|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
waÅ‚a przysmak z prawdziwÄ… przyjemnoÅ›ciÄ…. NastÄ™pnie wyjęła koron- kowÄ… chusteczkÄ™ i przytknęła do ust. - Teraz posÅ‚uchaj, jaki niezwykÅ‚y spotkaÅ‚ mnie przypadek - zaczęła. - Mam nowÄ… sÄ…siadkÄ™. To znaczy ona wynajmuje tylko mieszkanie swojej ciotki podczas jej nieobecno- Å›ci. Kobieta, która tam sprzÄ…ta, powiedziaÅ‚a mi, że ta dziewczyna mieszkaÅ‚a przez rok w Kragerø. Przypominasz sobie pannÄ™ Selmer z Kris-tianii, która wynajmowaÅ‚a pokój w hotelu Emily? Konstanse zastanowiÅ‚a siÄ™. - Nie jestem pewna, czy jÄ… pamiÄ™tam. Może... - Jest malarkÄ…. To znaczy próbuje niÄ… Zostać. Pobiera nauki w szkole plastycznej tu niedaleko, na Allegaten. - Tak, wydaje mi siÄ™, że już sobie przypominam tÄ™ dziewczynÄ™. - MogÅ‚aby ci dotrzymać towarzystwa, Konstanse. Ty przecież także interesujesz siÄ™ sztukÄ…, ukÅ‚adasz takie piÄ™kne dekoracje z kwiatów. - Może - odparÅ‚a Konstanse i pokrÄ™ciÅ‚a nosem. Panna Selmer byÅ‚a rozwódkÄ…, o ile wiedziaÅ‚a, i sprawiaÅ‚a wrażenie niemal mÄ™skiej. Nie dbaÅ‚a o to, jak siÄ™ ubiera, i przez caÅ‚y czas ciÄ…gnęła za sobÄ… te swoje ciężkie przybory malarskie. Poza tym mieszkaÅ‚a sama w hotelu bez przyzwoitki. - Dobrze, w każdym razie zÅ‚ożę jej wizytÄ™. Znam jej ciotkÄ™. KtoÅ› musi przywitać nowÄ… sÄ…siadkÄ™. - Laura rzuciÅ‚a okiem na kopertÄ™, która nadal leżaÅ‚a na srebrnej tacy. - ZostaliÅ›cie zaproszeni na przyjÄ™cie? - spytaÅ‚a wyraznie zaciekawiona. - Zastanawiam siÄ™ od kogo. - Może otworzyÅ‚abyÅ› mi ten list? - Z przyjemnoÅ›ciÄ…. - TeÅ›ciowa wzięła do rÄ™ki niewielkÄ… kopertÄ™ i wyjęła bilecik z żółtymi brzegami. Przez chwilÄ™ przyglÄ…daÅ‚a mu siÄ™, po czym szybko odÅ‚ożyÅ‚a na bok. R L - I co? Od kogo to? Laura poruszyÅ‚a siÄ™ niespokojnie. Nie umie udawać, pomyÅ›laÅ‚a Konstanse. Zawsze Å‚atwo po niej poznać, kiedy czuje siÄ™ nieswojo. - Może lepiej bÄ™dzie powiedzieć prawdÄ™... - Co takiego? - Konstanse nie bardzo rozumiaÅ‚a. - PrÄ™dzej czy pózniej ktoÅ› może ci napomknąć o przeszÅ‚oÅ›ci. Poza tym jest dokÅ‚adnie tak, jak powiedziaÅ‚am: to już przeszÅ‚ość. - PrzeszÅ‚ość? - WyszÅ‚a za mąż. ZnalazÅ‚a Å›wietnego kandydata na męża, lecz mi- mo to nie sÄ…dzÄ™... Z drugiej strony nadajÄ… ton w tym mieÅ›cie. To wielki zaszczyt otrzymać od nich zaproszenie na bal. - Skinęła gÅ‚owÄ… z takim zapaÅ‚em, że jedna ze szpilek omal nie wysunęła siÄ™ z jej siwych wÅ‚o- sów. - O kim ty mówisz? - O Elisabeth Konow. Wtedy nazywaÅ‚a siÄ™ inaczej, ale... Konstanse zniecierpliwiÅ‚a siÄ™. UsÅ‚yszaÅ‚a, że na dole otworzyÅ‚y siÄ™ drzwi i domyÅ›liÅ‚a siÄ™, że Rakel wróciÅ‚a ze sklepu. Laura zniżyÅ‚a gÅ‚os. - ByÅ‚a kiedyÅ› ukochanÄ… Karstena. Nie podobaÅ‚ mi siÄ™ ten zwiÄ…zek, ale co matka może poradzić? Teraz myÅ›lÄ™, że Elisabeth tylko bawiÅ‚a siÄ™ moim synem. FlirtowaÅ‚a z nim. Nie zamierzaÅ‚a wyjść za niego za mąż. Nie, jej przeznaczeniem byÅ‚ wielki armator. Tak mówiÅ‚y karty. Z ojcem, któ- ry... Jest niezwykle piÄ™kna, ale uroda to nie wszystko, tak teraz uwa- żam. Konstanse poczuÅ‚a wzbierajÄ…ce mdÅ‚oÅ›ci. Czy to tÄ™ kobietÄ™ miaÅ‚ na myÅ›li Gerhard, kiedy powiedziaÅ‚, że Karsten dwa razy zrywaÅ‚ zarÄ™czy- ny? Nie, uznaÅ‚a, że nie pójdzie na bal dawnej kochanki Karstena, bez wzglÄ™du na to, czy byÅ‚ z niÄ… zarÄ™czony, czy nie. Karsten musi siÄ™ z tym pogodzić. Pózniej, owszem, kiedy znów odzyska szczupÅ‚Ä… taliÄ™ i po- zbÄ™dzie siÄ™ mdÅ‚oÅ›ci. Ale nie teraz. Karsten nie może przyjąć tego za- proszenia. R L Stali przed domem. Gerhard jeszcze raz jÄ… pocaÅ‚owaÅ‚. - Wóz czeka - rzekÅ‚. - SpakowaÅ‚aÅ› wszystko? Emily skinęła gÅ‚owÄ…. OdwróciÅ‚ siÄ™ w stronÄ™ domu Dorothei i przyjrzaÅ‚ mu siÄ™ uważnie. - Może powinienem kupić ten dom? - zauważyÅ‚ i uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™. - MoglibyÅ›my go traktować jako naszÄ… prywatnÄ… kryjówkÄ™. - Nie sÄ…dzÄ™, by byÅ‚ na sprzedaż - powiedziaÅ‚a i przypomniaÅ‚a sobie o różach. Nie wzięła ich. Teraz zostanÄ… w Å›rodku i zwiÄ™dnÄ…, jak ta sa- motna róża, która zostaÅ‚a po matce w hotelowym atelier. - Wszystko jest na sprzedaż - stwierdziÅ‚ Gerhard beztrosko. PotrzÄ…snęła gÅ‚owÄ…. WiedziaÅ‚a, że nie miaÅ‚ racji; nie tym razem. - Róże... - zaczęła. - KupiÄ™ nowe. ZamknęłaÅ› drzwi na klucz? - Tak. PodniósÅ‚ jej torby i ruszyÅ‚ ku bramie. Emily podążyÅ‚a za nim. Dziwnie siÄ™ czuÅ‚a, idÄ…c tak zaroÅ›niÄ™tÄ… Å›cieżkÄ… razem z nim. ZakÅ‚uÅ‚o jÄ… w sercu na myÅ›l o mieÅ›cie i ludziach. Rebekka... MiaÅ‚a ochotÄ™ krzyk- nąć, żeby siÄ™ zatrzymaÅ‚, żeby tu zostali jeszcze parÄ™ dni, z dala od wszystkich. Pragnęła, by las ukryÅ‚ ich przed Å›wiatem razem z ich ta- jemnicÄ…. Dotarli do traktu i usÅ‚yszeli rżenie konia. Zobaczyli wóz konny. Emily poczuÅ‚a siÄ™ nieswojo. RozpoznaÅ‚a mężczyznÄ™, który trzymaÅ‚ lej- ce. To brat Dorothea, gospodarz, który przyniósÅ‚ jej drewno. MijajÄ…c
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|