|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Chesterfield prywatną awionetką. Obok wąskiego lądowiska stała furgonetka Jake'a. - Wszyscy do kabiny - polecił, nie patrząc na Wynne. - Będzie trochę ciasno, ale zawsze bezpieczniej, niż sadzać chłopców na skrzyni wśród bagaży. Wrzucił na tył trzy małe walizki. - Nie masz ze sobą zbyt dużo rzeczy. Wzruszyła ramionami. Bardziej od bagaży obchodził ją teraz Chick. Wciąż miał opory przed jazdą samochodem i nie wiedziała, jak zareaguje na furgonetkę. - Myślałam, że łatwiej będzie podróżować bez obciążenia. Re sztę rzeczy mam spakowaną i wystarczy tylko, że podam firmie przewozowej mój nowy adres. - Możesz zadzwonić do nich, jak tylko dotrzemy do domu - powiedział, otwierając drzwi od strony pasażera. - Chodzcie, chłopcy, ruszcie nogami. Wstrzymała oddech, czekając, co zrobi Chick. Ku jej wielkiej uldze wsiadł bez wahania. Najwyrazniej furgonetka nie budziła w nim złych wspomnień, tak jak samochód. Jake pytająco uniósł brew. - Niczego nie przegapisz, prawda? - spytała zdumiona. - To zależy, czy zdołasz odwrócić moją uwagę- uśmiechnął się kwaśno. - Coś nie tak z Chickiem? - Samochody nie zawsze mu odpowiadają. -Wzruszyła ramio nami. - Przygnębiają go. Anula43&Irena scandalous Jake wcale nie wydawał się tym zdziwiony. - Nie ma sprawy. Nie mam samochodu. - Pomógł jej wsiąść. - A skoro furgonetka go nie przeraża, dam ją do waszej dyspozycji. - A ty? - zapytała, wystawiając głowę przez okno. - Mam starego grata, którego mogę chwilowo używać. Albo któregoś z moich koni. - Obszedł auto dookoła i wsiadł za kierow nicę. - Wszyscy gotowi? Pasy zapięte? - Jesteśmy gotowi, wujku Jake - odparł Buster. - Gdzie masz swoje ranczo? Chick chciałby wiedzieć. - Niedaleko. Jakieś pół godziny drogi stąd. Czas mijał szybko. Chłopcy obserwowali wszystkie poczynania Jake'a z żywym zainteresowaniem. W dwie minuty po odjezdzie z lotniska zaczęły się pytania, na które odpowiadał jasno i wyczer pująco. Pomimo deklarowanej niechęci do wejścia w posiadanie gotowej rodziny", zachowywał się bardzo miło wobec chłopców podczas lotu. Trzymał Chicka za rękę i ze zdumiewającą cierpliwo ścią wysłuchiwał nie kończących się uwag Bustera. Chłopcy najwyrazniej bardzo go polubili, co nieco zaniepokoiło Wynne. Chociaż Jake poprawnie odgrywał swoją rolę, nie pozosta nie w ich życiu na dłużej. Westchnęła. Trudno było im wytłuma czyć, że nowy wujek jest tylko tymczasowym dodatkiem do rodzi ny. Nie była przekonana, że jej uwierzyli. Nic dziwnego, skoro sama za bardzo w to nie wierzyła. Po dwudziestu minutach dojechali do małego miasteczka. - To jest Chesterfield - wyjaśnił lakonicznie Jake. Wynne rozglądała się ciekawie, dochodząc do wniosku, że mia steczko sprawia wrażenie dostatniego. Było niewielkie, lecz zadba ne. Sporo witryn sklepowych czysto umytych i udekorowanych doniczkami pełnymi kwiatów, drewniana stajnia o wysokich drzwiach wciśnięta pomiędzy staroświecki salon fryzjerski a współ czesny butik. Po przeciwnej stronie ulicy dom towarowy o piętro wej, dziewiętnastowiecznej fasadzie tulił się do nowoczesnego ban- Anula43&Irena scandalous ku. Najbardziej niestosowny wydawał się budynek ze szkła i kamie nia, mieszczący firmę prawniczą i ludowe wyroby meksykańskie. Nigdy jeszcze nie widziała podobnego miejsca. Pomiędzy za parkowanymi samochodami stały przywiązane konie. Na środku drogi tkwił wielki posąg z brązu przedstawiający Strażników Te ksasu. Na końcu ulicy znajdował się nawet autentyczny bar z wa hadłowymi drzwiami. Obok o ścianę opierał się kowboj. Nad ma lutkim gmachem sądu dumnie powiewała flaga narodowa. - Chesterfield jest cudowne - szepnęła w zachwycie. - Unikaj go - warknął Jake. - Na południe od rancza jest tej samej wielkości miasteczko Two Forks. Znajdziesz tam wszystko, czego ci trzeba, mnóstwo sklepów, a nawet kino. Możesz tam za wsze pojechać po zakupy. Wynne odwróciła się, by rzucić ostatnie spojrzenie na mijane Chesterfield. - Czemu mam jezdzić do Two Fortcs, skoro mogłabym tutaj? - Bo tak powiedziałem. To najwyrazniej kończyło dyskusję. Nachmurzyła się. Jake bę dzie musiał szybko porzucić ten władczy sposób bycia. Starała się być tolerancyjna. %7łeniąc się z nią, nie wszystko ułożyło mu się zgodnie z planem. To nie znaczy jednak, że musi bez szemrania wypełniać wszystkie jego rozkazy. - Czy to tutaj? - spytał Buster, wychylając się do przodu. - To twoje ranczo? - Tak. Witajcie w Lost Trail. - Jake rzucił Wynne szybkie, ta jemnicze spojrzenie. - Wiem, że potrzeba tu paru napraw... - Jest cudowne! - zawołała. - Zobacz, Chick, stodoła i w ogóle... - pokazywał Buster. - Masz konie, wujku Jake? I krowy, i świnie? - Nie mam świń. To ranczo, nie farma. Jest za to mnóstwo krów i koni. Jechali wzdłuż zakurzonego podjazdu przecinającego nie koń- Anula43&Irena scandalous czące się pastwiska. Zatrzymali się przed domem. Chłopcy wysko czyli i pognali na ganek. Jake wyjmował bagaże. Wynne szła za nim, oszołomiona hojnością losu. Poślubiła człowieka z domem. Skąd nagle tyle szczęścia? Będą mieszkali w prawdziwym piętrowym domu, o mnóstwie pokoi, nie tak, jak do tej pory - w ciasnym mieszkanku. Powstrzymywała cisnące się do oczu łzy. - Jest nawet piętro - poinformował brata Buster. - Chodz. - Złapał go za rękę i zniknęli w przepastnym wnętrzu. Jake przekroczył próg i obejrzał się. Z jego miny wyczytała, że nie odpowiada mu jej obecność w tym miejscu. Westchnęła i weszła do środka. Popołudniowe słońce z całą bezwzględnością oświetliło porysowaną sosnową podłogę i łuszczące się tapety. Po kątach zwie szały się pajęczyny, wszędzie zalegała gruba warstwa kurzu. Nawet niebie pochodziły z wyprzedaży. Dom przypominał jej kobietę, która zmęczona latami ciężkiej pracy dała za wygraną. - Słuchaj... - powiedział markotnie. -Wiem, że jest zapusz czony... - Jest przepiękny - odparła, widząc tylko same dobre strony. - Potrzebuje tylko nieco serca, żeby nabrał blasku. - To ruina. Wprowadziłem się niedawno i nie miałem okazji... - Spójrz na wielkość pokojów. W porównaniu z tymi, w któ rych mieszkaliśmy, to istny pałac. A sufity - zadarła głowę - są takie wysokie. - Wiem, że jesteś rozczarowana - mruknął Jake. - Gdzie jest kuchnia? Pokazał na prawą stronę. - To tylko przejściowo. - Widzę, że masz dużo jedzenia. - Zajrzała do szafek. - Gdzie znajdę jakieś szmaty? - Za następnymi drzwiami, w składziku. - Jake stał pośrodku Anula43&Irena scandalous kuchni, rozglądając się wokół z niesmakiem. - Mogę wynająć paru ludzi, żeby tu nieco posprzątali. - Masz nawet pralkę i suszarkę! Niesamowite! - Wynne wręcz
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|
|
|