|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tego dokonać, musiała przyklęknąć. I nagłe najbardziej in- tymna część męskiego ciała znalazła się tuż przed jej oczami, i był to widok... imponujący. Luzne, białe bokserki niczego nie kryły, a jak się okazało, mimo ogólnego osła- bienia organizmu, ta jego część była zaskakująco sprawna. - Usiądz - poleciła szybko. Usadziła go na krześle. Starając się nie podnosić wzroku, zdjęła mu buty i skarpetki. - Przyniosę koce - powiedziała, wstając. Cieszyła się, że może zrobić coś, co nie wymaga dotykania lub patrzenia na niego. Wróciła po chwili, a on podniósł się z krzesła. Nagle zachwiał się tak, jakby miał zaraz upaść. Nie myśląc wiele, Gwen podbiegła do niego, upuszczając po drodze koce. Objęła go ramieniem i podtrzymała. Stał, ocierając się o jej barki i biodra, a ona wyraznie czuła jego nagość. - Jest mi bardzo przykro z tego powodu - wymamrotał. Napotkała jego wzrok, dostrzegając w nim cień rozbawie- nia. - No, może nie do końca przykro - dodał słabym gło- sem. - Podobał mi się ten fragment z rozbieraniem. Serce zaczęło wybijać w jej piersi jakiś szalony rytm. - E, hm... Pójdę sprawdzić prądnicę - powiedziała, igno- rując jego komentarz. Stał teraz pewniej, więc puściła go na chwilę, by podnieść koc. Owinęła go nim troskliwie. - Nie ruszaj się stąd - nakazała. - Położymy cię przy ko- 155 S R minku. Zaraz przyniosę ci coś do picia. Coś ciepłego. Mo- że napijesz się herbaty? Albo kawy? Mogę przygotować czekoladę, jeśli chcesz. - Wszystko jedno - odparł, kładąc się na dywanie. Pod- niosła drugi koc i przykryła go nim. - Odpoczywaj - powiedziała. - Leż spokojnie. Musisz się ogrzać. Przytaknął posłusznie. Z jego oczu zniknął uwodzicielski błysk. Nachylając się nad nim, poprawiła koce, próbując nie myśleć o jego muskularnym ciele. Intymność tej chwili powodowała, że mimo panującego w pomieszczeniu chło- du czuła, jak po jej ciele rozchodzi się ciepło, a na policzki wypływa rumieniec. Pomyślała, że musi się opanować. Jej nie groziły odmrożenia, powinna zacząć traktować Luca jak pacjenta. Dotknęła ręką jego szyi. Wyczuła regularne tętno, ale je- go skóra była nadal niepokojąco zimna. - Zaraz wracam - obiecała. Wybiegła z chaty, chwytając po drodze kanister z benzy- ną. Było dopiero południe, ale niebo ponownie nabrało po- nurych odcieni. Znowu zaczęło śnieżyć, a ostre podmuchy wiatru kłuły w policzki. %7ładnych śladów wiosny. Dotarła do stodoły i razno zabrała się do dzieła. Od- nalazła prądnicę i napełniła zbiornik. Następnie, przy- pominając sobie, jak robił to jej ojciec, pociągnęła z całej siły za sznurek rozrusznika. Silnik zamruczał i nagle zgasł. Musiała powtórzyć tę czynność kilka razy, zanim maszyna wreszcie zaskoczyła. Znalazłszy się z powrotem w domu, Gwen skierowała się do kuchni. Zdjęła rękawice i rzuciła je na krzesło. Na ścia- 156 S R nie przy drzwiach uruchomiła specjalny włącznik. Całe pomieszczenie zalało ciepłe światło. Dla porządku spraw- dziła jeszcze kuchenkę i uśmiechnęła się, widząc, że działa. Już po chwili niosła w ręku kubek gorącej kawy. Weszła do salonu i spojrzała na Luca. Leżał nieruchomo z zamkniętymi oczami. Czyżby spał? Może stracił przy- tomność? Podeszła pośpiesznie do niego, odstawiając wcześniej kawę na małym stoliku. - Luc - wyszeptała z rozpaczą w głosie. Jeśli stracił przytomność, mogło to oznaczać, że wyziębienie było poważniejsze, niż jej się zdawało. Zamruczał coś, przeciągając się. Nie otworzył jednak oczu. - Luc - powtórzyła, tym razem głośniej. Dotknęła jego twarzy i przeraziła się jej chłodem. Leżał tuż przy ogniu, a mimo to nadal zamarzał. Koce, którymi był owinięty, nie- wiele dały. Powinien wypić coś ciepłego, ale jak miał to zrobić jeśli stracił przytomność? Ciepło własnego ciała. Boże, była to jedyna rzecz, którą mogła mu teraz dać. Tylko czy starczy jej odwagi? Za- mknęła oczy. - Dam radę -? wyszeptała. - To nic wielkiego. Jasne. Tylko dlaczego na samą myśl drżały jej kolana, a serce wściekle łomotało w piersi? Stojąc, ściągnęła przez głowę bluzkę. Następnie od- wróciła się, aby rozebrać się do bielizny. Pomyślała, że za- chowuje się idiotycznie: przecież on był nieprzytomny i nie mógł jej podglądać. Wzięła głęboki oddech, by dodać sobie odwagi, i wśliznęła się pod koc. Luc obrócił się lekko w jej stronę, przywierając do niej całym ciałem. I zanim zdążyła się zorientować, jej własne ciało odpowiedziało tym samym. 157 S R Lucien westchnął głęboko i nadal nie otwierając oczu,
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|