|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ukochanym dzieckiem. Dlatego pozwalał mu na wszystko. - Jeśli to będzie chłopiec, mógłby dostać imię po twoim bracie. - To by było wspaniałe. Miałoby wielkie znaczenie dla całej rodziny. Ale mo\e to będzie dziewczynka. - Zrobię badanie USG. Będziesz mógł ze mną pojechać, jeśli zechcesz. - Chciałbym. Bardzo - dodał, jakby zaskoczony własnymi uczuciami. - I jeszcze coś... Gdy tylko się pobierzemy, chciałbym, \ebyś mówiła o dziecku nasze dziecko . Nawet jeśli nie jestem jego biologicznym ojcem. Tak będzie dla niego lepiej. - Wspaniale! - zawołała. - Nasze dziecko - powtórzyła. - Stoisz za blisko. - Przeszkadza ci to? - Wiesz, \e tak. - Gdybym się nie bał, \e steki się spalą, poprzeszkadzałbym ci teraz jeszcze bardziej. Odszedł. Wtedy poczuła głód. Jednak gdy usiadła przy stole, naprzeciw Matta, całkiem straciła apetyt. Bardziej zajmowało ją uzgadnianie szczegółów weselnych przygotowań. Wcią\ nie mogła uwierzyć własnemu szczęściu. Podczas posiłku Matt zabawiał ją opowieściami o ranczu i rodzinie. W pewnym momencie zauwa\yła, \e on tak\e niemal nie tknął jedzenia. A patrząc na niego, nie mogła uwierzyć, \e przy tak przystojnym mę\czyznie nie było \adnej kobiety. Słońce zaszło i automat włączył latarnie na patio. Woda w basenie migotała jak klejnoty. Matt wyciągnął rękę ponad stołem i dotknął jej dłoni. Jego palce były ciepłe i silne. Wbił w nią intensywne spojrzenie. Drugą ręką sięgnął do kieszeni. - Kiedy czekałem na ciebie, kupiłem ci pierścionek. - Poło\ył jej na dłoni czarne pudełko. Otworzyła je i zaniemówiła z wra\enia. - Matt! - zawołała. - Jaki cudowny! - Podoba ci się? - Oczywiście. Jestem zachwycona. Jest bajkowy. Nie mogę uwierzyć, \e to zrobiłeś! Prawie się nie znamy. Jestem zdumiona... - urwała, zawstydzona swoją paplaniną. - Olivio. - Pochylił się i pogłaskał ją po policzku. - Dla dobra dziecka pobieramy się na niby. Ale im dłu\ej o tym myślę, tym bardziej jestem przekonany, \e dla dziecka będzie najlepiej, jeśli wszyscy nasi przyjaciele będą przekonani, \e się kochamy. I dla ciebie te\ będzie lepiej. Inni mę\czyzni zostawią cię w spokoju. - Tym się nie martw - powiedziała. - Obiecaliśmy sobie przecie\ wierność. - To tylko słowa. - Nie dla mnie - powiedziała powa\nie. Wsunął jej pierścionek na palec. - Doskonale pasuje - powiedziała, oglądając pierścionek ze wszystkich stron. - Nigdy w \yciu nie widziałam takiego wielkiego brylantu. - Ma osiem karatów. To powinno wystarczyć, \eby mę\czyzni trzymali się od ciebie z daleka, a kobiety obdarzały szacunkiem. Zerkała to na klejnot, to na niego. W najśmielszych snach nie marzyła o takim szczęściu. Wstała i obeszła stół dookoła. Kiedy się zbli\yła do Matta, odsunął się z krzesłem. Usiadła mu na kolanach i objęła go za szyję. - Dziękuję - powiedziała. I pocałowała go. Zamknął ją w mocnym uścisku i obsypał pocałunkami. Jego dłonie wędrowały po całym jej ciele. Wzdłu\ karku i pleców, w dół. Potem ściągnął w dół jej sukienkę bez ramiączek. Zamknął w dłoniach obna\one piersi. Podciągnął w górę skraj sukienki i wsunął dłoń między jej uda. - Matt! - sapnęła. Obrócił ją twarzą ku sobie i zaczął całować jej piersi. Zciskał wargami twarde sutki. Nagryzał. Zataczał językiem gorące kręgi. Jej podniecenie rosło, mąciło myśli. Namiętnie odwzajemniała ka\dy jego pocałunek. Głaskała go. Z bijącym sercem rozpięła mu spodnie. Pragnęła go. Całego i do końca. Jednak resztkami świadomości przypomniała sobie swoje postanowienia. I choć rozkosz ćmiła jej wzrok, przemogła się. Chwyciła go za nadgarstki. - Znów się za bardzo spieszysz - wyszeptała, oddychając z trudem. Zerwała się na równe nogi. Poprawiła ubranie. Niebieskie oczy Matta wcią\ przesłaniała mgła po\ądania, co sprawiało, \e Olivia czuła ciarki na plecach. Usiadła za stołem i z zachwytem oglądała nowy pierścionek. - Nigdy nawet nie marzyłam o tym, \e będę miała taki klejnot.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|
|
|