|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
który mi mawiaÅ‚: Ech! adiutant-major nigdy spać nie powinien. - PrzyjÄ…Å‚ mnie uprzejmie, poczÄ™stowaÅ‚ winem i prÄ™dko wyprawiÅ‚. Potem obudziÅ‚em burmistrza. ZerwaÅ‚ siÄ™ od żony szczÄ™kiem paÅ‚asza przestraszony, a mnie niegodne uczucie gÅ‚asnęło po sercu, że mogÅ‚em kogo z wygodnego wyciÄ…gnąć łóżka. WyszedÅ‚ do kancelarii, otworzyÅ‚ ekspedycjÄ™, którÄ… mu wrÄ™czyÅ‚em, wÅ‚ożyÅ‚ okulary i cicho, a potem gÅ‚oÅ›no przeczytaÅ‚: L'Ennemi a été culbuté... douze canons... cinq mille prisonniers... etc. etc... O, czcigodny burmistrzu! Jak piÄ™knym byÅ‚eÅ› w tej chwili! PamiÄ™tam twój nos, pamiÄ™tam kwiaty twego szlafroka. WidzÄ™ ciÄ™, kiedy sparty jednÄ… rÄ™kÄ… na urzÄ™dowym stole, spuÅ›ciÅ‚eÅ› drugÄ… z listem aż do kolana i wznióswym szy oczy ponad okulary zapÅ‚akaÅ‚eÅ› z radoÅ›ci. Aktuariusz także zaczÄ…Å‚ mrugać, a czy tam czego nie wyciÅ›nie - a ja, rozparty w wolterowskim krzeÅ›le, twardo zasnÄ…Å‚em. Już to zapewne domyÅ›liliÅ›cie siÄ™, Å‚askawi moi sÅ‚uchacze, z niejednego miejsca mego opowiadania, że spać lubiÅ‚em. Tak jest, nie zaprzeczam, lubiÅ‚em. Głód i pragnienie byÅ‚y dla mnie mniej przykre jak bezsenność. ProszÄ™ jednak nie wnosić z tego, że byÅ‚em ospaÅ‚y - wcale nie. Ja byÅ‚em w tym wzglÄ™dzie podobny do pijaka, co lubi pić dużo, ale siÄ™ nie zapija. Dwa razy tylko przekroczyÅ‚em granice i ciężko skarany zostaÅ‚em. Pierwszy raz, kiedy straciÅ‚em mój pÅ‚aszcz biaÅ‚y, o którym już wspominaÅ‚em i którego utrata Å›ciÄ…gnęła na mnie najdotkliwsze cierpienia, cierpienia zimna. Drugi raz (który wÅ‚aÅ›ciwie powinien bym nazwać pierwszym, bo ma chronologiczne pierwszeÅ„stwo), kiedy w samych poczÄ…tkach mojej sÅ‚użby wojskowej jechaÅ‚em kurierem z Krystynopola do głównej kwatery KsiÄ™cia Poniatowskiego. O pÅ‚aszczu muszÄ™ zacząć z samego poczÄ…tku, podobnie jak siÄ™ zaczyna Å›piew o Krzywoustym: Jeszcze BolesÅ‚aw byÅ‚ maÅ‚ym dzieciÄ™ciem... Ale nie BolesÅ‚aw ani też pÅ‚aszcz, ale ja byÅ‚em jeszcze dzieciÄ™ciem, kiedy do mojej ciotki Ruckiej, mieszkajÄ…cej w MaÅ‚y, przyjechaÅ‚ pan Bogusz, gwardzista galicyjski, bÄ™dÄ…cy na urlopie w sÄ…siedztwie. PrzyjechaÅ‚ konno w stosowanym kapeluszu z kitkÄ… i w kolistym pÅ‚aszczu. Od tego czasu kapelusz z kitkÄ… i pÅ‚aszcz kolisty uczepiÅ‚y siÄ™ mojej gÅ‚owy i staÅ‚y siÄ™ celem gorÄ…cych życzeÅ„. Po wszystkich kopertach i na każdym Å›wistku rysowaÅ‚em siebie jako wojskowego, ale czy to atakujÄ…cego, czy triumfujÄ…cego - zawsze z kitkÄ…, zawsze w pÅ‚aszczu. Z dzieciÅ„stwa wiÄ™c uniosÅ‚em miÅ‚ość do kolistego pÅ‚aszcza i zachowaÅ‚em jÄ… po części i w pózniejszym wieku. ZbliżyÅ‚em siÄ™ wprawdzie do ideaÅ‚u mego, wstÄ™pujÄ…c do 5-go puÅ‚ku Strzelców konnych, ale przecie nie osiÄ…gnÄ…Å‚em. PrzyniosÅ‚em ze sobÄ… z puÅ‚ku uÅ‚anów pÅ‚aszcz granatowy z dÅ‚ugim koÅ‚nierzem, który przemienić na biaÅ‚y kolisty stan finansów nie dozwoliÅ‚. Dopiero wróciwszy z niewoli sprawiÅ‚em sobie we Lwowie pÅ‚aszcz biaÅ‚y, kolisty, z zielonym stojÄ…cym koÅ‚nierzem i pomaraÅ„czowÄ… podszewkÄ… z przodu. ZostaÅ‚ on dla mnie zupeÅ‚nie niestosownym, kiedy przeszedÅ‚em do sztabu, ale nie miaÅ‚em serca rozstać siÄ™ z nim, tak byÅ‚ ciepÅ‚y, tak wygodny. A teraz katastrofa. W odwrocie wojsk francuskich po bitwie pod Lipskiem przybywamy do Gotha. Jestem na sÅ‚użbie, zdejmujÄ™ pÅ‚aszcz, skÅ‚adam w salonie sÅ‚użbowym i idÄ™ zobaczyć, co siÄ™ dzieje z moimi koÅ„mi, gdzie umieszczone i czy majÄ… wygodÄ™. WracajÄ…c spotykam kapitana Jankowskiego ze szwadronu sÅ‚użbowego Chevauxlegerów gwardii, komenderowanego przez mego brata Seweryna. Jankowski byÅ‚ wówczas (lubo to nic nie ma do rzeczy, ale o Jankowskim przemilczeć nie mogÄ™) jednym z najdzielniejszych subalternów puÅ‚ku. Przy koÅ„cu ostatniej kampanii 1814 r. zostaÅ‚ szefem szwadronu razem z ZielonkÄ… w uformowanym polskim puÅ‚ku pod nazwiskiem Eclaireurs de la Vieille Garde. Po abdykacji cesarza Napoleona i kiedy szczÄ…tki wojska polskiego pod opiekÄ… cesarza Aleksandra odeszÅ‚y z Francji, Jankowski pozostaÅ‚ w Paryżu, aby wszystkich Polaków rozrzuconych po puÅ‚kach i lazaretach francuskich zebrać i do kraju odprowadzić. Powrót Napoleona z Elby przerwaÅ‚ to zlecenie i jak nie miaÅ‚ przerwać, kiedy i Kongres WiedeÅ„ski placu nie dotrzymaÅ‚. Polacy ubóstwiali Napoleona. %7Å‚aden nie pomyÅ›laÅ‚ nawet, aby można nie wstÄ…pić w nowozbierajÄ…ce siÄ™ hufce pod odrodzonym cesarskim orÅ‚em, orÅ‚em, do którego zawsze mieli tyle pociÄ…gu, ile wstrÄ™tu do moskiewskiej opieki. Jankowski jeden wymawiaÅ‚ siÄ™ sÅ‚owem danym cesarzowi Aleksandrowi i sam żądaÅ‚ paszportu do Polski. Nie odmówiÅ‚ mu go Napoleon, ale mniemaÅ‚, że może zaufać oficerowi swojej gwardii i Polakowi - powierzyÅ‚ mu wiÄ™c list do Marii Ludwiki. Jankowski przyjÄ…Å‚ list i oddaÅ‚... cesarzowi Aleksandrowi. Czy to prawda, rÄ™czyć nie mogÄ™, ale takie byÅ‚o wówczas ogólne mniemanie. ZaÅ‚ożyÅ‚ sobie tym czynem silny szczebel do przyszÅ‚ych awansów. DostaÅ‚ wkrótce puÅ‚k jazdy, ale straciÅ‚ w szacunku współkolegów. Wojna powstania narodowego 1831 r. zastaÅ‚a go generaÅ‚em brygady. OsÅ‚abiony jego stan zdrowia, a może niezdolność do znaczniejszego dowództwa spowodowaÅ‚y bÅ‚Ä™dy, które zniweczyÅ‚y wyprawÄ™ przeciw Rydygerowi, a które, niesÅ‚usznie za zdradÄ™ poczytane, staÅ‚y siÄ™ przyczynÄ… okropnej jego Å›mierci z rÄ…k rozuzdanego motÅ‚ochu 15 sierpnia w Warszawie. Nim wiÄ™c Napoleon abdykowaÅ‚, nim monarchowie dernÄ™li z Kongresu, nim Jankowski umÄ™czony skonaÅ‚, spotkaÅ‚em go w Gotha na ulicy i taka rozmowa wszczęła siÄ™ miÄ™dzy nami: - Jak siÄ™ masz? - Jak siÄ™ masz. - Dziwne też to polskie powitanie, zÅ‚ożone z dwóch pytaÅ„, a żadnej odpowiedzi. Jest ono podobne do rozmowy na królewskich pokojach. NajjaÅ›niejszy Pan robi parÄ™ kroć sto tysiÄ™cy zapytaÅ„ nie dbajÄ…c i o jednÄ… odpowiedz. A jednak lud polski tak piÄ™kne ma wyrażenie przy powitaniu: Daj Wam Boże dobry dzieÅ„; albo: Bóg z Wami. I czyż może być piÄ™kniejsze, czyliż nie zawiera w sobie wszystkiego, czego życzyć można? Ale my wolimy formÄ™ bez duszy - poczwarkÄ™ z
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|