|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Oczywiście zlecenia przestrzenno-czasowe nigdy nie wymagały ani nawet nie pozwalały mu na obserwowanie arystokracji od wewnątrz. Jakie były tego przyczyny? Oserwator nie wiedział. Teraz denerwował się na samego siebie, czując wzrastające zaciekawienie tym tematem. W ciągu trzech wspomnianych dni zdarzyło mu się przelotnie widzieć Noys Lambent cztery razy. Najpierw dostrzegał tylko jej strój i ozdoby. Teraz zauważył, że ma sto sześćdziesiąt pięć centymetrów wzrostu, jest o pół głowy niższa od niego i dość szczupła; nosi się prosto i zgrabnie, co daje złudzenie, że jest wysoka. Jest starsza, niż wygląda na pierwszy rzut oka, być rnoże pod trzydziestkę, w każdym razie ma z pewnością ponad dwadzieścia pięć lat. Zachowywała się spokojnie i z rezerwą, raz uśmiechnęła się do niego, gdy mijał ją w korytarzu, ale szybko spuściła oczy. Harlan odskoczył, by uniknąć otarcia się o nią, a potem ruszył dalej, czując gniew. Pod koniec trzeciego dnia doszedł do przekonania, że jako Wiecznościowcowi pozostaje mu tylko jedno. Bez wątpienia jej sytuacja była dla niej wygodna. Bez wątpienia Finge działał zgodnie z prawem. Lecz jego niedyskrecja w tej materii, jego beztroska, pewność siebie niewątpliwie wykraczały przeciwko duchowi prawa i coś należało z tym zrobić. Harlan zdecydował, że mimo wszystko nie ma nikogo w Wieczności, kogo by tak nie lubił jak Finge'a. Usprawiedliwienie, jakie dla niego znajdował jeszcze parę dni temu, teraz już nie istniało. Rankiem czwartego dnia poprosił o prywatne spotkanie z Finge'em i otrzymał na to zgodę. Wszedł zdecydowanym krokiem i ku swemu zdziwieniu od razu przystąpił do rzeczy. - Kalkulatorze Finge, proponuję, żeby pannę Lambent zwrócić Czasowi. Oczy Finge'a zwęziły się. Wskazał Harlanowi krzesło, swój miękki, okrągły podbródek podparł złożonymi dłońmi, i zrobił grymas odsłaniający zęby. - Proszę siadać. Uważa pan, że pannie Lambent brak kwalifikacji? Nie nadaje się na swoje stanowisko? - O jej kwalifikacjach i zdolnościach, Kalkulatorze, nie mogę nic powiedzieć. Zależy to od zadań, do jakich jest przeznaczona, a ja nie zlecałem jej nic. Ale musi pan sobie uświadomić, że oddziałuje ona ujemnie na moralność tej sekcji. Finge wpatrywał się w niego tak obojętnie, jakby umysł Kalkulatora rozważał abstrakcje niedostępne dla zwykłego Wiecznościowca. - W jaki sposób oddziałuje ujemnie na moralność, Techniku? 31 - Nie trzeba nawet pytać - powiedział Harlan coraz bardziej wściekły. - Jej strój jest ekshibicjonistyczny. Jej... - Chwileczkę, chwileczkę. Zaraz, Harlan. Był pan Obserwatorem w tej erze. Wie pan chyba, że jej strój jest zupełnie standardowy dla 482 Stulecia. - W jej środowisku i w jej kręgu kulturowym nie miałbym o to żadnych pretensji, jakkolwiek twierdzę, że ten strój jest wyzywający nawet jak na 482 wiek. Pozwoli pan, że zachowam własne zdanie w tej sprawie. Tutaj, w Wieczności, taka osoba z pewnością jest nie na miejscu. Finge wolno pokiwał głową. Wyglądało na to, że się świetnie bawi. Harlan zesztywniał. Finge powiedział: - Jest tu w określonym celu. Spełnia bardzo ważną funkcję. Przebywa tu tylko czasowo. Niech pan tymczasem spróbuje znosić jej obecność. Harlanowi drżały usta. Zaprotestował, a zbywano go byle czym. Do diabła z ostrożnością. Powie, co myśli. - Mogę sobie wyobrazić, co jest tą bardzo ważną funkcją". Ale to niemożliwe, żeby popisywał się pan nią tak jawnie. Odwrócił się sztywno i ruszył ku drzwiom. Zatrzymał go głos Finge'a. - Techniku, pana związek z Twissellem przewrócił panu w głowie. To się powinno zmienić. A tymczasem niech mi pan powie, czy miał pan kiedyś (zawahał się, szukając odpowiedniego słowa) przyjaciółkę? Z mozolną i obrazliwą dokładnością, nie odwracając się, Harlan cytował: - W celu uniknięcia uczuciowych komplikacji z Czasem Wiecznościowiec nie może się żenić. W celu uniknięcia uczuciowych komplikacji rodzinnych Wiecznościowiec nie może mieć dzieci". Kalkulator powiedział poważnie: - Nie pytałem o małżeństwo ani o dzieci. Harlan cytował dalej: - Przejściowe związki z Czasowcami mogą być zawierane tylko po złożeniu w Centralnym Zarządzie Zleceń Rady Wszechczasów podania o właściwą Biografię dla wchodzącej w grę kobiety z Czasu. Te związki wolno utrzymywać tylko wedle wymogów określonego zlecenia przestrzenno-czasowego". - Istotnie. Czy występował pan kiedy o zezwolenie na związek czasowy, Techniku? - Nie. Kalkulatorze. - A nie zamierza pan? - Nie, Kalkulatorze. - Może jednak należałoby to zrobić. Dałoby to panu szerszy pogląd. Mniej by się pan interesował szczegółami stroju kobiety, mniej by się pan denerwował jej stosunkiem osobistym do innych Wiecznościowców. Harlan wyszedł oniemiały z wściekłości. Doszedł do wniosku, że dokonanie kolejnej niemal całodniowej wycieczki do 482 Stulecia jest prawie niemożliwe (największy limit czasu ciągłego wynosił około dwóch godzin). Był zdenerwowany i wiedział dlaczego. Finge! Finge i jego brutalna rada w sprawie związków z kobietami z Czasu. Związki istniały. Wszyscy o tym wiedzieli. W Wieczności zawsze uświadamiano sobie konieczność kompromisu na rzecz potrzeb ludzi (już to 32 sformułowanie budziło obrzydzenie Harlana), lecz ograniczenia związane z wyborem kochanek powodowały, że związki te nie były wcale łatwe ani częste. A od tych, co mieli szczęście uzyskać zezwolenie na taki związek, wymagano, by zachowywali jak najściślejszą dyskrecję ze zwykłej przyzwoitości i ze względu na innych Wiecznościowców. Wśród niższych klas Wiecznościowców, szczególnie w Obsłudze, stale krążyły pogłoski (nadzieja mieszała się z oburzeniem) o imporcie kobiet, mniej lub bardziej na stałe, w celach oczywistych. Zawsze wymieniano Kalkulatorów i Biografistówjako grupy uprzywilejowane. Oni i tylko oni mogli decydować, które kobiety można wydobyć z Czasu bez grozby większej Zmiany Rzeczywistości. Mniej sensacyjne (i w związku z tym mniej godne powtarzania) były plotki o kobietach z Czasu angażowanych w każdej sekcji przejściowo (jeśli pozwalała na to analiza czasowo-przestrzenna) do żmudnych zadań, takich jak gotowanie, sprzątanie i ciężka praca. Ale zatrudnienie kobiety z Czasu, i to takiej kobiety, w charakterze sekretarki mogło oznaczać tylko, że Finge kicha na ideały, które uczyniły Wieczność tym, czym jest. Niezależnie od życiowych wymogów, którym praktyczni mężczyzni Wieczności chcąc nie chcąc musieli ulegać, nikt nie wątpił, że idealny Wiecznościowiec jest człowiekiem pełnym poświęcenia, oddanym misji, którą ma spełniać dla poprawy Rzeczywistości i zwiększenia sumy ludzkiego szczęścia. Harlan uważał, że Wieczność jest czymś w rodzaju klasztorów w czasach Prymitywu. Zniło mu się w nocy, że rozmawiał w tej sprawie z Twissellem. Twissell, idealny Wiecznościowiec, podzielał jego oburzenie. Znił, że Finge został złamany, pozbawiony znaczenia. Znił o sobie samym, że ma żółty znaczek Kalkulatora i wprowadza nowy porządek w 482 wieku, wielkodusznie wyznaczając Finge'owi stanowisko w Obsłudze. Twissell siedział obok niego, uśmiechając się z podziwem, gdy Harlan wypełniał nową kartę organizacyjną, czyściutko, porządnie, konsekwentnie i prosił Noys Lambent, żeby rozesłała kopie. Lecz Noys Lambent była naga i Harlan obudził się drżący i zawstydzony. Spotkał dziewczynę w korytarzu i odwracając wzrok cofnął się, by zrobić jej przejście. Lecz Noys nie ruszyła się; patrzyła na niego, aż i on spojrzał jej w oczy. Była cała barwą i życiem i Harlan poczuł otaczający ją lekki zapach perfum. - Technik Harlan, prawda? - spytała.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|