|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zarzygała dywan. Nie wiedział, kto z ich trójki czuł się najgorzej. Przez jakiś czas telefon Emila milczał, pózniej, po kilku tygodniach, wszystko wróciło do normy. Nadal spotykali się w tajemnicy, nie zmieniło się nic, poza adresem Emila. EMIL Nie mógł się doczekać, kiedy znowu przez kilka dni Adrian będzie należał do niego. Tylko do niego. Starał się nie być zazdrosny, podchodzić do całej tej sytuacji zdroworozsądkowo, jednak czasami było to po prostu niemożliwe. Rozumiał, że nie może oczekiwać zbyt wiele. Był skazany na zadowalanie się resztkami z cudzego stołu, i tak naprawdę cieszył się, że dostaje chociaż tyle. Co nie znaczyło, że nie chciałby mieć więcej. Choć trochę. Dziś jednak było to bez znaczenia, bo już za niecałą godzinę mieli być ze sobą. Bez udawania, bez strachu przed odkryciem. Adrian był tym, o kim zawsze marzył. O kim nie śmiał marzyć. Odpowiedzią na wszystkie prośby i obawy. Wyzwoleniem i utrapieniem w jednym. Małżeństwo z Karoliną było błędem i żałował tego kroku już w dniu ślubu. Zdradzał ją niemal od początku, lecz wszystko to były powierzchowne, przelotne kontakty, oparte wyłącznie na seksie, krótkie i szybkie. Bez żadnych głębszych uczuć. Cierpiał, czuł się winny. Małżeństwo z czasem zaczęło go mierzić. Do seksu z Karoliną potrafił się zmusić, ale nie dawał mu on prawdziwej satysfakcji. Zaczął się więc od niego wymigiwać, wymyślał przeróżne wymówki. Bywały jednak momenty, gdy wręcz błagała o seks, zatem musiał go dawać, ale był przy tym coraz mniej obecny. Wiedział, że powoli ją niszczy. Widział, jak usiłuje naprawiać nieistniejące problemy, jak się stara, jak chce, by wszystko w ich związku grało. I widział rozczarowanie w jej oczach, kiedy dostrzegała, że mimo jej starań nadal istnieje między nimi niewidzialna przepaść. Myślał, że zawsze tak będzie, z jednej strony dom i nieszczęśliwa żona, z drugiej zaspokajanie seksualnego popędu z kimś bez imienia i twarzy. Stało się inaczej. ADAM Właśnie odsłuchałem wiadomość od Kingi. Lubię ją, choć dużo mówi o sobie, o swojej sytuacji, może dlatego, że jestem tak naprawdę jedyną osobą, z którą może porozmawiać na ten temat. Jej mąż jest gejem a może biseksualistą o silniejszych skłonnościach homoseksualnych? Nie wiem. Tak czy inaczej, nikt o tym nie wie i dlatego z czasem stałem się też jej powiernikiem. Sytuacja w domu wydaje się ranić ją w nietypowy sposób. Dokucza jej nie tyle brak pożądania z jego strony, bo mąż nie ukrywał przed nią, kim jest, ile to, że utrzymuje w tajemnicy swoje drugie życie. Czasami mam wrażenie, że są rzeczy, z których sama nie zdaje sobie sprawy lub co do istnienia których sama przed sobą się nie przyznaje. Chyba nie kłamie, twierdząc, że jest szczęśliwa, skoro on znalazł kogoś, przy kim może być w pełni sobą. Nie jestem jednak przekonany, czy jej wierzę, gdy zapewnia, że nie jest zazdrosna, myślę, że chciałaby dawać mężowi wszystko, być dla niego tą jedyną. Cóż, każdy chyba woli być tym jedynym niż jednym z wielu. Dobrze pamiętam moje pierwsze spotkanie z Kingą. Uśmiecham się na to wspomnienie. Była zaskakująco niedoświadczona, nie mogłem uwierzyć w jej brak wiedzy, orientacji w kwestiach cielesnych przyjemności. Zupełnie nie wiedziała, czego może chcieć. Pierwsze kilka spotkań z nią było i dla mnie pouczającym doświadczeniem, powrotem do zródeł, przypomnieniem mi, jaki może być seks. Kiedy ją spotkałem, byłem na etapie stagnacji, marazmu i znudzenia, moje wyuzdanie stało się leniwe, zapał udawany. Nie wiem, ile razy udawałem orgazm, przestałem nawet na to zwracać uwagę. Chwiałem się na krawędzi rezygnacji. Czasami ktoś był jeszcze w stanie wzbudzić we mnie ekscytację, jednak wszystko się mieszało w mojej głowie, przyczyna ze skutkiem, a i tak właściwie niewiele mnie to obchodziło. Pogodziłem się z sytuacją, tłumacząc sobie, że tak już być musi, że po tylu klientkach zwyczajnie się wypaliłem. Mimo nadal przecież młodego wieku byłem przekonany, że nieuchronnie zbliżam się do emerytury. Wtedy właśnie pojawiła się nieśmiała, wiedząca tyle co nic Kinga. I nagle odkrywanie seksu dla niej stało się odkryciem dla mnie. Byłem jej przewodnikiem, lecz niejednokrotnie miałem wrażenie, że to ona pokazuje mi piękno, o którym zapomniałem. Rzeczy niewielkie i drobne nabrały znaczenia, stały się istotne, warte uwagi, cenne. Myślę, że w jakiś sposób uratowała mnie, pozwalając mi odkryć na nowo urok i słodycz seksu. Nie tyle uczyłem ją, ile pokazywałem możliwości, nadawałem kształt temu, o czym marzyła, dodawałem odwagi. Z czasem stała się zachłanna, chciała wszystkiego naraz. Każdy facet dałby sobie oko wydłubać za taką kochankę. Zwykle jestem po naszej sesji obolały, podrapany, pokąsany. Ona zresztą też. Do dziś
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|