|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dzięki, Patryk, za rozmowę. Czy możesz dać mi numer do Marcela, bo mi się skasował? zapytała z miną niewiniątka. Właśnie spadł jej z serca wielki i ciężki kamień. Na odchodnym uściskała skonfundowanego kolegę i podeszła do wózka po brzegi wypakowanego zakupami. Na samym wierzchu leżały fotelik samochodowy dla dziecka i plastikowa wanienka. Patryk, zadowolony, że udało mu się załagodzić konflikt, gapił się teraz na zawartość wózka z otwartymi ustami. Odruchowo spojrzał na wciąż względnie płaski brzuch Marylki. Idziesz dziś na pępkówkę? zapytał z uśmiechem. Owszem skłamała gładko. Nie miała najmniejszego zamiaru wtajemniczać go w swoje sprawy. Była przekonana, że roztrąbiłby nowinę w ciągu kwadransa, a jej zależało na dyskrecji. To do zobaczenia. A tak na marginesie, gdzie się ostatnio podziewasz? Marcel kilka razy próbował zastać cię w domu, ale za każdym razem całował klamkę. Pracuję dla Gawłowicza i często bywam w Szwajcarii. Teraz przyjechałam na dwa tygodnie, ale znów tam jadę na kilka dni. I tak dalej, i tak dalej. Uśmiechnęła się na wspomnienie uroczego domku gościnnego pod Genewą i równie gościnnego obecnego szefa. Fiu, fiu. Niezłą fuchę chwyciłaś. Patryk z uznaniem pokiwał głową. A on? Jaki on jest? Zawsze mówiłaś, że to typ nie do życia. Mówiłam, bo go nie znałam. Wszyscy wokół mieli na jego temat bardzo dobre zdanie, tylko mnie jakoś z nim nie szło. Uprzedziłam się, a pózniej nakręcałam coraz bardziej. On to wyczuwał i stąd ta wieczna jazda. To się cieszę. Teraz właściwie się przyjaznimy. W kieszeni Patryka zadzwonił telefon. Odebrał i pożegnał Marylkę skinieniem dłoni. Nieco oszołomiona świeżymi informacjami, Marylka przez ponad kwadrans krążyła po podziemnym parkingu w poszukiwaniu samochodu. Za nic nie mogła sobie przypomnieć numeru miejsca. Spróbowała metody na pilota , z nadzieją, że otwierane auto wyda z siebie charakterystyczne piknięcie. Bez powodzenia. Niech to szlag! Rąbnęli mi auto& mruknęła. Jak można było ukraść takiego brudasa? Przecież lepsze fury tu stoją. Jeszcze przez chwilę stała pośrodku parkingu, rozglądając się bezradnie, ale w końcu uznała, że powinna się udać do stanowiska ochrony. Parking był w całości monitorowany, więc złodziej musiał zostać zarejestrowany na taśmie. Jest pani pewna, że pani auta tu nie ma? zapytał rosły ochroniarz, wpatrzony w ścianę obstawioną monitorami, które śledziły dokładnie wszystko, co działo się w wielkiej galerii handlowej. Nie. Nie jestem. Zazwyczaj pamiętam, gdzie parkuję, ale jakoś nie dziś przyznała szczerze. Czuła się jak skończona idiotka. Spokojnie, to się często zdarza. Zaraz spróbuję go znalezć. Marka i kolor? Biały opel astra. Nowy model. Numer rejestracyjny też podać? Na razie nie. Może pamięta pani symbol sektora? Albo jego kolor? Wydaje mi się, że niebieski. Weszłam wejściem obok kina. Ochroniarz podszedł do jednego z ekranów i wskazał palcem na białe auto. To ten! krzyknęła uradowana Marylka. Temperatura w pomieszczeniu ochrony sprawiła, że po jej plecach płynęła strużka potu. Tylko dlaczego go tam nie było, jak ja tam byłam? Na którym poziomie pani szukała? To jest ich kilka? Marylka zrobiła wielkie oczy. Oczywiście. Pewnie szukała pani na jedynce, podczas gdy pani auto stoi na poziomie zero. O Boże! westchnęła. Faktycznie. Przepraszam za zamieszanie i dziękuję za pomoc. No tak. Marylka zapomniała, że największy sklep z artykułami dla dzieci mieści się na dwóch kondygnacjach połączonych ruchomymi schodami. Wjechała nimi na górę i prosto stamtąd poszła na parking, trafiając na wyższy poziom, o którym nie miała pojęcia, że istnieje. Zjechała windą na dół. Jej brudny opel stał tam, gdzie go zostawiła. Zadowolona upchnęła zakupy do bagażnika i zdjęła płaszcz. Szybko wskoczyła do auta i od razu uruchomiła ogrzewanie, żeby się nie przeziębić. Odkąd dowiedziała się o ciąży, bardzo dbała o zdrowie, ale teraz rewelacje Patryka
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|
|
|