|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Chyba wiem, gdzie go szukać! - zawołał nagle Beau. Jordan leżała na kanapie z obandażowaną, uniesioną nogą. Rhett, oficer straży przybrzeżnej, stał nad piratem , leżącym nieruchomo tam, gdzie upadł. Bandyta żył, ale był nieprzytomny. Oficer wezwał pomoc przez krótkofalówkę i czekał na jej przybycie, czuwając nad Jordan. - Przynieść ci jeszcze trochę lodu i zmienić okład? - zapytał. Jordan w milczeniu pokręciła głową. Myślała wyłącznie o poszukiwaniach. Minęło sporo czasu, odkąd Beau zniknął w ciemności. Zbyt dużo. Sztorm zdawał się nasilać. Spencer gdzieś tam był, Beau też. Jordan osłabła z braku jedzenia i snu, bolała ją noga i głowa. Ale to nie miało znaczenia. Beau znajdzie Spencera, powiedziała sobie w myślach. Przecież obiecał. Mimo że starała się myśleć pozytywnie, zaczynały ją ogarniać wątpliwości. Beau nie powinien składać obietnic, których nie może dotrzymać, pomyślała z nagłym, irracjonalnym gniewem. Ale przecież to nie on ponosił winę za to, że Spencer był teraz na dworze. To była jej wina. Nie, chciałam uratować Spencera, a nie skazać go na śmierć. Zrobiłam to, co uznałam za najsłuszniejsze. Gdyby tylko nie spadła ze schodów! Gdyby zdążyła dogonić uciekającego chłopca, zanim zniknął w burzy. - Dobrze się czujesz? - zapytał Rhett. Kiwnęła głową, bojąc się, że jeśli spróbuje coś powiedzieć, głos jej się załamie. Nie mogła już płakać. Wypłakała chyba wszystkie łzy. Zamknęła więc oczy i wróciła do cichej modlitwy. Modliła się do Phoebe, gdziekolwiek była. Czuwaj nad nim, Phoebe, myślała żarliwie. Dopilnuj, żeby nic mu się nie stało, dopóki nie znajdzie go Beau i nie przyprowadzi do mnie. Przysięgam, że już nigdy nie dopuszczę, żeby spotkało go coś złego. Nagle krzyknęła i obróciła głowę, bo gdzieś obok rozległ się głośny trzask. Z przerażeniem spojrzała na ciało oficera straży przybrzeżnej leżące na ziemi. Nad Rhettem stał pirat , ze śladami zaschniętej krwi na twarzy. Wpatrywał się w Jordan z nienawiścią. Wdrapując się na wydmę, Beau błagał w myślach, żeby ten koszmar dobiegł końca. Spencer musiał tu być. Musiał. Jeśli go tu nie ma, pomyślał z rozpaczą, to nie znajdziemy go już nigdzie. Będziemy musieli zre- zygnować... Nie, pomyślał żarliwie, wchodząc po mokrym piasku i walcząc ze zmęczeniem i odrętwieniem. On nigdy się nie podda. Nie postąpi tak jak tedy, z Jeanette i Tylerem. Tym razem się nie podda, zanim nie uzyska całkowitej pewności, że nie ma już nadziei. Dotarł na szczyt. Widział to, co znajdowało się po drugiej stronie wydmy. Z początku był zdezorientowany, bo plaża zniknęła pod wodą. Wszędzie, gdzie spojrzał, kłębiły się niebieskoczarne fale. Nagle zauważył coś, co wystawało z morza jak wulkaniczna wyspa. Zobaczył skałę i dziecko. To był Spencer. Odetchnął z ulgą. W tym momencie skałę zalała ogromna fala. - Spencer! - krzyknął Beau. Serce mu się ścisnęło na widok chłopca, desperacko przytrzymującego się masy granitu. Malec go nie usłyszał. Ryk oceanu zagłuszył krzyki Beau. Mężczyzna patrzył, z sercem w gardle, modląc się żarliwiej niż kiedykolwiek przedtem. W chwili, gdy woda zalała całą skałę, zacisnął powieki. Kiedy je otworzył, fali już nie było, a Spencer wciąż stał na skale. Beau zrozumiał wtedy, że nie była to pierwsza fala, która zagroziła życiu chłopca i nie pierwsze jego zwycięstwo w walce z oceanem. Do ogromnego strachu o los Spencera dołączyła duma. Spencer stał tam za długo. Był cały mokry i wyczerpany. Następna fala mogła okazać się dla niego ostatnią. Nie było czasu do stracenia. Beau zwrócił się do Mike a, który z mozołem wchodził za nim na wydmę. - Jest tam! - zawołał, starając się przekrzyczeć ryk huraganu. - Trzeba mu pomóc, zanim zmyje go fala! Przełknął z trudem, tłumiąc nagłe wzruszenie. - Trzymaj się, Spencer! - krzyknął najgłośniej, jak potrafił. - Idę po ciebie! Wszystko będzie dobrze, kolego! - Gdzie dzieciak, do cholery? Pirat powoli szedł w stronę Jordan. Patrzyła na niego w milczeniu, ciesząc się, że Spencer uciekł z domu. - Gdzie dzieciak? - powtórzył, omal nie przewracając się o stolik. Był lekko zdezorientowany, na pewno z bólu. Ale to nie mogło pomóc Jordan, miała tak spuchniętą i
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|