|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
grypę? Kiedy jego ulubiona drużyna odpadała w przed- biegach? I co najważniejsze, jak postrzegał samego siebie? Nie był żonaty. W przypadku mężczyzny tak przystoj- nego fakt, że w tym wieku wciąż był kawalerem, musiał o czymś świadczyć. Otworzyły się drzwi do łazienki i Susan zerwała się z łóżka, by teraz zająć miejsce Davida. David zatrzymał ją w połowie drogi. Zagarnął ją w objęcia przytulając jej plecy do swojego torsu. Poczuła na ciele dotyk jego wzwiedzionego penisa. David cmoknął ją w ramię, a po- tem oparł o to samo miejsce brodę. Wracaj szybko. Nie mogę wrócić szybko, póki trzymasz mnie w ra- mionach. Więc nigdzie nie chodz. Zostań ze mną. Davidzie, nie wybieram się tam dla przyjemności. Och zwolnił uścisk. Przepraszam. Odwróciła się i spojrzała mu w oczy. Może w tym czasie zamówisz dla nas kawę i jakieś rogaliki? A ile czasu zajmie obsłudze dostarczenie tego wszyst- kiego? Nie mam pojęcia. W takim razie wstrzymajmy się. Przynajmniej do chwili, aż popadniesz w desperację. Och, rozumiem. Mężczyzna o niezachwianej hierar- chii wartości. Skinął głową. Przypomnij mi, o czym rozmawialiśmy, jak wrócę rzuciła i zniknęła za drzwiami łazienki. David tymczasem zacisnął powieki i pogrążył się w myślach o swoim dentyście. Oczywiście, nie dlatego że Zapach kobiety 217 żywił jakieś szczególne uczucia wobec tego pięćdziesięcio- kilkuletniego mężczyzny z wyrazną nadwagą i bezna- dziejnym tupecikiem na głowie, ale wręcz przeciwnie jego dentysta był jednym z najmniej seksownych ludzi, jacy według Davida istnieli na świecie. Dzięki doktorowi Greenowi jego erekcja zawsze imponująca o poranku zdecydowanie spadła poniżej średniej. Jego myśli jednak wciąż krążyły wokół Susan. Została na całą noc to musiało przecież o czymś świadczyć, prawda? Bez względu na sytuację, nie powinien wyciągać żadnych pochopnych wniosków. Jeszcze będzie miał dość czasu, by popaść w panikę lub euforię. Teraz nadszedł czas na relaks. Potraktował to postanowienie tak poważnie, że zanim Susan wróciła do łóżka, zdążył zapaść w drzemkę. Obu- dził się gwałtownie, na dzwięk jej śmiechu. Widzę, że się pospieszyłam. Podążył za jej wzrokiem i zatrzymał się na nieeleganc- ko zwiotczałym penisie. Przecież dobrze wiesz, że to jedynie przejściowy stan. Prawdę mówiąc, już w chwili gdy wypowiadam te słowa, czuję jak nabieram wiatru w żagle. Uśmiechnęła się szeroko i rzuciła się na łóżko. David? Tak? Jaka jest twoja największa wada? Pochylił się i zajrzał jej w oczy. Najwyrazniej nie żartowała. Największa wada? Aha. Nie mam pojęcia. Ale gdybyś musiał zdecydować, co byś wybrał? Zadumał się przez chwilę. Nie, żeby nie dostrzegał własnych ułomności. Trudno mu było jednak wybrać tę najgorszą. 218 Jo Leigh Wszystko nadmiernie analizuję powiedział w koń- cu po długim namyśle. Czy analizowałeś również nasz związek? Oczywiście. I do jakich doszedłeś wniosków? David odgarnął pasmo włosów z twarzy Susan. %7łe nie mam pojęcia, co robię. Kiedy się zaśmiała, poczuł niezwykłe pulsowanie w ciele. Nic podobnego nigdy mu się jeszcze nie przy- trafiło. Orgazm na dzwięk śmiechu? W takim razie będzie musiał zapraszać ją częściej na występy satyryków. To zupełnie jak ja. A twoja najgorsza wada, Susan? Nie wierzę w siebie. Ty?! Nie żartuj. Jesteś osobą wyjątkowo pewną siebie. Nie można udawać w tak przekonujący sposób. Poniekąd masz rację. Postaw mnie przed tłumem ludzi, a błyskawicznie zawojuję audytorium. Jednak w osobistych związkach nie idzie mi najlepiej. Dlaczego? Patrzyła mu prosto w oczy, jednak David miał wraże- nie, że Susan w ogóle go nie dostrzega. W końcu powie- działa: Wiesz co? Bardzo chętnie o tym porozmawiam. Naprawdę. Ale nie dzisiaj, dobrze? Przedtem muszę przemyśleć jeszcze kilka spraw. Jeżeli jesteś tego pewna. Jestem pewna. W takim razie, nie ma o czym mówić. Czy jednak mogę zadać ci jeszcze jedno pytanie, zanim się znowu na siebie rzucimy? Jasne. Jak brzmi twoje nazwisko? Uśmiech Susan natychmiast zgasł. Otwartość, którą widział w jej oczach jeszcze parę sekund temu, ustąpiła Zapach kobiety 219 miejsca czujności. Susan otworzyła usta. Dwukrotnie. Ale nie zdołała wykrztusić z siebie słowa. David po raz kolejny zabrał się za czytanie artykułu, zdegustowany faktem, że tak oczywiste brednie mogły ukazać się drukiem. Cały ostatni tydzień był jednym wielkim niekończącym się koszmarem, a te wypociny tylko wieńczyły dzieło. Nie miał pojęcia, dokąd zmierza jego związek z Su- san. Nie był nawet pewien, czy tego wieczoru Susan pojawi się w hotelu. W poprzedni czwartkowy po- ranek wszystko okrutnie się poplątało, a on nie był dość inteligentny czy dość szybki, by zażegnać kryzys. Od tego czasu kilkakrotnie obsztorcował Phyllis, ostro potraktował Jane, stracił panowanie nad sobą w ta- ksówce, a teraz na dodatek, w gazecie szczycącej się ponad ośmiomilionowym nakładem, został okrzyknięty zachłannym na pieniądze totumfackim ogólnoświato- wych sław. Ci cholerni paparazzi śledzili niemal każdy jego krok. Zrobili wiele zdjęć. Manipulowali ujęciami. W opub- likowanej na pierwszej stronie fotografii David stoi obok Jacka, uchwycony w pozie mającej każdego potencjalnego czytelnika zmusić do zastanowienia nad naturą ich związ- ku. Pismacy z tego brukowca zbadali dokładnie listę jego pacjentów i na tej podstawie wysunęli mnóstwo oburza- jących wniosków i fałszywych twierdzeń. David doskonale zdawał sobie sprawę, że ta prasowa nagonka tak naprawdę dotyczy Gordona, jednak nie mógł przejść nad tym wszystkim do porządku dziennego. Każde słowo artykułu było oszczerstwem, wyssanym z palca kłamstwem i David czuł, że musi coś zrobić w tej sprawie i to natychmiast. Szczerze mówiąc, najchętniej dopadłby sukinsyna, który powypisywał te wszystkie bzdury, i po prostu rozkwasił mu twarz. 220 Jo Leigh Tymczasem rzucił szmatławca na biurko i odwrócił się w stronę okna. Tak naprawdę ten artykuł nie miał większego znaczenia. Był nieprzyjemny, ale w żaden sposób nie mógł zaszkodzić karierze Davida czy jego reputacji. Jeżeli miało się do czynienia z taką, a nie inną klientelą, należało się liczyć z konsekwencjami. O wiele większym problemem był dla niego związek z Susan. Co prawda, nie powiedziała, że wszystko między nimi skończone. W zasadzie w ogóle nie była zbyt rozmowna. Po prostu kiedy zapytał o jej nazwisko, zrobiła
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|
|
|