[ Pobierz całość w formacie PDF ]

niemile zaskoczony, że go nie zawiadomiła o zamiarze sprzedania domu.
- Owszem, panna Lomond mówiła mi o tym, ale nie przypuszczałem, że się tak
prędko wyprowadzi - zmyślił na poczekaniu. - A kiedy zabiera meble?
- Wcale nie zabiera. Dom ma być sprzedany z pełnym wyposażeniem.
- Jak to - nic nie zabiera?
- Kompletnie nic. Myślę, że panna Lomond bez trudu może sobie pozwolić na
kupienie nowych mebli - powiedział cierpko Millett idąc w stronę samochodu. - Do widzenia.
- Chwileczkę - Connor zbiegł ze schodków. - Jak ja się mogę skontaktować z Angelą?
Millett obrzucił szacującym spojrzeniem samochód i ubranie Connora, zanim
odpowiedział.
- Panna Lomond kupiła Avalon... ale nie wiem, czy się już wprowadziła.
- Avalon? To znaczy... - Nie mogąc znalezć słów, Connor wskazał na południe w
kierunku Point Pleasant.
- Tak jest. - Millett skinął głową i odjechał.
Connor wsiadł do samochodu, zapalił fajkę i smakując jej aromat usiłował oswoić się
z tym wszystkim, co usłyszał. Nigdy nie rozmawiali z Angelą na tematy finansowe - po
prostu jej te sprawy nie interesowały - i tylko na podstawie niejasnych aluzji szacował jej
spadek na jakiś milion, może dwa. Ale Avalon to było przecież szaleństwo bogacza w stylu
starego Randolpha Hearsta. Rezydencja, położona na terenie liczącym kilkanaście mil
kwadratowych, w najpiękniejszym miejscu Filadelfii, przypominała pałace królewskie
Europy.
Nieruchomości nie były specjalnością Connora, ale wiedział, że ktoś, kto się pokusił o
kupienie Avalon, nie mógł przystępować do transakcji nie mając przynajmniej dziesięciu
milionów. Innymi słowy, Angela była nie tylko bogata, ale weszła do wąskiego kręgu
milionerów. Nic dziwnego, że wywarło to wpływ na jej życie uczuciowe.
Mimo to Connor byt zdumiony, że sprzedaje wszystkie meble. Oprócz paru naprawdę
cennych rzeczy miała biureczko roboty Goudreau, do którego przejawiała przesadne nawet
przywiązanie. Uświadamiając sobie nagle, że nie czuje ani zapachu, ani smaku
importowanego tytoniu, który w kapciuchu wydawał się taki wspaniały, Connor zgasił fajkę i
włączył się w strumień pojazdów na autostradzie.
Przejechał jakieś pięć mil na południe, kiedy zdał sobie sprawę, że zmierza do
Avalon.
Dom był niewidoczny, od strony drogi zasłaniał go mur z czerwonej cegły, zniszczony
już ze starości, ale rozpięty na jego szczycie drut kolczasty robił wrażenie świeżego. Connor
jechał wzdłuż muru aż do miejsca, w którym tworzył on wnękę z paroma masywnymi,
pozamykanymi na głucho bramami. Na dzwięk klaksonu wychynął ze stróżówki krępy
mężczyzna w uniformie z gabardyny koloru kawy z mlekiem i z pistoletem u pasa. Spojrzał
bez słowa przez bramę.
Connor opuścił szybę iwystawił głowę.
- Czy zastałem pannę Lomond?
- Jak pana godność? - zapytał strażnik,
- Philip Connor.
- Niestety, nie mam na liście pańskiego nazwiska.
- Pytałem tylko, czy panna Lomond jest w domu.
- Ja nie udzielam żadnych informacji.
- Ale ja jestem jej osobistym przyjacielem. Pana obowiązkiem jest poinfomrtować
mnie, czy ją zastałem, czy nie.
- Co pan powie - strażnik odwrócił się i wolno odszedł do swojej budki, ignorując
jego krzyki i ponawiane sygnały. Doprowadzony do pasji tym incydentem, Connor
postanowił nie dawać za wygraną. Zaczął naciskać klakson według określonego systemu:
przez pięć sekund trzymał przyciśnięty, na pięć sekund puszczał. Strażnik nie pojawił się. W
kilka minut pózniej podjechał do niego wóz policyjny z dwoma policjantami, którzy polecili
mu opuścić to miejsce i zachować spokój.
W braku lepszego zajęcia poszedł do biura. Minął tydzień, a on nie był w sprawie
zapalniczki ani trochę mądrzejszy - chcąc nie chcąc przyjął, że została wykonana na
zamówienie przez firmę  Faberge . Stracił wiele godzin bezskutecznie usiłując zdobyć gdzieś
telefon Angeli. Wreszcie zaczął go morzyć sen i Connor stwierdził, że zbliża się do granicy
dzielącej zdrowy rozsądek od obsesji. Do tego wszystkiego zobaczył jeszcze w rubryce
towarzyskiej zdjęcie Angeli w jednym z nowojorskich nocnych klubów, z playboyem
Bobbym Janke, synem milionera naftowego. Niezależnie od ataku zazdrości, o jaki go to
przyprawiło, dowiedział się jeszcze z notatki w gazecie, że Angela przenosi się do swojego
nowego domu już w przyszłym tygodniu.
- I co z tego? - zapytał swego odbicia w lustrze w czasie golenia. - I co z tego?
W sobotę zaczął pić do lunchu wódkę z tonikiem, po południu przerzucił się na biały
rum, a pod wieczór ogarnęło go pijackie poczucie słuszności, które mu powiedziało, że ma
prawo zobaczyć się z Angelą używając po temu wszelkich możliwych środków. Oczywiście
mur przedstawiał pewien problem, ale w chwili olśnienia Connor stwierdził, że mury
stanowią jedynie bariery psychologiczne. Dla osób, które rozumieją ich naturę tak dobrze jak
on, są przeszkodą nie większą niż drzwi. Ayknąwszy dla kurażu czystego rumu posłał po swój
samochód.
Frontowe wejście w Avalon, scena jego niedawnej porażki, tonęło w mroku, kiedy
przybył na miejsce, ale w budce strażnika płonęło światło. Connor minął bramę, przejechał
jeszcze kawałek wzdłuż muru i wreszcie zaparkował na odludnym odcinku wiejskiej drogi.
Zgasił światła, otworzył bagażnik, wyjął ciężki młot i dłuto i bez żadnych wstępów
zaatakował mur. Zaprawa murarska skruszała wprawdzie ze starości, ale po dziesięciu
minutach, kiedy nie udało mu się ruszyć żadnej cegły, ogarnęło go zwątpienie. I wtedy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blacksoulman.xlx.pl
  •  

    Powered by WordPress dla [Nie kocha siÄ™ ojca ani matki ani żony ani dzieca, lecz kocha siÄ™ przyjemne uczucia, które w nas wzbudzajÄ…]. • Design by Free WordPress Themes.