|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w wielkim skupieniu. - Teraz jestem przygotowany - powiedział po chwili. - Chronią mnie te wszystkie znaki, któreście wyrysowali na moim ciele. Myślę, że mógłbym spróbować wygłosić magiczną formułę. Skieruję się ku drzwiom. Ale naprawdę nie wiem, co zrobimy, jeśli one się przede mną nie otworzą. - Spróbuj! - zachęcał go Matco. 29 Nataniel wysokim głosem zaczął powoli wymawiać te dziwaczne, zupełnie niezrozumiałe słowa, które kiedyś pozwoliły pewnemu duńskiemu profesorowi nawiązać kontakt z Ludzmi z Bagnisk i ich podziemnym światem. Gdy głos Nataniela w końcu umilkł, zrobiło się cicho niczym w grobie. Dosłownie tak, bo wszyscy mieli uczucie, że znajdują się w grobie, tyle tylko że nie ma w nim żadnych zwłok. A może to oni w nim spoczną? Nic się nie działo. Nic nie mąciło tej nieznośnej, pełnej wyczekiwania ciszy. Była tak intensywna, że niemal dotykalna. I czyż nie wyczuwało się w niej jakiegoś szyderstwa? - No cóż - westchnął Nataniel. - To zdaje się nie wystarcza. Tovę ogarnęło zniechęcenie. Z jakiego powodu tkwimy tu i wygłupiamy się jak dzieci, myślała z goryczą. Po pierwsze, stosujemy pewnie zupełnie błędną technikę, a po drugie, tu w tej ścianie chyba w ogóle nie ma żadnego przejścia. Marco zachował więcej woli działania. - Dostaliśmy cały skarb Ludzi Lodu. Jest tam jeszcze coś więcej na temat rytuału Heikego? - Nic nie ma - odparła Tova. - Oni przecież wszystko zniszczyli, żeby szary ludek już nigdy nie niepokoił Ludzi Lodu. W tym momencie Nataniel jakby się ocknął z odrętwienia i powróciła mu inicjatywa. - Może formułki już nie istnieją - powiedział. - Ale coś jednak na ten temat wiemy. - Wiemy? Nic nie wiemy! - zaprotestowała Tova. - Owszem - upierał się Nataniel, a w jego głosie słychać było nutę triumfu. - Wiemy, że te wszystkie ohydne wywary, które Heike wypił tam na wzgórzach, zawierały jeden specjalny składnik. Wszyscy patrzyli na niego pytająco, niemal było słychać, jak ich mózgi pracują z wysiłkiem. - Ależ oczywiście! - zawołał w końcu Marco. - Małe kawałki alrauny! Tova zaczęła się denerwować. - Ale Runego nie ma przy nas! A poza tym ja w żadnym razie bym się nie zgodziła, żeby go znowu kaleczyć! - Nie, nie, to wcale nie jest potrzebne - uspokajał ją Nataniel. - Ale spójrz, co robi Gabriel. 30 Chłopiec bez namysłu sięgnął do szyi po swoją małą mandragorę. Zdjął amulet przez głowę. - Stanowiła dla mnie wielkie wsparcie i pociechę przez całą drogę - rzekł na pół z płaczem. - Ale mimo wszystko gotów jestem ją ofiarować. Tylko postępujcie z nią ostrożnie, nie chcę, żeby ją bolało. Nataniel wzruszony wziął amulet. - Dziecko drogie, my nie będziemy jej ciąć - powiedział. - Pożyczymy ją tylko. A poza tym to przecież zwyczajny, mały korzeń alrauny, nie taki jak Rune, który był pierwszą alrauną na świecie. - Ale ta też czuje - szepnął Gabriel cichutko. - Mnie się zdaje, że Rune coś z nią zrobił. Dał jej jakieś specjalne właściwości... - Ja też tak myślę - potwierdził Nataniel. - Ale nic się nie stanie. Muszę tylko potrzymać uniesiony amulet przed tą zamkniętą bramą, a wtedy zobaczymy, jaką ma władzę. - Zaczekajcie! - przerwał im Marco. - Nie dostaliśmy całego skarbu tylko po to, by wykorzystać zaledwie kilka rzeczy. Myślę, że powinniśmy ułożyć przed bramą magiczny krąg... - To nie zaszkodzi - zgodziła się Tova. - Marco ma rację - poparł go Nataniel. - Właśnie po to dostaliśmy to wszystko! Wspólnymi siłami ułożyli niezwykły krąg z przedmiotów należących do skarbu. - Skąd my właściwie wiemy, jak to robić? - zastanawiała się Tova. Nataniel zachichotał: - Dzięki naszej inteligencji, rzecz jasna! A mówiąc poważnie, uważam, że to ten napój, który wypiliśmy w Górze Demonów. Pamiętacie, ten, który miał nam dać wytrzymałość większą niż ma stal, poczucie rodzinnej więzi, która pobudza do działania i daje siłę, zdolność widzenia tego, co jest niewidoczne, wytrzymałość i lekceważenie śmierci, umiejętność poruszania się w ciemnościach, władzę nad innymi istotami, a także zdecydowanie, które sprawia, że potrafimy nawet zabić, gdyby się to okazało niezbędne. I wszystkie te zdolności już nam się przydały! - To prawda! Właściwie to już powinniśmy być martwi, i to nie raz, wszyscy jak jeden -
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|