiÅ‚a dzieci do piersi, Kari przygotowaÅ‚a coÅ› do zjedzenia. Ingebjørg byÅ‚a pogodnÄ… osobÄ…, rozmowa toczyÅ‚a siÄ™ wiÄ™c caÅ‚kiem żywo. Kari czuÅ‚a siÄ™ mÅ‚odziej w towarzystwie
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|