[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ziołowej herbacie w salonie. - Bardzo się zaprzyjazniłyśmy.
Starsza pani z uśmiechem skinęła głową.
- Wiem. Opowiadała mi o tobie i zaśpiewała mi nową piosenkę. Dobrze czuła się w twoim towarzystwie i
bardzo się cieszę, że nie sprawiła ci kłopotu.
- Najmniejszego, Dru - zaczęła Vanessa i umilkła. - Sądzę, że... - dodała i pokręciła głową. - Właściwie jest
pewien problem, ale nie mam nic przeciw niemu.
Dru zmarszczyła brwi, najwyrazniej wprawiona w zakłopotanie.
- Do czego zmierzasz, moja droga?
- Przypominam sobie, że gdy byłam dzieckiem, niepokoiło mnie wiele różnych rzeczy. Ot, typowe obawy
wieku dziecięcego, które teraz przeżywa Helena.
- Martwi się o moje zdrowie, to masz na myśli, prawda? -Tak. Dzieci bardzo łatwo tracą poczucie bezpieczeń-
stwa, gdy któreś z rodziców jest chore i przebywa w szpitalu. Przypuszczam, że Helena czuje się bezradna i
zagrożona.
123
- Jestem tego pewna. Mam nadzieję, że teraz, kiedy wyszłam ze szpitala, wróci do normy. Obawiam się
jednak, ze dużo czasu upłynie, zanim... pogodzi się ze śmiercią swojego ojca. - Drucilla stłumiła szloch. Potem
dokończyła cicho: - Nam wszystkim zajmie to dużo czasu.
- Tak, to prawda... - Vanessie załamał się głos, podniosła się z'miejsca, podeszła do okna i zapatrzyła się w mo-
rze Miało barwę głębokiego błękitu, a promienie słońca tworzyły smugi na jego powierzchni. W to łagodne
majowe popołudnie ocean nie wydawał się już ponury ani nieprzyjazny. Vanessa oczami wyobrazni widziała
Billa, o którym nie przestawała myśleć. Skupiła uwagę na jego małej córeczce i w jednej chwili wiedziała, o
czym musi powiedzieć
Drucilli.
Odwróciła się prędko, podeszła do kanapy 1 usiadła obok matki Billa. Posłała jej pełne namysłu spojrzenie i
oznajmiła:
-Powiedziałaś mi kiedyś, że nie masz żadnych krewnych. Ciekawa jestem, czy wyznaczyłaś prawnego
opiekuna
dla Heleny?
Pytanie najwyrazniej nie było dla starszej pani zaskoczeniem.
- Nie, nie zrobiłam tego. Nie myśleliśmy o tym nigdy. Nie było potrzeby. Wiem, do czego zmierzasz, Vanesso.
Zastanawiasz się, co stałoby się z Heleną, gdybym umarła, prawda?
- Tak. Jesteś młodą kobietą, Dru, sądzę jednak, ze atak serca był w pewnym sensie ostrzeżeniem. Na pewno
będziesz dbała o siebie i doczekasz pełnoletności wnuczki. Ale...
- Wypowiadasz moje własne myśli. Zastanawiałam się nad tym, leżąc w szpitalnym łóżku - wyznała Dru. -
Bardzo się martwię o Helenę i o jej przyszłość. Jak wiesz mam sześćdziesiąt dwa lata i zamierzam jeszcze
długo zyc. Nigdy jednak nie wiadomo, co się może zdarzyć. Zycie jest pełne niespodzianek i wstrząsów...
- Czy mogłabyś rozważyć moją kandydaturę? Czy zgodziłabyś się, żebym została prawnym opiekunem
Heleny?
- Och, Vanesso. To wspaniale, że wystąpiłaś z tą propozycją, ale czy naprawdę jesteś gotowa wziąć na siebie az
124
tak wielką odpowiedzialność? A jeśli osierocę Helenę, gdy będzie jeszcze małą dziewczynką? Czy zechcesz się
nią zajmować? Jesteś przecież młoda, masz zaledwie dwadzieścia siedem lat i na pewno któregoś dnia kogoś
poznasz. Sprawowanie opieki nad dzieckiem innego mężczyzny może stać się brzemieniem... przeszkodą nie
do pokonania.
-Zupełnie inaczej na to patrzę, Dru. Jeśli będę opiekunką prawną Heleny, wywiążę się z moich obowiązków
bez względu na okoliczności. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie zdążyłaś mnie jeszcze dobrze poznać.
Zapewniam cię jednak, że moje intencje są szczere i że jestem osobą godną zaufania.
- Och, moja droga. Dobrze o tym wiem. Przecież Bill tak bardzo cię pokochał, a na jego osądzie mogę
całkowicie polegać. Poza tym sama trafnie zazwyczaj oceniam ludzi i już od pierwszego dnia, kiedy cię
poznałam w  Tawernie na Murawie" podczas świąt Bożego Narodzenia, dobrze wie-dżiałam, jaką jesteś
kobietą. Gdy zobaczyłam Billa tak cudownie odmienionego i szczęśliwego, miałam wrażenie, że z moich
ramion zdjęto ogromny ciężar. A teraz ponownie doświadczam tego uczucia. - Dru wzięła Vanessę za rękę i
mocno uścisnęła ją w swoich dłoniach. Jej oczy napełniły się łzami. - Nikomu nie powierzyłabym przyszłości
Heleny z większą radością. Wiem, że przy tobie będzie zawsze bezpieczna.
Vanessie również zwilgotniały oczy.
-Dziękuję, Dru. Gdy tylko zdecydujesz się wrócić do Nowego Jorku, przygotuję spotkanie z moim
prawnikiem. Albo z twoim, jeśli wolisz. I dopełnimy wszelkich formalności. Czy to ci odpowiada?
Pani Fitzgerald przytaknęła.
- Mam nadzieję, że dożyję sędziwego wieku, ale dobrze jest wiedzieć, że czuwasz z dala.
- Chciałabym, żebyśmy spędzały razem więcej czasu. Mogłabym lepiej poznać Helenę, no i oczywiście ciebie.
Czy zgodziłabyś się przyjeżdżać tutaj z Heleną co roku na wakacje?
Jeśli Drucilla była zaskoczona ta pozycją, to nie dała tego po sobie poznać.
120
- Z największą przyjemnością, Vanesso - odparła bez wahania. - Wiem, że Helena będzie czuła się tutaj
szczęśliwa. Jest zachwycona tym miejscem.
- A zatem umowa stoi. - Vanessa pochyliła ku matce Billa i pocałowała ją w policzek. - Jest jeszcze coś, o czym
muszę ci powiedzieć.
- SÅ‚ucham?
- Dziś rano zatelefonował Frank. Przylatuje do Nowego Jorku... z rzeczami Billa... z jego pokoju hotelowego w
Bejrucie. Chce się jutro z nami zobaczyć. Nie będziesz temu przeciwna, prawda?
Mówienie sprawiło Drucilli niespodziewaną trudność. Skinęła tylko głową i mocniej ścisnęła Vanessę za rękę.
* * *
-Był moim najlepszym przyjacielem. Kochałem go -wyznał cicho Frank, patrząc na matkę Billa. - Wszyscy go
kochali. Był nadzwyczajnym człowiekiem.
- Teraz, kiedy go nie ma, nasze życie już nigdy nie będzie takie, jak było - powiedziała półgłosem Dru ż
wyrazem bezmiernego smutku w oczach. - Ale musimy zachowywać się dzielnie. On by sobie tego życzył.
- To prawda - przyznał Frank. - Bill był najdzielniejszym ze wszystkich znanych mi ludzi. Uratował mi życie.
Wiedziałaś o tym, Dru?
- Nie, Frank, nie wiedziałam. Nigdy o tym nie wspominał.
- Za nic by się do tego nie przyznał. Był, na swój sposób, bardzo skromny...
- Wujek Frankie! - zawołała Helena, która pojawiła się w drzwiach w towarzystwie Vanessy. Puściła się
biegiem w stronę mężczyzny i rzuciła mu się w ramiona.
Mocno ją do siebie przytulił. Stanowiła cząstkę Billa i była tak bardzo do^niego podobna. Przez moment
poczuł ucisk w gardle i nie mógł wydobyć słowa.
Spojrzał ponad jej głową i napotkał wzrok Vanessy. Skłonił się lekko, a potem uwalniając się z objęć
chrześniaczki, podszedł do niej, żeby się z nią przywitać.
- Tak mi przykro, Vanesso.
126
- Mnie również - szepnęła. - Kochałam go, Frank.
- Wiem. I on cię kochał... Mam coś dla ciebie. - Sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki i wyjął kopertę. -
Znalazłem to w jego pokoju hotelowym w Bejrucie.
Utkwiła wzrok w zaadresowanej ręką Billa kopercie.  Vanessa" - widniało na niej jej imię. Przygryzła wargę, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blacksoulman.xlx.pl
  •  

    Powered by WordPress dla [Nie kocha siÄ™ ojca ani matki ani żony ani dzieca, lecz kocha siÄ™ przyjemne uczucia, które w nas wzbudzajÄ…]. • Design by Free WordPress Themes.