|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Widząc jego wyraz twarzy, spytała: - Z powodu tego, co stało się tamtego wieczoru, na wernisażu? - To nie pomogło. - Przepraszam. Czułam się niepewnie - powiedziała. - I była ta Annie... - Z niechęcią to przyznawała, ale taka była prawda. - To tylko przyjaciółka. Przysięgam. - Wierzę ci. Problemem nie byłeś ty, lecz ja. Ale teraz... już tak nie jest. 122 S R Znów objął ją mocniej, przesunął ręką po jej ramieniu. Jeszcze nie mógł uwierzyć, że ona tu jest. A potem pociągnął ją na kanapę i pocałował. Ally oddała mu pocałunek, chciała o wiele więcej, ale najpierw musiała oczyścić atmosferę, uporać się ze wszystkimi wyjaśnieniami. Odchyliła się, by spojrzeć mu w oczy. - Nie rozumiałam - powiedziała - czym jest miłość. - Ja też nie. Albo może rozumiałem i byłem śmiertelnie przestraszony. Ta pierwsza noc... - Pierwsza noc? Po ślubie? - Tak. Przyszłaś do mnie i mój świat stanął na głowie. Nie byłem na to gotowy. - Było cudownie. - Ally pogładziła go po ręce. Skinął głową. - Tak. Ale i strasznie. Starałem się, żeby ci było dobrze... - Było dobrze - powiedziała gorąco. - Cieszę się. Ale nie chodziło mi tylko o kochanie się. Chodziło mi o... wspólne życie. - Myślałeś o tym? Westchnął. - A jak mógłbym nie myśleć? Ale też jak mogłem ci to zaproponować? Przedtem o tym nie myślałem. Nie byłem gotowy. A ty miałaś swoje plany. Poza tym to byłoby tak, jakbym uwolnił cię z jednej pułapki, by zamknąć w drugiej. - Och, chciałam tego. Tak bardzo tego chciałam. Ale nie mogłam cię prosić o nic więcej. Patrzyli na siebie przez długą chwilę, wspominając przeszłość. Potem Peter powiedział: 123 S R - I chyba dobrze, że wtedy nie zostaliśmy razem. Zepsulibyśmy wszystko. Ally skinęła głową. Pewnie miał rację. Ale o jedno musiała spytać. - A gdy pięć lat temu przyjechałam do Honolulu... Wtedy byłeś gotowy? - Chyba tak. - W zdenerwowaniu przeczesał włosy palcami. - Ale wtedy nie miałem wiele do zaofiarowania. - Dałeś mi wszystko, czego mogłam pragnąć. - Wzięła jego twarz w ręce i pocałowała go. To był długi pocałunek, namiętny, taki, który jeszcze raz uświadomił jej, jak bardzo go kocha, i od jak dawna. - Kocham cię - szepnęła. - Tak bardzo. Chyba zawsze cię kochałam, ale nie wiedziałam, jak ci to powiedzieć. Ani jak ci zaufać. - A teraz mi ufasz. - To było stwierdzenie, lecz Ally usłyszała w jego głosie również pytanie. - Tak. - Uśmiechnęła się, przypominając sobie ich małżeńskie ślubowanie, i odwróciła tak, by mógł zobaczyć aplikację na jej rękawie. Przyglądał się dwóm połączonym serduszkom. - Nosisz swoje serce na rękawie. - Tak. Zawsze. Dla ciebie. Tylko nie wiedziałam, jak ci to powiedzieć. - Po prostu wymów to słowo - powiedział. Tak więc Ally powtarzała to słowo i powtarzała. Objęła go za szyję, a on wziął ją na ręce i wniósł do domu. - Kocham cię. I będę ci to mówiła każdego dnia. Pokazała mu, jak bardzo go kocha, gdy jeszcze jakiś czas mieszkali na Kauai. Pokazywała mu to w Honolulu, gdzie zostali przez tydzień z jej ojcem. Ojciec nabrał nowej chęci życia. Od czasu do czasu robił aluzje do tego, że bardzo chciałby mieć wnuki. 124 S R - Ja jestem gotowy - powiedział mu Peter. - Gdy tylko Ally zechce. - Pracujemy nad tym - zapewniła ojca, rumieniąc się, gdy uśmiechnął się znacząco. Cieszyła się, że Peter i jej ojciec przypadli sobie do gustu. Ale z zadowoleniem przyjęła też słowa Petera, że musi już wracać do Nowego Jorku. - Nie chciałbym, by Lukas myślał, że opuściłem go na zawsze. - Nie mogę się doczekać wyjazdu do domu - odparła Ally. - Do domu - powtórzył z uśmiechem. - Podoba mi się to, że jedziesz do domu ze mną. - A mnie się podoba... ja kocham wszystko w tobie - zapewniła go. - I chcę wrócić, żeby obejrzeć fresk. Teraz byli w domu Petera. W naszym domu, pomyślała Ally z wielką radością. I stała przed freskiem. Patrzyła, patrzyła i nie mogła się napatrzeć. - Mnie tu nie ma - powiedziała. Obejrzała wszystkie sceny z plaży. I nie znalazła nikogo, kto by choć
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|
|
|