|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i w całej okazałości podziwiać jej zgrabną figurę. Może jednak te wąskie spodnie nie są takie złe! Tak miło opinają przyjemne krągłości! Powinien się otrząsnąć. Naprawdę przesadza. Stale o niej myśli. Tkwi w nim jak zadra, której trudno się pozbyć. Już dawno zdecydował, że im szybciej uda mu się owinąć ją sobie wokół palca, tym szybciej się opamięta. A teraz zachowuje się, jakby całkiem o tym zapomniał, chodzi za nią po supermarkecie i zachwyca jej sylwetką. Nie tak - 98 - S R miało być. Poczynając od idiotycznego pomysłu, by angażować się w gotowanie. Co też mu przyszło do głowy? - Gdybym to ja miała gotować, nie byłoby takich problemów - zjadliwie rzuciła Fran, bo okazało się, że w sklepie właśnie skończyła się świeża bazylia. - Nie mogę pojąć, dlaczego wziąłeś to na siebie. - Spochmurniała. - Dlaczego tak na mnie patrzysz? - Bo... - Do diabła, już całkiem zapomniał, jaki niesamowity wpływ ma na mężczyznę świadomość, że dziewczyna dosłownie powtarza jego myśli. - Bo przed chwilą dokładnie o tym samym myślałem! - rzekł ze zdumieniem. - Nic dziwnego - zgasiła go. - Jesteśmy dla siebie obcymi ludzmi, a mimo to robimy razem zakupy. Normalne, że w takiej sytuacji myślimy, kto to potem przyrządzi. Trochę uszło z niego powietrze. Przywykł, że najdrobniejszy komplement, jaki pada z jego ust, jest niemal na wagę złota. Spodziewał się po niej wdzięczności za ponowne zatrudnienie; liczył, że może... Popatrzył na wiązkę selerów, by uspokoić rozbiegane myśli. Musi ochłonąć. - Dlaczego postanowiłeś sam przyrządzić kolację? - naciskała go Fran. Przez chwilę wydawał się taki przybity, wręcz nieszczęśliwy. Aż chciało się go pogładzić po głowie, pocieszyć, dodać otuchy, zapewnić, że wszystko będzie dobrze. - Bo nie potrafię wymyślić nic innego, co byłoby dla mamy większą niespodzianką - wyznał. - Doszła to takiego etapu w życiu, że mało co może ją zadziwić. Jadała w najlepszych restauracjach. Więc muszę dobrze wypaść. - Tajemnica dobrej kuchni to świeże, dobrej jakości składniki - pocieszyła go Fran. - To już połowa sukcesu. Aap! - Rzuciła mu torebkę migdałów. Sam umieścił paczuszkę w wózku i pchnął go do niej. - Nie chodziłaś z mężem po zakupy? - zapytał niby od niechcenia, zdumiewając się w duchu, że tak drąży ten temat. Po co się w to ładuje, co go to - 99 - S R obchodzi? Zawsze, gdy tylko jakaś znajomość zaczynała się niebezpiecznie pogłębiać, natychmiast się wycofywał. A teraz ciekawość aż go spala! Fran spochmurniała. Na końcu języka już miała zjadliwe stwierdzenie, że to nie jego interes. Spostrzegł to. Mimochodem sięgnął po gazetę, udając, że zainteresował go artykuł. - Oczywiście, jeśli ten temat jest dla ciebie przykry... - Nie jest - odparła kwaśno, zastanawiając się w duchu, czy celowo spycha ją na obronne pozycje. - Nie lubił zakupów? A może w ogóle nie jadł? - Oczywiście, że jadł. Sholto był didżejem... - Puszczał muzykę z płyt? Zaśmiała się. Kiedyś też tak naiwnie myślała! - Nie, teraz jest całkiem inaczej. Wszystko robią komputery. Chociaż to nadal jest radio. Na chwilę zaległa cisza. - Mów dalej - poprosił. - O czym mam mówić? - Opowiedz mi coś więcej. O Sholto. - Mam ci opowiadać o moim byłym mężu? Niby czemu? Poczuł, że nieoczekiwanie wzbiera w nim złość. Tym lepiej, pomyślał z ulgą. - Tak byłoby bardziej sprawiedliwie - parsknął. - Ty wiesz o mnie bardzo dużo, a ja o tobie praktycznie nic. Nie mogła odmówić mu racji. Zresztą to niczego nie zmieni, a w końcu o czymś muszą rozmawiać. - Sholto stał się ogromnie popularny. Dublin to małe miasto, świat show- biznesu jest dość hermetyczny. Sholto nie znosił chodzenia do sklepów, bo natychmiast był oblegany przez tłumy nastolatek błagających o autograf. - 100 - S R Zdarzało się, że wyciągały nie notesy czy albumy, a osobiste części garderoby - dodała. - No i... ? - Popatrzył na nią uważnie, bez śladu zmieszania. - Co się stało? Dlaczego się rozstaliście? Z powodu różnic w trybie życia? Uznaliście, że do siebie nie pasujecie? Ledwie się powstrzymała, by nie walnąć go w głowę trzymanym w ręce ananasem. Chociaż właściwie dlaczego nigdy o tym nie rozmawiała, dlaczego traktowała to jak temat tabu? Czuła się winna? Ale czy należało to dusić w sobie jak mroczną tajemnicę? Tym bardziej że nie miała sobie niczego do zarzucenia... - Strasznie jesteś wścibski! - prychnęła. - Nie, po prostu ciekawy - odparł gładko. - No już, Fran, wyrzuć to z siebie, przecież wiem, że masz ochotę. Co za facet! Obrzuciła go rozdrażnionym wzrokiem. Czy to dzięki takim namowom zaciągnął Rosie do łóżka? Jak opisać Sholto, nie wychodząc przy tym na jędzę?
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|