|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie puszczono na wolność i indagacje powoli się wlokły. 34 Nic też nie oznajmywało, żeby się nimi bynajmniej miał troszczyć Hawnul, który stary swój tryb życia na nowo rozpoczął. Oczy wszystkich zwróciły się na niego teraz bardziej jeszcze, a położenie stało się najprzykrzejszym. Nie miał nikogo, co by się chciał nazwać przyjacielem i dał mu jaki dowód przyjazni, bo Wiła nawet służył mu chęcią tylko zysku powodowany, ale się z nim nie bratał, a posługując nawet czuć nie dawał, dlaczego to czynił. Niepodobna też, by Hawnul nie domyślał się, co go otaczało, jakie na nim ciężyły podejrzenia, jaka go zewsząd obejmowała niechęć, jak każdy krok jego, słowo, zmarszczkę nawet na czole szpiegowano. W każdej twarzy rozpoznać mógł obawę, nieprzyjazń, wstręt a nawet pogardę i, choć z charakteru odosobnienia pragnął, musiał poczuć, jak ciężko żyć wpośród nienawistnych ludzi. Tymczasem nie tylko majętność nabyta i obowiązki pracy, ale konieczność moralna przykuwała go do miejsca, z którego ruszyć się nie obudzając swoją ucieczką nowych podejrzeń - nie mógł, choćby pragnął. %7łużel patrzył nań prawie z politowaniem, tak dalece od powrotu swojego do domu po ostatniej wycieczce stał się chmurnym, zamyślonym i widoczniej niż kiedy nieszczęśliwym. Z obłąkanego wejrzenia, z brwi nachmurzonych i ust wpadłych czytać było łatwo, że w duszy jego leżała straszna. jakaś tajemnica, jak rak wyżerająca mu piersi. Zobojętniał na gospodarstwo, na grosz, który lubił, na to, co go otaczało, i na przemiany spędzał godziny to w pokoju żony, to samotny gdzieś w gęszczach lasu lub ogrodu. Przychodzącego po dyspozycję ekonoma zbywał lada czym, najczęściej kiwaniem głowy i milczeniem, i jakby jego nawet oczów chciał unikać, ledwie mu się już okazywał, zostawując gospodarstwo i wszystko, co wymagało stykania się z ludzmi, na Pawła %7łużla, który co dzień ważniejszą stawał się w Krasnem figurą. Zrazu przybywszy poleciał naprzód do żony, z którą długo pozostał zamknięty, ale nazajutrz %7łużla wziął na spytki i opowiadać mu o sobie kazał, co w jego niebytności zaszło, szczególniej śmierć Wilczury, o którą go badał kilkakrotnie. Lecz wyciągnąwszy zeń, co było można, zamilkł jak kamień i więcej już ani tego, ani innego nie tknął przedmiotu. Bywało choć z daleka zagląda w gospodarskie roboty, teraz ani zajrzał i w sprzedażach nawet na ekonoma się spuścił. Trwało to tak bez zmiany czas jakiś, a Filip Turzon pojechawszy do Wilna jak w wodę wpadł. Przyjaciele nieboszczyka już się o niego kłopotać zaczynali, gdy Bruderkowski nareszcie umyślnym żydkiem odebrał wielki pakiet opieczętowany od Turzona, z napisem tibi soli. Pismo to, jako zawierające nieobojętne dla nas szczegóły, w całości tu zamieszczamy, choć styl jego i układ niekoniecznie by na to zasługiwały. "Z Wilna dnia 22 octobris 18... Jaśnie wielmożny panie dobrodzieju! Nie wiem, czym na to zasłużyć potrafił, abym oddalony, w sercach tych, których przyjazń i łaskę nad wszelkie skarby świata przenoszę, pozostał przytomnym; to pewna, że na kraj świata nawet niefortunną zagnany burzą, dopóki by mi pamięć pozostała i serce w piersi niezastygłe biło, zawsze bym dobrodziejów moich a braci ad ultimam lineam stęskniony wspominał. Tym bardziej to dziś odzywa się, gdy co chwila przychodzi mi wśród swoich, ale obcych, żałować tych, których odbiegłem, a na których serca i przywiązanie, i pomoc braterską rachować mogłem jako na Zawiszę. Nie będę się rozciągał z opisem przydługiej odysei mojej do Wilna i ciężkiego tu pobytu, który by mi może słodkim był i stać się mógł nauczającym, gdyby nie obowiązki, których brzemię na sobie dzwigając muszę z największą ostrożnością i niedowierzaniem kierować kroki moje. Wiadomy JW panu powód, jaki mnie tu sprowadził, łacno więc pojmiesz, na jakie narażony jestem szkopuły i niebezpieczeństwa. Zrazu nie wiedząc, do kogo się udać, a nie mogąc celu podróży mojej objawić nikomu, błąkałem się tracąc dnie drogie i prawie desperując, bym z plonem powrócił. Szczęściem spotkałem tu trafem krewniaka mego przez Piaskowskich, JMPana Hładkiego, który bawi w Wilnie od lat dziesięciu zajmując się interesami Sapiehów. Może go sobie JWpan raczysz 35 przypomnieć; boś go małym chłopcem widział nieraz w naszych stronach, i polecił mi nawet,
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|