|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wciąż nie bardzo cię rozumiem. Coś mnie tam ciągnęło, Effie. Widziałaś, jak bardzo mnie tam ciągnęło. A kiedy wszedłem do środka, miałem wrażenie, jakbym to wszystko znał. Miałem wrażenie, jakbym tam mieszkał przez całe życie. Nie potrafię tego opisać. Ale poczułem, że tam należę. Poczułem, że znalazłem się w domu. Effie przestała go masować, owinęła się prześcieradłem i przycisnęła obronnym gestem ręce do boków. Więc nie zamierzasz zmienić zdania w kwestii kupna? zapytała. Craig oparł głowę na łokciu i pocałował ją w czoło. Coś ty, nie jestem taki głupi. Najpierw muszą go dokładnie wycenić. Nie będziemy przepłacać. Aleja nie lubię Walhalli, Craig. Ja jej nienawidzę. I ostatnią rzeczą, jakiej pragnę, jest spędzić tam całe życie i wydać wszystkie pieniądze, żeby ją odrestaurować. Walhalla może jest tobą, ale z całą pewnością nie jest mną. Daj spokój, Norman nam pomoże. Zna na północy faceta, który może dostarczyć za grosze szalówkę. Powiedziałeś chyba, że nie będziemy się spieszyć. Tak, wiem. Ale kiedy tylko przeszedłem przez próg, poczułem się taki ożywiony. Pomyślałem o wszystkich tych procesach wytaczanych przez korporacje, o wszystkich tych zebraniach japońskich rad nadzorczych i powiedziałem sobie: tu właśnie chcę zostać. Tu, w Walhalli. Effie nie wiedziała, co odpowiedzieć. Właściwie nie miała nic przeciwko odejściu z Verulian Galleries i przeprowadzeniu się na północ. Wiedziała, że na pewno nie będzie jej brakowało sztywnych kolacji z biznesmenami. Słyszałam, że Kioto jest piękne o tej porze roku. Czy hoduje pani drzewka bonsai?"' Poza tym będzie mieszkała bliżej matki i może zdoła namówić Craiga na powiększenie rodziny. Walhalla zdecydowanie jej się nie podobała, ale udało jej się przekonać samą siebie, że matka ma rację: że nie ma takich rzeczy jak duchy, a w pustej sypialni nie może rozlegać się czyjś płacz; ciężka atmosfera, która wytrąciła ją z równowagi, brała się z jej własnego poczucia frustracji i faktu, że dom był tak bardzo zaniedbany. Co ważniejsze, Walhalla natchnęła Craiga olbrzymią energią i olbrzymim entuzjazmem; dziś w nocy się z nią kochał nie anemiczne i niechętnie, ale z całą zmysłowością, do jakiej zdolny jest mężczyzna. Dobrze powiedziała w końcu. Każemy wycenić dom. Zamiast odpowiedzi Craig pocałował ją w usta. A potem ściągnął prześcieradło, którym się owinęła, i wspiął się na nią. Effie sięgnęła ręką w dół i odkryła, że jego członek jest znowu twardy jak przedtem. Wszedł w nią prawie natychmiast. Jego penis był tak twardy, że kiedy Craig wygiął do tyłu plecy, o mało nie uniósł jej bioder z łóżka. Dziwka szepnął i tym razem poczuła się bardziej upokorzona niż podniecona. Craig powiedziała, dotykając jego warg czubkami palców. Nie nazywaj mnie tak, kochanie. Dziwka powtórzył i zobaczyła, że się uśmiecha. Czwartek, 24 czerwca, 11.11 Morton Walker zaparkował swojego beżowego buicka kombi obok posągu pozbawionej głowy kobiety, po czym wysiadł i przez j chwilę stał w otwartych drzwiach samochodu, wycierając metodycznie chustką kark i czoło. Był gorący parny poranek i pejzaż wokół Walhalli wyglądał, jakby pociągnięto go cienką warstwą bursztynowego werniksu. Sam dom wydawał się niezwykle duży, tak jakby upał jeszcze go powiększył. Morton dokonał już raz inspekcji Walhalli dla holenderskiej firmy hotelarskiej o nazwie Kuypers. Poradził im wówczas, żeby poszukali innego miejsca na kurort i kompleks golfowy. Przebudowa budynku tak, aby mógł spełniać wymogi luksusowego hotelu, kosztowałaby jego zdaniem ponad pięćdziesiąt jeden milionów dolarów i nie było żadnych gwarancji, że ta inwestycja kiedykolwiek się zwróci. Teren nie nadawał się na pole golfowe na którym Kuypers zamierzał organizować mistrzostwa Gary , Player, pogoda była tu bardzo niepewna, poza tym dom leżał na zbyt wielkim odludziu, by przyciągnąć weekendowiczów. Jack Belias zbudował Walhallę w tym niegościnnym i niedostępnym miejscu specjalnie po to, aby odciąć się od świata. Jednak prywatny nabywca to zupełnie co innego. Prywatny nabywca nie musiał się przejmować wszystkimi przepisami dotyczącymi bezpieczeństwa i ochrony zdrowia, które powinien spełniać kompleks wypoczynkowy, takimi choćby jak te dotyczące drzwi przeciwpożarowych, wyjść ewakuacyjnych i specjalnych wjazdów dla wózków inwalidzkich; prywatny nabywca mógł też prowadzić prace remontowe tak długo, jak tylko miał ochotę. Jeśli było to konieczne, nawet kilka lat i tyle prawdopodobnie powinno to potrwać. Ale dlaczego ktoś chciał w ogóle kupić walące się w gruzy mauzoleum, jakim była Walhalla tego Morton nie potrafił zrozumieć. Gdyby ktoś go pytał, według niego budynek nadawał się wyłącznie do wyburzenia. Był miłośnikiem federalizmu i nie znosił neogotyku. Sięgnął do środka samochodu i zabrał magnetofon, latarkę i notes, które leżały na fotelu pasażera. Miał tu na niego czekać jago asystent, Brewster Ridge, ale nie zdziwił się zbytnio, kiedy Mnie zobaczył. Brewster puścił sobie pewnie na pełny regulator kompakt Snoopa Doggy'ego Dogga i był zbyt zasłuchany, żeby zauważyć skręt do Red Oaks i Walhalli. Morton i Brewster zbytnio za sobą nie przepadali, Brewster żywił jednak szczery respekt dla fachowości, z jaką Morton potrafił wykrywać wady konstrukcyjne, które starali się ukryć niechlujni budowlańcy, Maskując na przykład pęknięcia ugniecionym chlebem i miękkim wypełniaczem albo przybijając płachty polistyrenu do ścian przesiąkniętych wilgocią. Morton z kolei podziwiał znajomość architektury rezydencjonalnej, którą Brewster wyniósł ze studiów. Jego młodszy asystent na pewno potrafił odróżnić Irvinga Gilla od Barry'ego Byrne'a. Zatrzasnął drzwiczki samochodu i ruszył ciężkim krokiem w stronę domu. Był dużym łysiejącym mężczyzną z bladą, kluskowatą twarzą, która przypominała rosnące w ziemi warzywo. Wciąż mrugał oczyma i nosił okulary bez oprawek z opuszczanymi ciemnymi szkłami, które zawsze podnosił wchodząc do jakiegoś pomieszczenia i które upodabniały go do krupiera. Jego koszulę już teraz pokrywały plamy ciemnego potu, a beżowe bawełniane spodnie były niemożliwie pogniecione. Podtrzymywały je wyblakłe, niegdyś szkarłatno- zielone jazzowe szelki ostatni prezent gwiazdkowy, jaki dostał od swej żony Audrey, zanim Połknęła siedemdziesiąt sześć tabletek paracetamolu i zmarła W wyniku nieodwracalnego uszkodzenia wątroby. Nie wiedział dlaczego to zrobiła. Nie zostawiła mu nawet na pociechę pożegnalnego listu. Wyjął z kieszeni klucze do Walhalli i dwa razy pociągnął nosem. Katar sienny. A może po prostu alergia na wielkie zdewastowane domy. Przekręcając klucz w zamku, miał wrażenie, że słyszy nadjeżdżający samochód Brewstera ale kiedy się odwrócił, nie zobaczył nikogo: wokół były tylko porośnięte mchem arrasy, nad którymi falowało gorące powietrze, rosochate dęby zachwaszczone korty tenisowe i cykające w szparach między cegłami świerszcze. Wszedł do środka, zamknął za sobą drzwi i pełen najgorszych przeczuć rozejrzał się dookoła. Już sam widok hallu wejściowego dawał pojęcie o rozmiarach zniszczeń. Morton miał wrażenie, jakby wąchał nadpsutą lekko wołowinę. Mięso nie cuchnie jeszcze zbyt mocno, ale nic nie zdoła zmusić człowieka, żeby je zjadł. Konstrukcja hallu wejściowego wydaje się dość zdrowa powiedział do mikrofonu. Wszystkie okna wymagają naprawy względnie wymiany, ale ostateczny koszt będzie zależał od tego, jak dokładnie chce się odtworzyć ich oryginalny kształt. Szkło jest wypełnione pęcherzykami i lekko zażółcone. Było odlewane ręcznie
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|
|
|