|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cer, to jak miałaby mu wytłumaczyć, że nie chce obejrzeć zabawek? Matty spojrzał na nią niespokojnie. - Wujek Rafael jest bardzo miły - zapewnił. - Wiem. - Może także zrobi coś dla ciebie. - Robi zabawki tylko dla małych dzieci. - I dla dużych. Czytaliśmy z ciocią Laurą o Robo-Crafcie w internecie. Tam jest napisane, że to jest zabawka dla dzieci od lat pięciu do stu pięciu. Ile masz lat? - Dwadzieścia dziewięć - odparła słabym głosem, - No widzisz? To jest w sam raz dla ciebie. Przyjdziesz go obejrzeć? Patrz, S R mamo! Tam biegnie sarenka z jelonkiem. Rafael nie mógł się skoncentrować. Ciągle coś przeszkadzało mu w pracy. W Nowym Jorku Anna dbała o to, żeby nikt mu nie przeszkadzał. Tutaj był sam, a poza tym miał problemy zupełnie niezwiązane z pracą. Musiał przygotować projekt nowej bazy, która powinna trafić do produkcji przed Bożym Narodzeniem, dlatego powinien zakończyć go do końca miesiąca. Dzisiaj jednak Matty przybiegł do niego trzy razy, Crater dwa razy konsultował się w sprawach finansowych, a te- raz zjawił się radny z miasteczka z długą listą problemów i chciał rozmawiać o sta- bilizacji gruntu po wyrąbanym lesie koło Zunderfied. Rafael nie wiedział nic na temat stabilizacji gruntów. Musi zdobyć odpowied- nie informacje. Na końcu piwnicy było wąskie okno niemal pod sufitem. Widział przez nie, jak Kelly z Mattym idą do lasu. Przez chwilę czuł nieodpartą chęć, by dołączyć do nich. Tak, tylko tego brakuje, żeby miał się zajmować dzieckiem. Powinien się skoncentrować. - Chyba trzeba zbadać grunty - powiedział radny. - To podobno bardzo pilne. Moglibyśmy poprosić o opinię ekspertów z uniwersytetu. - Kto mówił, że to bardzo pilne? - spytał niespokojnie Rafael, wciąż spogląda- jąc przez okno. Kelly i Matty wyglądali wspaniale. Kelly miała na sobie ten okropny sweter. - Jacyś starsi ludzie - odparł uspokajającym tonem radny, ale miał niepewną minę. - Nie sądzę, żeby to stanowiło w tej chwili jakieś zagrożenie. Dowiem się, jakiego zdania są eksperci z uniwersytetu. - Trzeba zrobić to jak najszybciej - zgodził się Rafael, przypominając sobie przykry widok po wyrębie lasu. - Czy może pan się tym zająć? Jeśli zaoferujemy dobre stawki, nie powinniśmy mieć kłopotów ze znalezieniem odpowiednich ludzi. S R Radny się rozpogodził. Rafael znów spojrzał na bazę dla statków kosmicznych. Jednak myślał o czymś innym. Zerknął przez okno. Kelly i Matty zniknęli. Czy mógł zrobić coś więcej, żeby powstrzymać erozję rozmokłej gleby nad Zunderfied? Chyba nie. Do diabła! Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Matty nie zabębnił tak jak zwykle, ale poza tym było tak jak zwykle. Wpadł do pomieszczenia, ciągnąc matkę za rękę. - Wujek tu jest! - zawołał. - Zawsze pozwala wejść do środka. Wujku, mama przyszła obejrzeć twój prototyp. Kelly była zmieszana. Jaka ona jest śliczna! Znów miał ochotę ją pocałować. Tylko że ona wcale te- go by nie chciała. Będzie cierpiał przez dwadzieścia lat. A może tych dwadzieścia lat mogłoby wyglądać inaczej? - Cześć - powiedział. Kelly się zaczerwieniła. Wyglądała jeszcze śliczniej. - Matty chciał, żebym zobaczyła twoje zabawki. - Rozejrzała się ze zdumie- niem. - To prawdziwa pracownia. Rzeczywiście. Wielka piwnica wyglądała teraz całkiem inaczej. Pracownia na Manhattanie była oddzielona od części produkcyjnej, by Rafael mógł spokojnie projektować. Całe wyposażenie zostało sprowadzone tutaj pod nadzorem Anny. Przeprowadzka przebiegła bez zakłóceń i Rafael miał teraz idealne miejsce do pra- cy. Uwielbiał to zajęcie. Ojciec nauczył go stolarki i zasad mechaniki. Rafael pracował z nim od dziecka, gdy tylko ojciec miał wolną chwilę. Praca z ojcem da- wała mu wytchnienie. Czy Kelly znajdowała wytchnienie w czytaniu książek? - Czy wiesz, jak działa Robo-Craft, Kelly? - spytał. - Widziałam te zabawki w sklepie. S R Matty złapał ją za rękę. - Nie wiesz, jak to działa? - zawołał, przyciągając ją do stołu. - Patrz, mamo! To wspaniałe. Rafael wymyślił wszystko sam. Położył zabawkę na stole, potem wziął wąską deskę, umieścił ją na mechani- zmie i nacisnął włącznik. Deska zakręciła się powoli w kółko. - A teraz patrz - powiedział, naciskając przełącznik. Deska zakręciła się w oszalałym tempie. - A teraz... Mechanizm podniósł się i przekręcił, ale deska nie spadła. Zabawka przesu- wała się powoli po stole. - Czy Robo-Craft podniesie deskę do góry? - spytał Matty. - Chyba jest za ciężka - odparł Rafael. - Spróbujmy umieścić na nim coś lżej- szego w kształcie rakiety. Chłopczyk rozejrzał się po pracowni. - Czy mogę to wziąć? - zapytał, wskazując spory kawałek sklejki. - Oczywiście - odparł Rafael. - Tu masz piłę i klej. Nie nudzisz się, Kelly? Kelly patrzyła z podziwem na zabawkę. - Czy mogę zrobić autobus? - spytała. Rafael cieszył się, gdy dzieci interesowały się jego pracą, nawet gdy te dzieci miały dwadzieścia dziewięć lat. - Dlaczego akurat autobus? - Podoba mi się, jak Robo-Craft się turla. Kiedy byłam mała, jezdziłam do szkoły autobusem, który toczył się jak twoja zabawka. - Proszę bardzo - odparł z uśmiechem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|
|
|