|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Poszła do łazienki napić się wody i przyjrzała się sobie w lustrze. Zauważyła, że ma ciemne wory pod oczami jakby była chora albo bardzo zmęczona. Po chwili w łazience zjawiła się Daisy. Mamo& ? Coś słyszałam. Holly spróbowała się uśmiechnąć. To byłam tylko ja. Miałam zły sen. Ty też czasami je miewasz. To nie byłaś ty& Holly położyła Daisy ręce na ramionach. Nie ma tu nikogo poza nami, skarbie. Na pewno. To nie było w środku. Było na zewnątrz i stukało w moje okno. Skarbie, mieszkamy na drugim piętrze. Nic nie może stukać w twoje okno. Brzmiało to jak ptak. Ptak? Dlaczego ptak? Słyszałam łopot skrzydeł. Stukało dziobem w okno i łopotało skrzydłami. Holly nic nie odpowiedziała, pochyliła się tylko i pocałowała Daisy w czubek głowy. To był ptak upierała się mała. I próbował dostać się do mieszkania. JEZIORO LUSTRZANE Dojechali do chaty nad jeziorem tuż przed południem. Woda była tak spokojna, że odbijał się w niej do góry nogami cały świat z ciemnymi sosnami i plamami czerwonych i żółtych klonowych liści. Chatę pomalowano na rdzawoczerwono, miała szary gontowy dach, a wzdłuż jednego boku biegła weranda. Stała na niewielkim cyplu na południowo wschodnim brzegu jeziora, na który można było zejść zapadającym się drewnianym pomostem. Przywiązano do niego starą zieloną łódz wiosłową. Doug wysiadł z voyagera i przeciągnął się. Miał na sobie kurtkę drwala w pomarańczowo brązową kratę, z dużym wełnianym kołnierzem. Aaa! Poczuj zapach tych sosen& Aaa! Katie założyła obszerny bordowy sweter w łosie i robioną na drutach wełnianą czapkę, którą naciągnęła głęboko na czoło, i wyglądała jak zamożna kloszardka. Sądziłam, że Ned już będzie. Ma spory kawałek z Government Camp. Mam nadzieję, że w ogóle przyjedzie& Holly podeszła do brzegu jeziora. Cała była ubrana na czarno miała na sobie czarną wiatrówkę z futrzanym kapturem, czarne dżinsy, czarne buty. Choć jej świat był bezgłośny, niemal czuła panującą wokół ciszę. Za jeziorem, nad linią drzew, wznosiły się strome zbocza Mount Hood oddalone o niewiele ponad trzy mile, tajemnicze i wspaniałe. Z tak niewielkiej odległości choć biel sprawiała, iż góra była niemal niewidoczna jej magnetyzm był przemożny. Holly miała wrażenie, że Mount Hood ciągnie ją ku przeznaczeniu mocniej niż kiedykolwiek. I co ty na to? spytał Doug, podchodząc do niej. Pięknie tu. Tak spokojnie& Powinnaś tutaj przyjechać, kiedy są toki gęsi. Ma się wrażenie, jakby na niebie postawiono zaporę& Pomożesz mi z zakupami, Doug? zawołała Katie. Oczywiście! Wzięłaś pikle? Pewnie. Kupiłam też te papryki rocotillo, które tak lubisz. Doug przez chwilę milczał, po czym powiedział: Tę chatę zbudował mój dziadek. Mawiał, że można tu stać nad jeziorem i rozmawiać z Bogiem. Zanieśli torby do środka. W domu było chłodno i zalatywało stęchlizną, ale gdy Doug zaniósł bagaż do swojego pokoju, zdjął z kominka osłonę i zaczął rozpalać ogień. Katie zaprowadziła Holly do małej sypialni na tyłach domku. Stały tu sosnowe meble, na łóżku leżała własnej roboty narzuta, a okno wychodziło na podwórze, zarośnięte paprociami i rdzawymi krzewami starca. Na ścianie wisiał mały olejny obraz, przedstawiający stojącą na polu kobietę. Miała na sobie niebieski fartuch i Uśmiechała się niepewnie, jakby nie mogła pojąć, dlaczego wszyscy uważają, że jest na tyle interesująca, by ją malować. Niedaleko niej na pojedynczym słupku płotu siedział wielki czarny ptak ze zmierzwionymi piórami. Holly wróciła do kuchni. Katie właśnie rozpakowywała produkty. Pojedziemy na obiad do hotelu Lyman & spodoba ci się tam. A wieczorem zrobię moje sławne chuletas veracruzana. Kiedy Holly weszła do salonu, stwierdziła, że Doug rozpalił ogromny ogień. Pomieszczenie było wysokie, z pięknymi krokwiami, i stały w nich wielkie, wygodne kanapy, obite kwiecistym perkalem. Krokwie obwieszono miedzianymi garnkami i patelniami, a na ścianach wisiały szklane gabloty z wypreparowanymi rybimi łbami łososi, pstrągów, troci i jesiotrów. Mój dziadek był zapalonym wędkarzem powiedział Doug. Widzisz tego jesiotra? Ważył ponad dwadzieścia kilo. W tym momencie rozległo się pukanie i Doug uniósł palec. To na pewno Ned! Otworzył frontowe drzwi i Holly ujrzała zaparkowanego obok voyagera Douga brązowego land cruisera. Polubisz go oświadczyła Katie. Obiecuję ci. Pamiętasz, co powiedziałam? spytała Holly. %7ładnego swatania, bardzo was proszę. Co powiesz na piwo? Wiem, że jest nieco za wcześnie, ale w końcu mamy wolne. Jasne. Wrócił Doug, tuż za nim szedł Ned. No cóż, pomyślała Holly, przynajmniej nie jest małym tłuściochem z włosami sczesanymi na łysinę. Był wysoki, barczysty, miał kędzierzawe rudawe włosy, brązowe oczy i kanciastą, opaloną twarz, która przypominała twarz Roberta Redforda choć był od niego trzydzieści lat młodszy i znacznie masywniejszy. Był ubrany w granatowy sportowy płaszcz, koszulę w granatową kratkę i dżinsy od Armaniego. Holly, to jest Ned Fiedler. Ned poznaj Holly. Ned skinął głową i wyszczerzył zęby w uśmiechu. Złożył dłonie w kształt litery Y, następnie rozsunął dłonie, wskazał na Holly i zakreślił
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|