|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Puścił ten komentarz mimo uszu, ale chyba lekko się uśmiechnął. Nie powiadomili o niczym prasy powiedział. Nie mogą. Takie rzeczy trzeba trzymać w ścisłej tajemnicy. Poza tym jak to właściwie skomentować? Więc Lang naprawdę nie żyje? Tak. A to, co pan powiedział to wszystko fakty? Faktów na razie znam niewiele. Naczelnik więzienia i jego ludzie nie mają pojęcia, co się stało. I nie ma żadnych świadków? Jest. Jeden. Co widział ten świadek? To był strażnik, który pełnił dyżur na wieży obserwacyjnej. Usłyszał wybuch. Zresztą nie było nikogo, kto by go nie słyszał. Zaczął się rozglądać, chcąc ustalić, co wybuchło, i zobaczył wielką dziurę w ścianie bloku dla skazanych na karę śmierci. Chwilę pózniej z tej dziury, jak mówił, wyskoczyła naga kobieta. Wybuchłam gromkim śmiechem, ale Sherbet nie zwrócił na to uwagi. 266 Kiedy ta kobieta wyskoczyła z celi Langa ciągnął strażnik meldował właśnie naczelnikowi o uszkodzeniu ściany i nie zdążył podbiec do reflektora, żeby ją porządnie oświetlić. Zniknęła mu z oczu. Potem zobaczył już tylko jedno: tuż nad jego wieżą przeleciało coś dużego i czarnego. Kobiety nie odnaleziono. Nie widać jej na żadnym nagraniu? Kamera zarejestrowała tylko tyle, że ściana pęka i pojawia się w niej dziura. Nie wiadomo, skąd się wzięła. Jakby ładunek był niewidzialny. Nagranie nie pokazuje nic więcej. Nie widać na nim celi, bo kąt był nie taki, jak trzeba. No i nie ma tam tego, co zobaczył strażnik: ani żadnej kobiety, ani tego latającego czegoś. Opisał ją potem? A jakże. Szczupła, długie czarne włosy, blada skóra. Wyskoczyła prosto z dziury w ścianie. Czy na miejscu zajścia znaleziono ślady biologiczne? Na razie nie, ale dochodzenie trwa. Skinęłam głową. A proszę mi powiedzieć, skąd pan to wszystko wie? Przyjaznię się z naczelnikiem więzienia w Chino. Poza tym prowadziłem sprawę Iry Langa. No, a pani jest moją znajomą. I półtora tygodnia wcześniej mocno poturbowała pani Langa. 267 Jestem dla pana tylko znajomą? Ach, zawiodłam się. Od początku rozmowy Sherbet obserwował mnie uważnie, a ja nie odrywałam wzroku od ringu na środku sali. Dwie kobiety toczyły tam sparring. Na oko nie miały dość siły, żeby własnoręcznie rozerwać papierowy ręcznik, i to wilgotny. W pewnym momencie jedna z nich odwróciła się i uciekła, piszcząc wniebogłosy. Na nagraniu widać jeszcze coś. Uwaga& Proszę mi tylko nie mówić, że znowu przyniósł pan jakieś mini-DVD parsknęłam. Nie zachichotał detektyw. Dostałem nauczkę poprzednim razem. Przekażę rzecz ustnie. Otóż zaraz po eksplozji kamera uchwyciła pewien szczegół. Owszem, obiektyw był skierowany pod kątem do ściany, która wtedy nie była jeszcze nawet oświetlona szperaczem, ale mimo to w dziurze widać, jak trochę gruzu nagle unosi się w powietrze, a potem samoczynnie opada. Może w więzieniu są duchy? podsunęłam. Dla mnie wygląda to tak, jakby ktoś wstawał z podłogi, a te pokruszone odłamki osunęły mu się z pleców. Ktoś ewentualnie coś. Z niewidzialnych pleców przypomniałam znaczącym tonem. 268 To go ostudziło. Pochylił głowę i jęknął cicho, przecierając twarz. Chwilę pózniej spojrzał na mnie udręczonym wzrokiem. Zniknął gdzieś pewny siebie detektyw; miałam przed sobą człowieka rozpaczliwie poszukującego wyjaśnienia zagadki. A pani co o tym wszystkim sądzi? zapytał. Sądzę, że Langa załatwił niewidzialny morderca. Cóż, niewykluczone. Chce pani może dodać coś jeszcze? Tak, panie detektywie odpowiedziałam, wstając z ławki. To się nie trzyma kupy. Lepiej niczego nie rozgłaszajcie. Po co ma się roznieść, że w Chino na więzniów polują niewidzialni mordercy? Oszukałam go i zrobiłam to niechętnie, ale kłamstwo stało się dla mnie drugą naturą już od tak dawna powtarzałam wszystkim dookoła, że jestem tylko chora& Niemniej jednak jego zbolała, zagubiona mina sprawiła mi wielką przykrość. Sherbet pokiwał głową, rozłożył swoje puste dłonie, spojrzał na nie. Nie obraziłby się pewnie, gdyby ktoś włożył mu w każdą po pączku. Albo przynajmniej do jednej. Potem pokiwał głową jeszcze raz, usilnie się nad czymś zastanawiając, a następnie wstał. Coś strzeliło mu w kolanach tak głośno, że przechodząca obok dziewczyna aż się na nas obejrzała. Detektyw zmierzył mnie wzrokiem i powiedział: W dalszym ciągu mam do pani kilka pytań. A ja w dalszym ciągu pozostaję do pańskiej dyspozycji. Skinął głową i wyszedł z sali, utykając lekko. 270 46 Po powrocie do hotelu usiadłam z Monicą po turecku na łóżku. Wzięłam ją za ręce i powiedziałam, że mężczyzna, który przez dwanaście lat był jej mężem, dwukrotnie próbował ją zamordować i zabił jej ojca nie żyje. Szczegóły jego śmierci przemilczałam. Dowiedziała się tylko, że była niespodziewana. Wyjątkowo niespodziewana. Co zadziwiające, Monica była zdruzgotana. Zalała się łzami i bardzo długo nie przestawała płakać. Czasem nie byłam pewna, czy ona sama wie, dlaczego właściwie płacze. Chyba targały nią emocje, wiele różnych emocji, przelewając się w poszukiwaniu ujścia, mieszając ze sobą i wyciskając z oczu kolejne fale łez. W końcu jednak łzy się skończyły. Siedziałyśmy na łóżku, trzymając się za ręce. Więc już nikt nie będzie próbował mnie skrzywdzić? zapytała w końcu Monica. Nikt zapewniłam. Dosłownie chwilę wcześniej detektyw Sherbet przysłał mi niezwykle chaotycznego i pełnego błędów SMS-a (wyobraziłam sobie, jak jego serdelkowate palce błądzą po maleńkiej 271 klawiaturze komórki), w którym zawiadamiał, że odbył szczerą rozmowę z zatrzymanym płatnym zabójcą, który oczekiwał w areszcie na postawienie zarzutów współudziału w przygotowaniu morderstwa. Podobno zabójca wiedział, że jego zleceniodawca czyli w tym wypadku Ira Lang nie żyje. W hotelu było niespotykanie cicho, nawet ja nic nie słyszałam. Nie hałasowała żadna winda. Nic nigdzie nie trzeszczało. Nikt się nie śmiał. Nie skrzypiały nawet sprężyny w żadnym łóżku. Po chwili Monica odezwała się: Nie mogę uwierzyć, że on nie żyje. Przypomniałam sobie, jak głowa martwego Langa zwisła bezwładnie na bok, trzymając się tylko na skórze szyi. Nie miałam absolutnie żadnego problemu, aby uwierzyć w jego śmierć. Więc to koniec? spytała Monica. Już nie będziesz mnie ochraniać? To koniec tej sprawy przyznałam ale nie koniec naszej znajomości. Możesz do mnie dzwonić, kiedy tylko zechcesz. Jeśli się czegoś przestraszysz dzwoń. Jeśli będziesz potrzebować jakiejkolwiek pomocy dzwoń. Dzwoń nawet wtedy, gdy będziesz chciała iść do dyskoteki. Monica roześmiała się, ale łzy znów popłynęły jej po twarzy. Wyciągnęła ręce i przytuliła się do mnie, a potem przyjrzała mi się uważnie. 272
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|
|
|