|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jektantów. Przybyli z Charkowskiej Fabryki im. Mały-szewa, która oficjalnie produkuje parowozy, ale nieoficjalnie - czołgi. Pracowali w dzień i w nocy, bardzo się starali, ale w końcu stracili resztki nadziei na rozwiązanie problemów wynikających z konstrukcji silnika. Następnego dnia wieczorne wiadomości położyły kres wszelkim wątpliwościom. Spiker triumfalnie oznajmił o decydującej klęsce, jaką ponieśli izraelscy agresorzy na obszarze El Kantary i przełęczy Mitla. Wszystko się wyjaśniło. Skoro %7łydów nazwano agresorami, oznaczało to, że zdołali wyrwać Arabom sporą część terytorium i tam właśnie toczą się walki. Nawiasem mówiąc, spiker zapomniał jakoś dodać, że między Egiptem i Izraelem stacjonowały oddziały ONZ i że armia izraelska nie mogła nad nimi przeskoczyć. Tel Awiw nie domagał się również ich usunięcia. Dopóki strony były rozdzielone przez neutralne wojska, do walk nie mogło dojść. A więc wojska rozjemcze wycofano przy aktywnym współudziale ZSRR. Jak w takim razie Izrael został agresorem? W podobnych sytuacjach oficerowie i generałowie, jeżeli nie są bezpośrednio zaangażowani w działania wo- jenne, nie otrzymują żadnych dodatkowych informacji. Nie wspomnę nawet o szeregowych żołnierzach, podoficerach i prostych cywilach. Słuchaj radia, czytaj Prawdę" - i chwatitl Po tego typu akcjach nigdy nie analizuje się błędów, nie mówiąc już o ich publicznym ujawnieniu. Tylko szkolenia polityczne, tylko poufne memoranda kierownictwa partyjnego. Zrozumiale, że polityczne kierownictwo szuka usprawiedliwienia. Ale my przecież jesteśmy zawodowcami. Nie potrzebujemy analiz politycznych, lecz militarnych: jakie były nietypowe elementy taktyki, jak strony konfliktu zorganizowały dowodzenie, jak współdziałały różne rodzaje wojsk, jak następowało ześrodkowanie na głównych kierunkach, jak spisały się formacje maskujące i służby dezinformacyjne, dzięki jakim wybiegom udało się uzyskać efekt zaskoczenia. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi na żadne z tych pytań. Jaki był rzeczywisty powód porażki, jakie popełniono błędy -to pozostało dla nas tajemnicą. Wkrótce potem Komitet Centralny rozesłał zamknięty list do odczytania na zamkniętych zebraniach partyj- nych. Motywem przewodnim listu było: Arabowie walczą kiepsko, bo zamiast odpierać ataki, zajmują się odprawianiem modłów. I jakoś nikomu nie przyszło do głowy, że przecież od początku było wiadomo, że Arabowie walczą kiepsko. A skoro o tym wiedzieliśmy, to po co było wyrzucać w błoto miliardy rubli, tracić tysiące czołgów i samolotów? Przecież można było próbować dyplomacji pokojowej. A pokój zapewniały nam błękitne hełmy". I w jakim celu, u diabła, żądaliśmy usunięcia sił ONZ, które osłaniały tych kiepskich żołnierzy? A w ogóle, skoro wiedzieliśmy, że wojacy z nich żadni, że modlą się zamiast walczyć, to dlaczego nie przedsięwzięto środków zaradczych? A może radziecki Sztab Generalny nie wiedział, jaka naprawdę jest armia arabska? W takim razie Sztab Generalny, wywiad wojskowy i tysiące doradców nie byli warci złamanej kopiejki. A może arabskich oficerów nie uczono w naszych akademiach wojskowych? Może szczegółowych planów wojny nie układano w naszym Sztabie Generalnym? Jeszcze jak! Wszystkie, co do przecinka, wyszły spod piór radzieckich sztabowców. Wszystkie kierowały się radziecką doktryną wojenną. Wszystkie wiernie naśladowały radzieckie wzorce. I radziecki pic na drążku również. Chociaż tego nie jestem pewny. Bardzo trudno dorównać pod tym względem niezwyciężonej Armii Radzieckiej . Jedyny skutek wojny arabsko-izraelskiej 1967 roku dotyczący nas bezpośrednio, to wycofanie wszystkich czołgów T-64 i zastąpienie ich starymi, poczciwymi T-55. Były to skromne maszyny, nie słynęły z nadzwy- 30 czajnej siły ognia, ale waliły prosto w cel. Wież nie strącały, ale zabijały bez większego wysiłku. I nie spadały im spodenki. Decyzja o wycofaniu T-64 miała swój głęboki sens. Gdyby czołg został- zaprezentowany, okazałoby się, że T-62 nie jest najnowszym modelem na uzbrojeniu Armii Radzieckiej, a wspaniały T-55 to w ogóle dinozaur. Pokonani Arabowie mogliby się skarżyć, że zostali wyposażeni w rupiecie, a zatem to nie oni są winni klęski lecz przestarzały sprzęt. To oczywiście kompletna bzdura. W tym momencie czołgi T-55 stanowiły trzon uzbrojenia radzieckich jednostek pancernych. Arabowie dysponowali tym samym typem, choć w uproszczonej wersji eksportowej. T-62 stanowiły nie więcej niż 10 procent wyposażenia, a T-64 dopiero wszedł do seryjnej produkcji, ale miał na razie masę niedoróbek i nie mógł uchodzić za pełnowartościowy wóz bojowy. Tak czy siak, odebrano nam T-64 i nie prezentowano na pokazach. Nawiasem mówiąc, produkowany w sporych seriach czołg T-64 nigdy nie wziął udziału w defiladzie na Placu Czerwonym. Czyżby się obawiano, że może zawieść? Dopiero zbudowany wiele lat pózniej czołg T-72 - maszyna niewymyślna, grozna i niezawodna - został zaprezentowany na Placu Czerwonym dokładnie dziesięć lat po niedoszłym pokazie sześćdziesiątkiczwórki. Kiedy dostarczono nasze pięćdziesiątkipiątki, znalezliśmy się w głupiej sytuacji. Teoretycznie mieliśmy spo- żytkować czas na zapoznanie się z nowym czołgiem. Po to nas tu trzymano, wydawano niemałe pieniądze. Ale nowe czołgi zabrano. Za co nam teraz płacą? Zapytaliśmy o to dowódcę pułku. - Nie zwracajcie uwagi na takie głupstwa - powiada. - Płacą wam, i to niezle? No, to się cieszcie. Trochę nam przeszło. Jednak to samo pytanie postawili w księgowości. Nikt nie ma prawa wypłacać pienię- dzy za nic. Oficer powinien czymś lub kimś dowodzić (a my nikim nie dowodziliśmy}, albo odbywać szkolenie (w akademii wojskowej, na różnych kursach itp.). Od chwili odzyskania naszych T-55 przestaliśmy się wpisywać do tej kategorii. Nie wiem, jak ostatecznie poradzono sobie z tym problemem. Wiem tylko, że nadal regularnie otrzymywaliśmy wypłatę. A figurowaliśmy w rubryce szkolenie". Więc pewnie płacili nam za pic na drążku. Za balet"... Tymczasem szkolono nas coraz intensywniej. Dzień po dniu, bez świąt i przepustek, szykowano bezprece- densowy, gigantyczny spektakl. Nie mam pojęcia, ile miliardów rubli poszło na to przedstawienie. Spróbujcie oszacować sami. Zakłada się, że bezawaryjny przebieg T-55 wynosi zaledwie 500 godzin jazdy. Potem czołg udaje się na remont generalny. Wymienia się dosłownie każdą część, pozostawiając tylko kadłub. Instaluje się nowy silnik, nowy układ transmisyjny i sterowniczy, oprzyrządowanie. Po tych zabiegach czołg funkcjonuje dalsze 250 godzin, po czym spisuje się go na straty. Dlatego też większość czołgów cały swój żywot spędza w oczekiwaniu na wojnę. Czołgi stoją zakonserwowane", transportuje się je na platformach kolejowych. Każda godzina samodzielnej jazdy jest zbyt kosztowna. Tylko najstarsze, dziesięcio-, piętnastoletnie egzemplarze używane są na ćwiczeniach. W armii radzieckiej czołgi miały wyznaczoną normę -200 kilometrów rocznie. To oznacza, że jeśli czołg
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|