[ Pobierz całość w formacie PDF ]

celowo niedomyślny.
 Nie, to dla nas martwy sezon. Zastaniesz dom gościnny prawie pusty.
Zbliżali się do schodów prowadzących do domu gościnnego, ramię przy ramieniu i
czując się ze sobą swobodnie. Zwiatło póznego popołudnia zaczynało przygasać i zmieniać
się w gołębią szarość wieczoru.
 Ten człowiek, który został zabity w lesie... - zaczął Rafe z Coventry. - Wasz
szeryf z pewnością wyśle psy gończe za wyjętym spod prawa tak blisko miasta. Czy jest
jakieś podejrzenie, kto to mógł zrobić?
 Jest podejrzenie - odrzekł Cadfael. - Ale nie ma żadnej pewności. Pewien
nowo przybyły w te strony, który po tej napaści nie wrócił do służby u swego pana. - I dodał,
niewinnie badając rozmówcę: - To młody człowiek, może dwudziestoletni...
Nie w wieku Rafe a ani jego stanu, o nie! I nie wzbudził w nim żadnego
zainteresowania - gość po prostu potwierdził skinieniem głowy informację i z obojętną twarzą
równie szybko o niej zapomniał.
 Cóż, niech im Bóg sprzyja w łowach! - powiedział, porzucając kwestie winy
czy niewinności Hiacynta jako bez znaczenia dla tego, czym zajmował się jego zamknięty i
opancerzony umysł.
U wejścia domu gościnnego zajrzał do środka. Cadfael pomyślał, że z pewnością po
to, żeby zbadać wszystkich ludzi w średnim wieku, którzy mogli tu wieczerzać. Wypatrywał
kogoś szczególnego? Czyje nazwisko, skoro nie pytał o nazwiska, nie byłoby pomocne, bo
fałszywe? Kogoś w każdym razie, kto nie był Drogiem Bosietem z hrabstwa Northampton!
Rozdział ósmy
Hugo przybył do dworu w Eaton wcześnie rano, mając sześciu konnych przy sobie i
dwunastu dalszych rozstawionych między rzeką a gościńcem dla przeczesywania całego
obszaru pól i lasów od Wroxeter do Eyton i dalej. Szukając zbiegłego mordercy, będą musieli
skierować obławę ku zachodowi, ale Ryszard z pewnością jest gdzieś w tym obszarze, jeżeli
rzeczywiście wyjechał uprzedzić Hiacynta o zagrożeniu. Grupa Hugona jechała wprost z
Podgrodzia szerokim, szybkim traktem do Wroxeter, a stamtąd przez las najkrótszą ścieżką
do pustelni Cuthreda, gdzie Ryszard mógł szukać Hiacynta. Według relacji Edwina, tylko o
kilka minut wyprzedził on Bosieta, ale mógł obrać najkrótszą i najszybszą drogę. Nigdy
jednak nie dotarł do pustelni.
 Młody Ryszard? - Pustelnik był zdumiony. - Nie pytałeś wczoraj o niego, tylko
o tego człowieka. Nie, Ryszarda tu nie było. Zapamiętałem dobrze młodego pana w dniu
pogrzebu, niech go Bóg ma w swej opiece! Nie wiedziałem, że zaginął.
 I odtąd go nie widziałeś? Nie ma go już dwie noce.
 Nie, nie widziałem go. Drzwi mam zawsze otwarte, nawet w nocy - odrzekł
Cuthred. - I zawsze tu jestem, jeśli mnie ktoś potrzebuje. Gdyby ten chłopiec był w
niebezpieczeństwie albo w kłopocie gdzieś blisko, przybiegłby tu na pewno. Aleja go nie
widziałem.
Jedne oraz drugie drzwi stały rzeczywiście otworem, ukazując ubogie wyposażenie
izby mieszkalnej i kaplicy.
 Gdybyś coś o nim usłyszał, zawiadom mnie albo opactwo - powiedział Hugo. -
Albo przekaż wiadomość moim ludziom, kiedy ich tu zobaczysz.
 Przekażę - obiecał solennie Cuthred i stanął w wejściu do swego ogródka,
patrząc, jak odjeżdżają do Eaton.
Jan z Długolasu wyszedł z jednej z długich szop przy palisadzie, kiedy tylko usłyszał
tętent wielu kopyt na udeptanej ziemi podwórza. Jego gołe ramiona i łysina miały kolor
polerowanej dębiny, bo większość czasu spędzał na dworze bez względu na pogodę i nie było
zajęcia, do którego nie przyłożyłby ręki. Patrzył na nich raczej z zaciekawieniem niż z
konsternacją i wyszedł ochoczo naprzeciw.
 Co cię sprowadza tak wcześnie rano, panie mój? - Pojmował znaczenie ich
ekwipunku, żadnych sokołów ani psów, miecze przy boku, a dwaj łucznicy z napiętymi
łukami na plecach. To było szczególne polowanie. - Nie mamy tu kłopotów. Co słychać w
Shrewsbury?
 Szukamy dwóch zaginionych - odrzekł krótko Hugo. - Musiałeś słyszeć o
przedwczorajszym morderstwie w pobliżu pustelni. Chłopiec pustelnika uciekł,
podejrzewamy go o to, że jest zbiegłym poddanym zabitego i teraz ucieka po raz drugi. To
jedna zwierzyna, na którą polujemy.
 Och, tak, słyszeliśmy o tym - przyznał Jan ochoczo. - Ale myślę, że do tej pory
już jest daleko. Nie widziałem śladu po nim od tamtego popołudnia, kiedy przyszedł tu po
pierniki, które nasza pani upiekła dla Cuthreda. Nie była z niego zadowolona, sam słyszałem.
Z pewnością to zuchwały łobuz. Ale przy tym wyprzedzeniu, jakie ma, chyba go już nie
zobaczycie. Nigdy jednak nie widziałem, żeby nosił broń - powiedział tonem bezstronnego
przypomnienia i zmarszczył brwi z powątpiewaniem. - Jest przynajmniej szansa, że ktoś inny
skończył z jego panem. Grozba zaciągnięcia go z powrotem do poddaństwa wystarczyła, żeby
wziął nogi za pas, im szybciej, tym lepiej. W nieznanym kraju jego pan nie zdołałby go
wyśledzić. Nie miał potrzeby zabijać ani powodu, żeby zostawać i ryzykować.
 Ten chłopak nie jest jeszcze skazany ani oskarżony - odrzekł Hugo. - I nie
będzie, póki nie zostanie zatrzymany. Ale nie może też być do tego czasu uwolniony z
zarzutów. Tak czy owak, muszę go mieć. Ale jest też inny zbieg, Janie. Wnuk twojej pani,
Ryszard, wyjechał z opactwa tego samego wieczoru i nie wrócił.
 Młody pan! - wykrzyknął Jan z osłupieniem i konsternacją. - Dwie noce temu,
a my dopiero się dowiadujemy? Niech nas ręka boska broni, ona oszaleje! Co się stało? Kto
zabrał chłopca?
 Nikt go nie zabrał. Wyprowadził, osiodłał swego kuca i wyjechał z własnej
woli. I nikt nie wie, co się potem z nim stało. A skoro jeden z dwóch poszukiwanych może
być mordercą, każę przeszukać wszystkie stodoły i odwiedzić wszystkie domy z poleceniem
wypatrywania także Ryszarda. Chociaż jesteś dobrym rządcą, Janie, nawet ty nie możesz
wiedzieć, jakie to myszy gnieżdżą się w każdej oborze, owczarni i spichrzu dworu w Eaton.
Tego zamierzam się dowiedzieć, tutaj i wszędzie indziej, stąd do Shrewsbury. Idz i powiedz
pani Dionizji, że ją proszę o rozmowę.
Jan pokręcił bezradnie głową i poszedł. Hugo, zsiadłszy z konia, podszedł do stóp
schodów prowadzących ponad nisko sklepionym przyziemiem do drzwi holu. Czekał tu, żeby
zobaczyć zachowanie pani Dionizji, kiedy ukaże się w szerokim wejściu nad schodami. Jeśli
rzeczywiście nie wiedziała o zniknięciu chłopca aż do chwili, gdy rządca jej o tym
powiedział, można było oczekiwać furii rozpalonej dodatkowo konsternacją i szczerym
żalem. Jeżeli jednak wiedziała, miała czas przygotować się do odegrania furii, ale nawet [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blacksoulman.xlx.pl
  •  

    Powered by WordPress dla [Nie kocha siÄ™ ojca ani matki ani żony ani dzieca, lecz kocha siÄ™ przyjemne uczucia, które w nas wzbudzajÄ…]. • Design by Free WordPress Themes.