|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zmienił. Wolała nie analizować za wiele. To było tak ulotne i delikatne jak unoszący się w powietrzu motyl - próby pochwycenia go zwykle spełzają na niczym i tylko spokojne, cierpliwe czekanie może sprawić, że niespodzianie przyfrunie i usiądzie na ramieniu. Wyciągnęła swoje rysunki i zaczęła je przeglądać. Nie da się ukryć, przez ostatnie dni nie mogła się zająć żadnym innym tematem poza Jesse. Przypomniała sobie wyraz jego oczu, patrzących na nią ponad rzucającą się rybą. Skrywaną tkliwość. Sięgnęła po czysty papier i pociągnęła pierwszą kreskę. Po skromnym śniadaniu Sarah wróciła do sypialni pościelić łóżko. Jesse wszedł za nią, otworzył swoją szafę. Oznajmił: - Od dzisiaj zabieram się do pracy. Zaskoczona uniosła brwi. - Ale jak? Jak sobie poradzisz? Zaciął usta. - Spróbuję jedną ręką. I tak już zbyt długo odkładałem pisanie. Jeszcze trochę i wszystko mi umknie. - Ach, więc o to chodziło, kiedy jakiś czas temu mówiłeś, że możesz wszystko stracić? Usiadł na prostym krześle, sięgnął po arkusz papieru. - Tak. Nie odezwał się więcej. Powinna wyjść i zostawić go w spokoju, ale nie mogła się na to zdobyć. Usiadła na łóżku i obserwowała go. Jesse zapomniał o jej obecności, przebywał już w innym świecie. W taki sposób radzi sobie z dręczącymi go problemami, ucieka przed nimi w pracę. Podobnie jak ona w rysowanie. Podniosła się z westchnieniem. - Mogę ci jakoś pomóc? - Nie. Uszanowała jego potrzebę samotności i poszła do salonu, choć całym sercem wyrywała się ku niemu. Teraz już wszystko wiedziała, jaki jest, co robi. Posługując się słowem kreował własny, piękny świat. Jak bardzo chciałaby poznać go do głębi! Prawdopodobnie zaczął od przeczytania tego, co napisał wcześniej, bo dopiero po dobrej godzinie wyszedł uruchomić generator. Rozległ się niesamowity hałas. Sarah, przywykła przez tygodnie do ciszy, nie mogła go znieść. Zakryła uszy dłońmi. Jesse przeszedł obok, nie zwracając na nią uwagi. Miał nieobecny wyraz twarzy, jakby cały skoncentrował się na tym, co zaczęło powstawać w jego wyobrazni. Zdawało się, że nawet nie słyszał hałasu. Po niedługim czasie z sypialni dobiegły głośne przekleństwa. Sarah uśmiechnęła się do siebie, jego system pisania chyba okazał się zawodny. Pewnie robi sześćdziesiąt błędów na minutę. Stanęła na progu. - Na pewno nie mogę ci pomóc? - Nie, Saharo - warknął. - Wiem, że chciałabyś zdobyć coś ekstra dla World Faces, opowiedzieć o nowej książce Jacoby'ego Jamesa, może nawet dostarczyć im jeden czy dwa rozdziały. Nic z tego. Wybiegła z pokoju, łzy płynęły jej po policzkach. Przynajmniej dowiedziała się, kim był Jacoby James. Wprawdzie już od pewnego czasu podejrzewała, że może chodzi o książkę, ale nie miała pewności. Dziwne, ale go nie potępia, że podszył się pod postać ze swojej następnej powieści. Zapewne kiedy pisał, w dużej mierze uosabiał się z bohaterem. Z notek na obwolutach jego książek wiedziała, że zanim zaczynał pisać, spędzał rok z osobą, będącą pierwowzorem głównego bohatera. Być może tak bardzo stapiał się z opisywaną postacią, że właśnie dlatego przyjeżdżał pracować na to odludzie, by odnalezć samego siebie. Był wściekły i zdenerwowany, kiedy przyszedł do kuchni na lunch. Z pewnością wiele go kosztowało pisanie w taki sposób. Sarah zapytała ostrożnie: - Jak ci idzie? Popatrzył na nią złowrogo. - Nic z tego. Piszę zbyt wolno, by nadążyć za myślą. To mnie doprowadza do szału. Myśli gonią naprzód, a ja nie jestem w stanie przelać ich na papier. Zaklął. - Jesse, ja umiem pisać na maszynie. Wbił w nią niedowierzające spojrzenie, po chwili przymrużył oczy. - Umiesz pisać na maszynie? Potaknęła, uśmiechając się niepewnie. - Co prawda dawno nie pisałam, więc pewnie trochę wyszłam z wprawy. Ale z tym chyba jest jak z jazdą na rowerze -uśmiechnęła się z zakłopotaniem. - Chociaż nigdy tego nawet nie spróbowałam. - Nigdy nie jezdziłaś na rowerze? - zdumiał się. Potrząsnęła głową.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|