|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Gotowa? Ponowne kiwnięcie głową nawet jej wydałoby się głupie. Tak więc ruszyła w stronę samochodu. Właściwie miała taki nawał pracy, że powinna poprosić Cartera, by odwiózł ją do domu. Nie zrobiła tego z trzech powodów. Po pierwsze, robota nie zając. Po drugie, była głodna. A po trzecie, nie chciała, by wspólnie spędzony dzień się skończył. ROZDZIAA 6 Był też czwarty powód, dla którego Jessica zgodziła się zjeść z Carterem kolację. Miała zamiar pokazać mu, że potrafi dojść do siebie po jego pocałunku. A może chciała to udowodnić sobie samej? Nie pojmowała, dlaczego Carter znów ją pocałował, chy- ba że wyczytał z jej oczu, że tego pragnęła. Ponieważ nieroztropnie byłoby wzmacniać w nim to przeświadczenie, postanowiła udawać, że ten pocałunek był bez znaczenia. Aatwo powiedzieć. Chińskie jedzenie było w Pagodzie" wyśmienite, napoje wonne i mocne, oświetlenie przyćmione. Wszystko to nie pomagało jej wmawiać sobie, że wybrała się tu jedynie w interesach i że niczego nie chce od Cartera oprócz projektu dla Crosslyn Rise. Pachniało randką na kilometr, a Carter nie robił niczego, żeby zmienić to wrażenie. Poruszał lekko różne tematy, od pracy po telewizyjny film dokumentalny, który oboje widzieli, czy nadchodzące wybory gubernatora. Wciągał ją do rozmowy na nieoczekiwane sposoby, sprawił, że myślała i mówiła o kwestiach, które normalnie uznałaby za przerastające ją. Gdyby choć przez chwilę zastanowiła się nad jego pochodzeniem, byłaby zdumiona zakresem i głębią jego wiedzy. Ale nie myślała o tym, ponieważ jego obecny wizerunek zatarł obraz z przeszłości. Tak więc, gdy wrócili do Crosslyn Rise, nie miała się już na baczności. Zapadła noc, w głowie szumiało jej wino. Radość z wieczoru i całego dnia, sprawiła, że nie sprzeciwiła się, gdy objął ją, odprowadzając do drzwi. Tam, w świetle antycznych lamp, znów uniósł ku sobie jej twarz. - To był miły dzień - powiedział niskim głosem. - Cieszę się, że zgodziłaś się pojechać ze mną, i nie tylko po to, by oglądać domy. Zwietnie się bawiłem w twoim towarzystwie. - Było miło - zgodziła się z nieśmiałym uśmiechem. - Co było miłe? Domy czy towarzystwo? - Jedno i drugie - padła cicha odpowiedz. Pochylił głowę i pocałował ją, lekko dotykając jej warg, pieszcząc je przez chwilę, nim znów uniósł głowę. - A to było miłe? Chwilę trwało, nim otworzyła oczy. - Uhm. - Chciałbym znów to zrobić. - Tobie też było miło? - Inaczej nie chciałbym tego powtarzać - powiedział z logiką, której nikt, a zwłaszcza przejęta Jessica, nie mógłby się oprzeć. - Dobrze? Kiwnęła głową, a kiedy znów pochylił się, jej wargi były miększe, bardziej ustępliwe niż przedtem. Zbadał ich wypukłości, otwierając je powoli, aż udało mu się wsunąć język do środka. Gdy jęknęła, cofnął się. - Wszystko będzie dobrze - szepnął. Objął ją ramionami, przywierając do niej całym ciałem. - Nie zrobię ci krzywdy - zapewnił, gdy wyczuł jej delikatne drżenie. - Rozluznij się, Jessico. Pozwól mi spróbować jeszcze raz. To właśnie uczynił, pieszcząc ją zrazu niewinnie, pogłębiając pocałunek stopniowo, aż jego język igrał do woli wewnątrz jej ust. Smakowała owocowo i słodko, jak napoje, które pili, ale bardziej upojnie. Gdy zacisnął ramiona, by przyciągnąć ją jeszcze bliżej, nie myślał o drżeniu jej ciała, lecz o swoim własnym. Chciał czuć napór jej piersi, brzucha i ud, chciał czuć wszystkie te kobiece miękkości na swym twardym męskim ciele. Jessica wczepiła mu się w ramiona, owładnięta ogniem, który w niej rozgorzał. Tak jak w tamtym śnie, ale tym razem naprawdę, żar płynął w jej żyłach, drażnił nerwy, osiadał w miejscach najwrażliwszych. Gdy Carter przytulił ją mocniej, nie protestowała, bo też pragnęła tego uścisku. Jego twardość była odpowiedzią na jej miękkość, lekarstwem na ból w jej ciele. Ale lekarstwo skutkowało tylko przez chwilę, a gdy ból narastał, znów przypomniała sobie sen. We śnie czuła podobny ból, dopóki nie przemknęło jej przez głowę, co mogłoby go ukoić. Przez nieznośny ułamek sekundy bała się, że stanie się to znowu. A potem ta chwila minęła i Jessica usiłowała odzyskać panowanie nad sobą. - Carter - zaprotestowała, odrywając usta od jego warg. Oparła dłonie na jego ramionach i odepchnęła go. - Wszystko będzie dobrze - uspokajał ją. - Nie zrobię ci krzywdy. - Musimy przestać. Minęła chwila, nim oprzytomniał. - Dlaczego? Nie rozumiem. Uwolniwszy się z jego objęć, Jessica podeszła do frontowych drzwi. Chwyciła klamkę i oparła się o futrynę, wspierając się na Crosslyn Rise tak, jak przed chwilą wspierała się na Carterze. - Ja nie jestem taka. - Jaka? - Aatwa. Carterowi trudno było zebrać myśli. Albo drżenie ciała zaciemniało mu umysł, albo ona po prostu mówiła bzdury. - Nikt nie mówi, że jesteś łatwa. Po prostu cię całowałem. - Ale to nie pierwszy raz. I chcesz więcej.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|