|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Kochanie, wybacz, że się spózniłem - przeprosił miękko, po czym wyprostował się i obrzucił spoj- rzeniem pozostałą dwójkę, siedzącą przy stole. - Jestem Michael Becker - przedstawił się niskim, dzwięcznym głosem. - Mam nadzieję, że nie czekaliście państwo zbyt długo? - Ależ skąd, Michael - zapewniła go Pamela, wyciągając rękę na powitanie. - Jestem matką Hayley. Proszę, mów mi po imieniu. Nick ucałował jej dłoń z uśmiechem na poły poważnym, na poły łobuzerskim. Hayley patrzyła zdumiona, jak matka czerwieni się coraz bardziej. - A to mój narzeczony... - ...kongresman Parker - dokończył gładko Nick, wyciągając z kolei rękę do starszego mężczyzny. Hayley na zmianę przenosiła spojrzenie z matki na przyszłego ojczyma. Sprawiał wrażenie usztywnionego. Po krótkim, lecz wyraznym wahaniu ujął wyciągniętą dłoń Nicka i potrząsnął nią. - Ma pan dobrą pamięć do nazwisk, panie Becker - przyznał. - To niezbędne w moim zawodzie - odparł Nick. - Zaiste. - Elliot, kochany, może byś wreszcie usiadł i przestał robić taką poważną minę - upomniała go wesoło Pamela. - A ty, Michael, też usiądz i napij się szampana. Jak już mówiłam Hayley, mamy dzisiaj święto! Nie - zaprzeczyła w myśli jej córka - to nie święto, tylko absolutny koszmar! Dlaczego, choć jakoby miała niesamowite wy- czucie", nie domyśliła się, że mężczyzna, który miał udawać Pana Niewłaściwego, zdradzi ją i okaże się panem jak najbardziej Właściwym? I dlaczego nie domyśliła się, że przyjdzie jej zdradzić samą siebie, w płonnej nadziei, że to oszustwo okaże się w rezultacie prawdą? Nick wiedział, że Hayley będzie wściekła. Tylko nie zdawał sobie sprawy, w jakim stopniu. Zresztą, gdyby nawet wiedział, nie mógłby wtedy, w re- stauracji, zachować się inaczej. Burza rozpętała się pózniej, w jej mieszkaniu. Znalezli się tam, ponieważ matka wyraziła chęć zobaczenia, jak mieszka córka. I wszystko było dobrze dopóty, dopóki Pamela i Elliot nie zniknęli za drzwiami. A wtedy się zaczęło... - Jak... jak mogłeś?! - zasyczała Hayley przez zaciśnięte zęby, kurczowo ściskając pięści. Jej nagle pociemniałe oczy rzucały ponure błyski. Trzęsła się z wściekłości, targana bólem gwałtownych doznań. - Jak mogłeś?! - Hayley, proszę - Nick postąpił krok do przodu, a ona cofnęła się dwa kroki w tył. Zatrzymał się, widząc jej ostrzegawcze spojrzenie. - Pozwól mi tylko wytłumaczyć... - Wytłumaczyć? - Przeniknęło ją dojmujące po- czucie zniewagi. - Czyżbyś uważał, że skoro pozwolę ci na kolejne kłamstwo, tym samym zyskasz prawo do kolejnego oszustwa? Nick wzdrygnął się mimowolnie, pojmując, iż miała pełne prawo oskarżać go w ten sposób. Czuł się nie w porządku wobec Hayley niemal od pierwszej chwili ich poznania. Tylko, u licha, nie było innego sposobu pokonania jej psychicznych barier! - Kochanie... - Nie mów tak do mnie! Nick głęboko wciągnął oddech, usiłując zachować spokój. - Hayley, ja naprawdę nie chciałem kłamać... - zaczął poważnym głosem. - Nie? - rzuciła mu to pytanie wyzywająco, jak rękawicę, prowokując, by zaprzeczył. - Powiedziałeś, że mi pomożesz, Nick. Obiecałeś, że będziesz udawał Michaela Beckera! - I udawałem go. - Ale nie w sposób, jaki wspólnie wypróbowaliśmy. Nie w sposób, jaki sobie obmyśliliśmy. Tego wieczoru miałeś być nieznośny! Miałeś być uosobieniem kosz- maru wszystkich teściowych razem wziętych. Tym- czasem ty byłeś... byłeś... Urwała, czując, że głos odmawia jej posłuszeństwa. Nick podbiegł do niej i chwycił za ramiona, obracając twarzą ku sobie. - Jaki byłem dzisiaj? - zapytał niecierpliwie. - No, powiedz, jaki byłem? - Sam wiesz - odpowiedziała ochrypłym głosem, wyrywając się z jego objęć. - Byłem sobą, Hayley. Tylko i wyłącznie sobą. - Sobą? - potrząsnęła głową z powątpiewaniem. Czuła, że zaraz się rozpłacze. - Ty nie wiesz, co znaczy być sobą, Nick. Ty, który zmieniasz osobowości jak rękawiczki! - Nieprawda - zaprzeczył gwałtownie. - Owszem, prawda! - obstawała przy swoim. - Widziałam cię w akcji. I w biurze... - Ta cholerna praca! Tam jestem tajnym agentem, ale nie sobą. - A w czasie ostatnich dwóch tygodni, kiedy byłeś na urlopie? - Co było wtedy? - Zachowywałeś się... - zrobiła gwałtowny gest - jak kameleon! - A ty nie? - odparował. - Boże drogi, Hayley, zmieniałaś się wraz ze mną, wcielałaś się w nowe osobowości! Potrząsnęła głową. Jasne włosy zatańczyły jej wokół twarzy. - Nie jestem taka jak ty, Nick. Nie jestem! Nie kombinuję, jak kogoś oszukać... - Z wyjątkiem własnej matki. - To - niemal zakrztusiła się z oburzenia - to jest zupełnie inna sprawa! - Dlaczego inna? - Już ci mówiłam! Raz jeszcze Nick pochwycił ją w ramiona. Tylko tym razem nie pozwolił jej się wyrwać. - Mówiłaś mi wiele rzeczy, Hayley - wyrzucił z siebie gwałtownie, przestając wreszcie zważać na rozsądek i opanowanie. - A teraz pozwól, że ja ci coś powiem. Tego wieczoru robiłem to, co uważałem za stosowne, czyli kłamałem, oszukiwałem i nie dotrzymałem obietnicy, że wcielę się w pana Niepożądanego - bo chciałem, żeby twoja matka mnie polubiła. A chciałem tego, bo cię kocham. Słyszysz? Bo cię kocham. Kocham cię, do licha! Przez jedną okropną chwilę Hayley myślała, że zemdleje. Myśli wirowały jej w głowie, wzrok się mącił, a nogi odmawiały posłuszeństwa. - Nie - zaprzeczyła z wysiłkiem. Zamknęła oczy. Nie powinna na niego patrzeć. Nie powinna mu wierzyć. Nie mogła. - Tak - obstawał przy swoim, mocniej obejmując ją ramionami. - Hayley... Otworzyła oczy. yrenice miała tak rozszerzone, że niemal zakrywały tęczówki. - Nie możesz mnie kochać - powiedziała. - Nie możesz. Jej słowa ugodziły Nicka jak pchnięcie nożem. - Chciałaś tego, tak jak i ja... - zaczął szorstko. - Wiedziałam to od samego początku - mówiła jakby na wpół do siebie. - W momencie, w którym cię spotkałam, wiedziałam, że muszę się trzymać z daleka. Czułam, że jeśli tego nie zrobię, wywrócisz mój świat na nice. I miałam rację! Nie trzymałam się od ciebie z daleka i teraz w moim życiu jest... kompletny zamęt... i jestem już tak zdezorientowana, że... - popatrzyła na niego z ogromnym żalem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|