|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miesiącami po tym, jak niemal wygnano ich z Ridgeford w Connecticut, ponieważ ich syn wziął na cel młodą blondynkę, mniej więcej w wieku Gwen, i zaczął ją śledzić. Chłopak był przeciętnie inteligentny, ale miał za sobą epizody psychotyczne. Policja nie mogła go zatrzymać, bo w ciągu kilku miesięcy prześladowania swojej ofiary skrzywdził tylko jedną osobę - brata dziewczyny, który go zaatakował. Harle omal nie zatłukł chłopaka na śmierć, lecz wycofano wszystkie zarzuty ze względu na to, że działał w obronie własnej. 298 W końcu rodzina Ebbersów opuściła Connecticut w nadziei rozpoczęcia nowego życia. Jedyna zmiana polegała jednak na tym, że Harle znalazł sobie nową ofiarę: Gwen. Chłopak zaczął ją obsesyjnie obserwować - kiedy Gwen była w szkole, zaglądał do klas, a potem klęczał obok jałowca, nie odrywając oczu od okna jej sypialni. Ron próbował starać się o wydanie tamtemu zakazu zbliżania się do swojej córki, ale sędzia, nie mając dowodów na popełnienie przez Harle'a nielegalnego czynu, nie mógł podpisać takiego dokumentu. Wreszcie, kiedy Harle nie opuszczał swego posterunku obok jałowca przez sześć wieczorów z rzędu, Ron wpadł jak burza do stanowego wydziału zdrowia psychicznego i zażądał, żeby coś w tej sprawie zrobiono. Wydział błagał rodziców chłopaka, by wysłali go na pół roku do prywatnego zakładu. Okręg miał uregulować dziewięćdziesiąt procent rachunku za jego pobyt w szpitalu. Ebbersowie zgodzili się i na podstawie orzeczenia o przymusowym leczeniu psychiatrycznym zabrano chłopaka do Garden City. Ale zaledwie tydzień po tym, jak odwiózł go ambulans, Harle znów klęczał przy osławionym jałowcu w pozycji celującego żołnierza. W słuchawce nareszcie odezwał się szeryf Hanlon. - Ron, miałem do ciebie dzwonić. - Wiedziałeś, że wrócił? - krzyknął Ron. - Dlaczego, do diabła, nic nam nie powiedziałeś? Już tu jest. - Sam dopiero się dowiedziałem. Chłopak rozmawiał w szpitalu z psychiatrą. Widocznie podał mu właściwe odpowiedzi i postanowili go zwolnić. Gdyby zatrzymali go dłużej na podstawie takiego niepewnego orzeczenia, okręgowi groziłyby kłopoty. - A moja córka może mieć kłopoty? - odparował ze złością Ron. - Za kilka tygodni będzie przesłuchanie przed sędzią, ale do tego czasu nie mogą go trzymać w szpitalu. Wszystko wskazuje na to, że po przesłuchaniu też pewnie tam nie trafi. Tego pięknego wieczoru Locust Grove zaczęła zasnuwać mgła, świerszcze grały jak nienaoliwiona przekładnia, a Harle Ebbers trwał zastygły w znajomej pozie, szukając wzrokiem smukłej sylwetki dziewczyny, której ojciec właśnie doszedł do wniosku, że to nie może trwać ani chwili dłużej. - Słuchaj, Ron - rzekł ze współczuciem szeryf - wiem, że to trudne, ale... Ron z rozmachem cisnął słuchawkę na widełki, omal nie zrywając aparatu ze ściany. 299 - Kochanie... - zaczęła Doris. Nie zwracał na nią uwagi, więc kiedy szedł do drzwi, chwyciła go za ramię. Była silną kobietą. Ale Ron był silniejszy i uwolnił się, odsuwając żonę szorstkim gestem. Pchnął drzwi z siatką i przez pokryty rosą trawnik ruszył w stronę parku. Ku jego zdziwieniu - i zadowoleniu - Harle nie uciekał. Podniósł się z klęczek i skrzyżował ramiona, czekając, aż Ron podejdzie do niego. Ron był wysportowany. Grał w tenisa i golfa i pływał jak delfin. Kiedy basen w klubie był otwarty, regularnie robił sto okrążeń. Był odrobinę niższy od Harle'a, ale patrząc na gęste brwi chłopaka i jego niepokojące, głęboko osadzone ciemne oczy, w głębi serca wiedział, że jest gotów go zabić. Gołymi rękami, gdyby było trzeba. Wystarczyłoby tylko, żeby Harle go sprowokował. - Tatusiu, nie! - wrzasnęła z werandy Gwen głosem przenikliwym jak wysoka skrzypcowa nuta, który niósł się przez mgłę. - Nie narażaj się. Nie warto! Ron odwrócił się i głośno syknął w jej stronę: - Wejdz do domu! Harle pomachał do dziewczyny. - Gwennie, Gwennie, Gwennie... - zawołał z uśmiechem, który bu dził grozę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|