|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jąc się w obraz na ścianie. Zabiłeś członków mojej rodziny. Zabiłem twojego szwagra, którego, jak sądzę, nienawidziłeś odparł szorstko Creasy. Twój kuzyn był żołnierzem i zginął w walce. Nie zabiłem ci siostry. . . Cztery lata temu wyszła ponownie za mąż i urodziła córkę. Jesteś jej chrzestnym ojcem. Conti traktował twoją siostrę jak szmatę. . . Dobrze o tym wiesz. Grazzini wrócił do stołu i ponownie usiadł. Po raz pierwszy jego twarz zdra- dzała zdenerwowanie. Nie mogę zapominać o wendecie oznajmił beznamiętnym tonem. Tylko twoja śmierć wyrówna rachunki. Creasy przyglądał się Włochowi przez kilka sekund, po czym rzekł: Opowiem ci o haniebnym wydarzeniu. O tym, w jaki sposób mniej więcej osiem lat temu skończyła się wendeta w pewnym miasteczku w górach Kalabrii. Trwała przez trzydzieści lat. Zginęło w tym czasie ponad dwudziestu mężczyzn z dwóch rodzin. Wendeta trwała tak długo, że nikt już nie pamiętał, od czego się zaczęła. W końcu w jednej z rodzin został ostatni żywy potomek płci męskiej. Wedle wspaniałych zasad wendety chłopiec staje się mężczyzną, gdy ukończy szesnaście lat i wtedy może zabijać albo paść ofiarą zemsty. Chłopak miał piętna- ście lat, kiedy matka i siostry powiedziały mu, że w szesnaste urodziny musi wziąć strzelbę i pomścić śmierć ojca, braci, wujów i kuzynów. On jednak odmówił. Jego matka i siostry uznały, że postępuje nikczemnie. Miejscowy ksiądz poinformował o tej sprawie prasę. Opisywano ją we Włoszech i na całym świecie. Grazzini skinął poważnie głową. Wiele włoskich rodzin chciało zaopiekować się chłopcem kontynuował Creasy. Oczywiście, policja zaproponowała mu ochronę. Ale on się nie zgodził. W przeddzień jego szesnastych urodzin matka i siostry wyszły z domu, opluwając go na pożegnanie. Zostawiły otwarte drzwi. Minutę po północy zjawili się uzbro- jeni mężczyzni z drugiej rodziny i zastrzelili chłopca przy stole. Matka i siostry nie chciały nawet wziąć udziału w jego pogrzebie. . . Czy tak wygląda wyrówny- wanie krzywd? Czy na mnie też musisz się mścić w ten sposób? 151 Grazzini spojrzał na leżący przed nim pistolet. Wziął go do ręki, a potem po- woli odłożył na miejsce, mówiąc półgłosem: Znasz nasze zasady. Muszę zachować autorytet. Creasy zaśmiał się cicho. Stracisz go, jeżeli zademonstrujesz swoją siłę, strzelając w głowę związa- nemu człowiekowi. Obaj zamilkli. W tym momencie otworzyły się z impetem drzwi i Abrata wy- wołał Grazziniego z pokoju. Włoch pośpiesznie wyszedł, a gdy wrócił minutę pózniej, jego twarz pałała gniewem. Chwycił pistolet i przystawił go Creasy emu do głowy. Ciężko dysząc, warknął: Mówisz o wendecie! Porwałeś moją matkę! Moją matkę, łajdaku! Przecież od dwudziestu czterech godzin siedzę przywiązany do tego krze- sła! krzyknął w odpowiedzi Creasy. A więc zrobili to twoi ludzie! powiedział, wycelowując Creasy emu lufę pistoletu między oczy. Creasy zaczerpnął powietrza i rzekł spokojnie: Jeżeli to prawda, nie pociągaj za spust, bo twoja matka zginie. Włoch ciężko oddychał. Zabij drania! namawiał stojący za jego plecami Abrata. Tu nie chodzi o twoją matkę powiedział głośno Creasy, a potem spokoj- niejszym już tonem zapytał Grazziniego: Kiedy i gdzie to się stało? Grazzini cofnął pistolet o kilkanaście centymetrów. Piętnaście minut temu, przed kościołem w jej rodzinnym miasteczku. Creasy przymknął oczy i po namyśle wskazał Włochowi głową krzesło, mó- wiąc: Usiądz tu i zaczekaj. Jeśli zrobili to moi ludzie, zadzwonią najpózniej za dwadzieścia minut. Postaw telefon na stole. W pokoju wyczuwało się napięcie. Pewnie wypuszczą ją pod warunkiem, że go uwolnimy odezwał się znowu Abrata. Nie ma mowy warknął Grazzini. Nie wyjdzie stąd żywy! Możliwe przyznał Creasy. Ale piętnaście czy dwadzieścia minut nie zrobi różnicy. Nie walczę z bezbronnymi kobietami. Nawet z matką capo. Grazzini milczał przez chwilę, po czym odwrócił się i powiedział: Przynieś tu telefon. Z podłączonym głośnikiem. Telefon zadzwonił osiemnaście minut pózniej. Grazzini podniósł słuchawkę. Był już opanowany, ale nadal trzymał w ręce pistolet i celował nim w głowę Cre- asy ego. W końcu zasłonił dłonią mikrofon i powiedział: Ten człowiek mówi, że jest twoim synem i porwał moją matkę. . . Nie wie- działem, że masz syna. 152 A ja dopiero co się dowiedziałem, że masz matkę. . . Pozwól mi z nim porozmawiać. Stojący za Grazzinim Abrata wzniósł oczy do nieba, mówiąc: Ten łajdak oszalał. Może byś się zamknął powiedział Creasy. Tu nie chodzi o twoją matkę. Grazzini wahał się przez chwilę, po czym przytknął słuchawkę do ucha Cre- asy ego i wcisnął guzik na konsoli. To ty, Michael? zapytał Creasy. Tak usłyszał z głośnika odpowiedz syna. Jak się czujesz? Dobrze. Porwałeś matkę Grazziniego? Tak. Więc natychmiast ją uwolnij. Michael milczał co najmniej przez dwadzieścia sekund. W końcu usłyszeli jego zaskoczony głos: Mówisz tak dlatego, że przytknęli ci do głowy pistolet? Powiedz im, że ja mam na muszce tę kobietę. Michael, zrób dokładnie to, co ci mówię. Wypuść tę staruszkę i odeślij
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|
|
|