|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dnia przed wejściem do biura wpadł na Candace Stephens. Była to doskonała okazja. Natychmiast zaprosił ją na lunch, jakby chciał sobie coś udowodnić. Candace była o wiele bardziej odpowiednia. Chłodna, rozsądna, atrakcyjna, no i myślała tylko o karierze. Nie zawracała sobie głowy uczuciami, nie zamierzała mieć dzieci. Ceniła niezależność, miała własne życie, nie planowała poważnego związku. Dla niego była więc wprost idealna. Cóż z tego, że na jej widok nie dostawał gęsiej skórki? Candace nie miała też namiętnych ust. Powiedział sobie, że to nawet lepiej, jeśli można z nią rozmawiać, nie myśląc o gładkiej skórze i jedwabistych włosach. Tylko Candace mogła dać mu chwilę wytchnienia. - Jutro wieczorem nie przyjdę na kolację - oznajmił następnego dnia przy obiedzie. - Tak? - Jest jakaś uroczystość w hotelu, którym zarządza Candace Stephens - powiedział takim tonem, jakby się usprawiedliwiał. - Pytała, czy przyjdę i pomyślałem... - Nie musisz mi niczego wyjaśniać - przerwała Marta. - To są twoje osobiste sprawy, ale dziękuję, że mnie uprzedziłeś. - Czy dasz sobie radę sama przez cały wieczór? - spytał niepewnie. RS 65 - Oczywiście. - Uśmiechnęła się. - Jestem do tego przyzwyczajona. Nie była to do końca prawda. Przyzwyczaiła się, że Lewis jest wieczorem w domu. Pogodziła się już z faktem, że między nimi nic się nie wydarzy, a teraz będzie musiała pogodzić się z jego spotkaniami z Candace. Powiedziała sobie, że przecież Lewis nie jest jej potrzebny. - Jeśli chcesz, mogę poprosić Eloise, żeby tu przyszła. - Jakoś przetrwam samotny wieczór - stwierdziła chłodno. - Viola i Noah potrzebują opiekunki, ale ja mam już trzydzieści dwa lata i nie trzeba się mną opiekować. - Chciałem tylko pomóc... - Nie znosił jej sarkastycznego tonu. - Mógłbyś mi pomóc, gdybyś wreszcie popytał ludzi o Rory'ego. Zmarszczył brwi. Niemal zapomniał o jego istnieniu. - Jeszcze go nie znalazłaś? - Kiedy miałam to zrobić? Przecież cały czas siedzę w domu. - Wydawało mi się, że codziennie wychodzisz. - Tylko na targ, a tutejszego narzecza nie opanowałam na tyle, by wypytywać ludzi. Prawdę mówiąc, nie zadała sobie trudu, żeby szukać ojca Noaha. Przypominała sobie czasem o Rorym, ale o wiele częściej myślała o Lewisie... - Poznałem cię z Candace. Mogłaś za jej pośrednictwem nawiązać kontakty z innymi ludzmi. - Nie wyobrażam sobie przyjacielskich układów z tak wyjątkowo inteligentną bizneswoman, podczas gdy sama jestem pozbawioną rozumu nianią i kucharką. W każdym razie dziękuję za dobre chęci. Może następnym razem poznasz mnie z człowiekiem, a nie z górą lodową. Następnego wieczoru zjawił się na przyjęciu. Candace była ciągle zajęta, wymieniał więc uprzejmości z obcymi ludzmi. Wieczór ciągnął się w nieskończoność. Wreszcie udało mu się wyjść przed końcem. Gdy wrócił do domu, z przykrością stwierdził, że Marta już poszła do łóżka. Usiadł na werandzie, wsłuchując się w tropikalną noc i powtarzając sobie, że jest głupcem. Gdy nastał ranek, Marta wstała pełna energii. - Dobrze się bawiłeś? Wzruszył ramionami. - To było jedno z takich spotkań, gdzie stoisz wśród obcych ludzi i zmuszasz się do rozmowy. RS 66 - Pewnie poznałeś kogoś interesującego, oczywiście oprócz Candace. Lewis spojrzał na nią - Nie spotkałem nikogo, kto znałby Rory'ego, jeśli o to ci chodzi. Natomiast w przyszłym tygodniu odbędzie się przyjęcie dla dyplomatów. Przyjąłem zaproszenie również dla ciebie. Będziesz mogła sama zasięgnąć języka. Zamarła, wycierając buzię Violi. - Zaproszenie dla mnie? - Przyjęcie nie odbędzie się w hotelu, ale Candace zlecono jego organizację. Zwykle zapraszają tam wszystkich przebywających na St Bonaventure Brytyjczyków. Jeśli nie spotkasz nikogo, kto zna Rory'ego, to trafiłaś na niewłaściwą wyspę. - Cóż, dziękuję - powiedziała bez przekonania. Sama nie wiedziała, o co jej chodzi. Powinna być zadowolona, że Lewis zadał sobie tyle trudu. Dzięki niemu była o krok bliżej, żeby znalezć Rory'ego. Powinna być wdzięczna, lecz zamiast tego zastanawiała się, czy w ten sposób Lewis nie chciał uwolnić się od niej. Może rzeczywiście spodobała mu się Candace Stephens? Co prawda w głowie jej się nie mieściło, że taki kawał lodu może kogoś zainteresować, ale postanowiła odpowiedzieć uprzejmością na uprzejmość. Przecież nie była zazdrosna... - Jeśli chcesz zrewanżować się Candace za zaproszenie, chętnie ugotuję dla was coś dobrego. - Przeniosła dzieci z wysokich krzeseł na dywan, gdzie natychmiast zajęły się waleniem drewnianymi łyżkami w starą patelnię. Może nie była to zbyt wyrafinowana rozrywka, za to ekscytująco hałaśliwa. - Nie przeszkadzałabym wam. Zostałabym w kuchni. - Szczerze mówiąc, nie byłbym w stanie nic przełknąć, wiedząc, że ukrywasz się za kuchennymi drzwiami. - Nie chciał głośno przyznać, że nie marzył o wieczorze w towarzystwie Candace. - Jednak mogłabyś coś dla mnie zrobić. Jutro przyjadą specjaliści z Banku Zwiatowego, hydrolog, botanik i ekonomista. Badania będą trwały krótko, więc zatrzymają się w hotelu, jednak chętnie zaprosiłbym ich na domową kolację. Może zrobimy małe przyjęcie w przyszłym tygodniu? W ramach rewanżu zaprosiłbym też Candace. Co ty na to? - Naprawdę się postaram - zapewniła z uśmiechem. Fakt, że Lewis nie marzył o romantycznym sam na sam z Candace, był miłą niespodzianką. RS 67 Starannie zaplanowała menu, a w dniu spotkania wstała wcześnie i popędziła na targ. Chciała przygotować niecodzienne dania, które oprócz smaku, powinny jeszcze cieszyć oczy swoim wyglądem. Chciała udowodnić Candace, że opieka nad dziećmi nie oznacza zupełnego odmózdżenia. Wszystko musiało wypaść doskonale. Pewnie tak by się stało, gdyby matka Eloise nie upadła i córka musiała zawiezć ją do szpitala. Marta została sama na placu boju. Dzieci, sprzątanie, zakupy, gotowanie... Na targu nie było takiej ryby, na jakiej jej zależało, zabrakło też ulubionej przyprawy, do tego Viola marudziła przez cały dzień, a Noah zwymiotował. W nerwowej atmosferze Marta zapomniała o kuchni i garnkach. Gdy sobie przypomniała, sos już zdążył się przypalić, warzywa się rozpadły, a pieczeń nie nadawała się do niczego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|
|
|