|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jakby to wyglądało, gdyby jego wróg spędził noc na ko lanach, zatopiony w modłach, a on tymczasem radowałby się ziemskimi przyjemnościami z Mairi w sypialni? Zupełnie jakby naprawdę był wysłannikiem diabła. Rob ufał swej sile i umiejętnościom i gotów był zmie rzyć się z każdym, na każdym polu, lecz jego ludzie będą oczekiwać od niego, że przeprowadzi tę próbę z całym ce- remoniałem. jak zwykłe w takich razach. A była to próba, nie ma wątpliwości. Rytuały będą tu nawet ważniejsze niż wówczas, kiedy po raz pierwszy stał przed swoimi jako rycerz. Wykąpie się, będzie pościł, padnie na kolana na kamienną posadzkę przed ołtarzem, wyspowiada się i odda duszę Panu. Tym sposobem nikt nie będzie miał wątpliwości, po czyjej stronie była słuszność, kiedy Rob zabije Ranalda Mac- Innessa. Poza tą kwestią byłby głęboko wdzięczny opatrzności za pomoc we wszystkich nurtujących go sprawach. Choć musiał skupić się na przygotowaniach do nadcho- dzącego wydarzenia, nie potrafił ani na chwile zapomnieć o obawach związanych z Mairi. Czy mógł unikać jej przez cały dzień? Krótkie wytłumaczenie, że ją okłamał, nie mó- wiąc prawdy, i objaśnienie, co jego głuchota może oznaczać dla ich wspólnego życia, niczego by nie rozwiązało. Nawet we własnym sumieniu nie potrafił znalezć usprawiedliwie nia, że tyle przed nią zataił. Nie potrafił też wyjaśnić ani zrozumieć tego, co wydarzy ło się miedzy nimi ostatniej nocy. %7łałować też nie, niech Bóg ma go w opiece. Potrzebował czasu, by wszystko naprawić, odzyskać jej zaufanie i zacząć od początku. O ile ona na to pozwoli. Tak. będzie się modlił. Musi. - Tom! Do mnie - zawołał na widok przyjaciela zmierza jącego w stronę wieży mieszkalnej. Thomas natychmiast zawrócił i zbliżył się, najwidoczniej z całych sił starając się zachować spokój. Rob poklepał go po ramieniu. - Zwyciężę, Tom. - Mam nadzieje. - Thomas wskazał głową ku wielkiej sali. - Jest szalona, wiesz? - Mairi? Szalona, tak myślisz? - spytał Rob ze śmie chem. - Z gniewu czy... - Postukał się w głowę. Thomas uniósł jedną z lasek, powtórzył jego gest i w od powiedzi skinął twierdząco głową. Rob przeszedł na znaki, bo był zmęczony, a to nie koszto- wało tyle wysiłku. Nie obchodziło go. że Thomas będzie mu siał powiesić laski na ramieniu i balansować na jednej nodze, by móc odpowiadać mu w podobny sposób, Należało mu się za to, że wysunął takie oskarżenie. - ..Dlaczego uważasz, że jest szalona?' - Ubrała się juk mężczyzna", - Thomas przejechał wie rzchem dłoni w górę tuniki, a potem złapał się za grzywkę. Gwałtownie zmarszczył brwi. umieścił pięść na dłoni, po czym skrzyżował palce jak miecze. - Pociesza wroga". - .,MacInnessa?" - spytał Rob z niedowierzaniem. - Nie, mnie!" - pokazał Thomas, a następnie pokręcił głową i zatarł ręce. co oznaczało, że nawet nie zamierza pró bować zrozumieć zachowania Mairi. - ,I?" - podsunął Rob, licząc na to, że Thomas bez py tania wspomni, co powiedziała Mairi podczas ich ostatniej wymiany zdań. - Ona celowo mnie peszy. Nigdy nie robi tego, cze go się po niej spodziewam. Prowokuje cię słowami, kie dy wie, że nie możesz jej słyszeć. Ta kobieta jest szalo- naH. Cóż, to tłumaczyłoby wszystko, czyż nie? Tylko Rob wte- dział, że tak nie jest. Cokolwiek dziwnego Mairi zrobiła bądz powiedziała, było to jego własną winą. Ożenił się z nią pod fałszywym pozorem i nie liczyło się. czy zrobił to celowo, czy nie. Potem odebrał jej dziewictwo, doskonale wiedząc, że po pokładzinach małżeństwo może rozwiązać jedynie śmierć. Był jednak pewny, że Mairi nie będzie go o nic oskar żać, kiedy on uratuje ja. przed kuzynem i pomści śmierć ojca. Zrażenie jedynego człowieka, który mógł to dla niej zro- bić, nie miałoby najmniejszego sensu. Mairi mogła zachowy- wać się nieobliczalnie, kiedy było jej to na rękę, ale z pew nością nie była ani głupia, ani szalona. - Dziś czuwanie" - oznajmił Thomasowi. - Losuj, kto ma stać na straży". - Ależ to czyste szałeństwo!" - Thomas z wrażenia o mało nie upuścił swoich lasek, które właśnie ustawiał, by się na nich oprzeć. Rob uśmiechnął się szeroko do najlepszego przyjaciela. Kaprys barbarzyńcy. Thomasie. Nie radzę ci się sprze ciwiać." ROZDZIAA PITNASTY Mairi ostentacyjnie ignorowała zaciekawione spojrzenia, które ścigały ją. gdy ponownie wkroczyła do wielkiej sali w męskim ubraniu. Przemaszerowała koło gapiów z suknią przerzuconą przez ramię, starając się zachować godność. Ponowne przebieranie się w koszarach byłoby ryzykow ne, bo mężczyzni już zdążyli odejść od wrót. Poza tym. ponieważ rankiem została tak pospiesznie wy rwana z małżeńskiego łoża. teraz chciała wziąć kąpiel, wy- szczotkować włosy i doprowadzić się do porządku. Podeszwy jej miękkich pantofli powycierały się o schody, : a siniaki na stopach przypominały, że głupio zrobiła, nie szu kając butów. Na pewno wyglądała śmiesznie. Zresztą, co ją obchodziło, w jakim stroju widzą ją ci lu dzie? Juz i tak zdecydowali, że jej nie polubią, bez względu na to. co zrobi. Wciąż mieli nadzieję, że Rob zasiąpi ja siostrą swego zarządcy. Westchnęła, pchnęła drzwi do komnaty pana domu i rzu ciła stwoje rzeczy na łoże. Jeszcze w trakcie ściągania szor stkiej tuniki i płóciennych spodni na serio zasianawiała się nad opuszczeniem tego miejsca tak jak stała. Mairi oczekiwała, ze Rob zwierzy się jej. gdy tylko mu się odda. Czy jej gotowość nie oznaczała, że chce mu być żo- ną w pełnym znaczeniu tego słowa? Czy nie zrobiła wszyst. kiego, co mogła, żeby zdobyć jego zaufanie i doprowadzić do tego. by ją pokochał? jednakże w duchu przyznawała, iż ani ostatniej nocy, ani rankiem nie miał zbyt wiele czasu na tłumaczenia. Może je szcze to uczyni. Choć rozkochana w Robie, zdawała sobie sprawę, że to uczucie może byc skutkiem burzliwej namiętności, która wy buchła między nimi jak pożar. Od początku mieli się ku so bie, ale samo pożądanie to za mało. by mowić o prawdziwej miłości. Może za szybko wymagała od niego tak głębokich uczuć. I być może. pod wpływem niedawnych uniesień, sama także mylnie interpretowała swoje uczucia dla niego. Nie. to wcale nie musiała byc mrłość. Równie dobrze mogło chodzić o po żądanie, aczkolwiek wydawało się. że to coś więcej. Załóżmy, że wszystko, co ich łączy, to rozkosze małżeń skiego łoża? Swoją drogą nie można powiedzieć, że to mało. pomyślała z westchnieniem. Rzeczywiście. Rob okazał się mistrzem w wypełnianiu małżeńskich obowiązków, a Mairi była przeświadczona, że również go zadowoliła. Przypomniała sobie dotyk jego dłoni. Na samą myśl dostała gęsiej skórki, a jej ciałem zaczęły wstrząsać dreszcze. Trudno byłoby żyć bez niego po ostatniej nocy. Tak. nie wyobrażała sobie, że mogłaby wszystko rzucić powodowana dumą. Mairi przetarła twarz i szyję wilgotnym lnianym ręczni kiem, znów zanurzyła go w misce, wycisnęła nadmiar wody
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|